[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Helmholtz czêsto sprawia³ wra¿enie cz³owieka zatopionego w marzeniach, ale wpewnych sytuacjach przypomina³ nosoro¿ca.Okazywa³ siê niezwykle twardy, gdychodzi³o o gromadzenie funduszy dla szkolnej orkiestry, bombardowa³bezlitoœnie radê szko³y, komitet rodzicielski, Izbê Handlow¹, Kiwanis, Rotary &Lions, przekonuj¹c ich, ¿e dobro, wspania³oœæ i nadzieja, które inspiruj¹ jegozespó³, sporo kosztuj¹.W swych przemowach maj¹cych na celu wydêbieniepieniêdzy przypomina³ swoim s³uchaczom czarne dni dru¿yny futbolowej LincolnHigh School, dni, kiedy to sektory szko³y by³y ciche, za³amane i zawstydzone.- Przerwa w meczu - mówi³ cicho, zwieszaj¹c g³owê.Nagle wyci¹ga³ gwizdek z kieszeni i dmucha³ weñ z ca³ej si³y.- Orkiestra szkolna „Dziesiêæ do Kwadratu” Lincoln High! - krzycza³.- Naaprzódmarsz! Bum! Ta-ta-ta taaaaaa!Helmholtz, œpiewaj¹c, maszeruj¹c w miejscu, naœladowa³ dziewczynê tamburmajora,doboszy, blaszane instrumenty dête, drewniane instrumenty dête, dzwonki i ca³¹resztê.Zanim przemaszerowa³ jako jednoosobowy zespó³ przez wyimaginowaneboisko do futbolu, jego s³uchacze byli rozradowani i mokrzy z wra¿enia,sk³onni kupiæ dla zespo³u wszystko, czego tylko zapragnie.Bez wzglêdu jednak na to, ile pieniêdzy wp³ywa³o, zespó³ zawsze mia³ za ma³ofunduszy.Helmholtz by³ rozrzutny, jeœli idzie o wszelakie wyposa¿enieorkiestry, i kapelmistrzowie konkurencyjnych zespo³Ã³w nazywali go„Hazardzist¹” i „Diamentowym Jimem”.Jednym z wielu obowi¹zków Stewarta Haleya, wicedyrektora Lincoln High, by³osprawowanie nadzoru nad finansami orkiestry szkolnej.Ilekroæ Haley by³zmuszony porozmawiaæ z Helmholtzem o sprawach finansowych, próbowa³ goprzyprzeæ do muru tam, gdzie ten nie móg³ maszerowaæ, wymachuj¹c ramionami.Helmholtz wiedzia³ o tym i poczu³ siê schwytany w pu³apkê, gdy ujrza³ wdrzwiach swego ma³ego gabinetu Haleya wywijaj¹cego rachunkiem opiewaj¹cym nadziewiêædziesi¹t piêæ dolarów.Za wicedyrektorem sta³ pos³aniec z zak³adukrawieckiego z pud³em.Gdy Haley zamkn¹³ za sob¹ drzwi, Helmholtz zgarbi³ siênad desk¹ kreœlarsk¹, udaj¹c g³êbokie skupienie.- Helmholtz - powiedzia³ Haley - mam tutaj ca³kowicie niespodziewany,ca³kowicie bezprawny rachunek za.- Cœœœ! - sykn¹³ Helmholtz.- Zaraz skoñczê i poœwiêcê panu wiêcej uwagi.-Przeci¹gn¹³ kropkowan¹ liniê przez wykres, który stanowi³ ju¿ w tej chwilig¹szcz czarnych kresek.- W³aœnie dokonujê ostatecznego szlifu uk³adu na DzieñMatki.Próbujê zaprojektowaæ strza³ê wbit¹ w serce, a nastêpnie s³owo „Mama”.To nie jest bynajmniej ³atwe.- Bardzo mi³o - powiedzia³ Haley, szeleszcz¹c rachunkiem - i lubiê matki niemniej od pana, ale w³aœnie wbi³ pan dziewiêædziesiêciopiêciodolarow¹ strza³ê wpañstwow¹ kasê.Helmholtz nie podniós³ wzroku.- Zamierza³em powiedzieæ panu o tym - rzek³, rysuj¹c nastêpn¹ kreskê - poniewa¿jednak w³aœnie przygotowujemy siê do stanowego festiwalu zespo³Ã³w oraz do DniaMatki, wyda³o mi siê to niewa¿ne.Wszystko w swoim czasie.- Niewa¿ne! – oburzy³ siê Haley.– Uderza pan w czu³e struny, namawiaj¹c nasz¹spo³ecznoœæ do zakupu stu nowych mundurków dla zespo³u, a teraz.- Teraz? - spyta³ ³agodnie Helmholtz.- Ten mê¿czyzna przynosi mi rachunek za sto pierwszy mundurek! - wybuchn¹³Haley.- Daj komuœ palec.Haley przerwa³, poniewa¿ ktoœ otworzy³ drzwi do gabinetu.W progu stan¹³ LeroyDuggan, nieœmia³y, zabawny drugoklasista o spadzistych ramionach.Leroy by³ dotego stopnia nieœmia³y, ¿e gdy ktoœ zwraca³ na niego spojrzenie, wykonywa³jakiœ dziwny taniec, ukrywaj¹c siê, najlepiej jak móg³, za teczk¹ z nutami ifutera³em pikuliny.- WejdŸ, Leroy - rzek³ pogodnie Helmholtz.- Zaczekaj chwilê na zewn¹trz, Leroy - sprzeciwi³ siê Haley.- To raczej pilnasprawa.Leroy wycofa³ siê, mrucz¹c pod nosem s³owa przeprosin, a Haley zamkn¹³ znowudrzwi.- Moje drzwi s¹ zawsze otwarte dla cz³onków zespo³u - powiedzia³ Helmholtz.- Bêd¹, gdy tylko wyjaœnimy tajemnicê sto pierwszego mundurka.Helmholtz podniós³ po raz pierwszy wzrok znad deski kreœlarskiej.- Jestem szczerze zdziwiony i ura¿ony z powodu braku wiary zarz¹du w moj¹ ocenêsytuacji - powiedzia³.- Prowadzenie szczególnej organizacji stu wysoceutalentowanych m³odych ludzi nie jest tak proste, jak siê wszystkim wydaje.- Proste! - wykrzykn¹³ Haley.- Kto uwa¿a to za proste! To zdecydowanienajbardziej zagmatwany, tajemniczy, kosztowny ba³agan w ca³ym szkolnymsystemie.Mówi pan o setce ch³opców, ale ten pos³aniec dostarczy³ w³aœnie stopierwszy mundurek.Czy¿by do zespo³u „Dziesiêæ do Kwadratu” do³¹czy³ wolnystrzelec?- Nie - odpar³ Helmholtz.- Jest ich nadal stu, choæ chcia³bym mieæ wiêcej,potrzebujê wiêcej.Na przyk³ad, zastanawia³em siê, jak wykonaæ Whistler’sMother, maj¹c do dyspozycji sto osób, i okaza³o siê to po prostu niemo¿liwe.-Zmarszczy³ w zamyœleniu brwi.- Gdyby uda³o nam siê zaprosiæ do udzia³udziewczêta z klubu „Dziewczêca Radoœæ”, mo¿e jakoœ podo³alibyœmy temu zadaniu.Jest pan inteligentny i ma pan dobry gust.Mo¿e podrzuci³by mi pan kilkapomys³Ã³w co do festiwalu zespo³Ã³w i Dnia Matki?Haley straci³ panowanie nad sob¹.- Niech pan nie próbuje robiæ mi wody z mózgu, Helmholtz! Po co ten dodatkowymundurek?- Dla wiêkszej s³awy Lincoln High! - rzek³ Helmholtz z nieoczekiwanym zapa³em.- Dla trzeciej rundy i posiadania na sta³e trofeum stanowego festiwaluszkolnych zespo³Ã³w muzycznych! - Zni¿y³ g³os do szeptu, zerkaj¹c ukradkiem nadrzwi.- A w szczególnoœci dla Leroya Duggana, prawdopodobnie najlepszegopikulinisty we wszechœwiecie.Rozmawiajmy cicho, poniewa¿ nie mo¿emy poruszaæsprawy mundurka, nie mówi¹c o Leroyu.Od tej chwili rozmowa toczy³a siê nerwowym szeptem.- O co chodzi z Leroyem, przecie¿ ma ju¿ swój mundurek? - spyta³ Haley.- Leroy ma figurê w kszta³cie dzwonu - wyjaœni³ Helmholtz.- Nie mamymundurka, który by na niego pasowa³ - albo go krêpuj¹, albo wisz¹ luŸno.- To szko³a publiczna, a nie broadwayowski musical! - rzek³ ostro Haley.-Nasi uczniowie przypominaj¹ nie tylko dzwony, lecz równie¿ s³upy telefoniczne,butelki, szympansy, greckich bogów.Rzecz jasna, nie obêdzie siê bez tego, bymundurki niektórych krêpowa³y, a na niektórych wisia³y luŸno.- Moim obowi¹zkiem - zawo³a³ Helmholtz, wstaj¹c majestatycznie - jestwyzwolenie najlepszej gry u ka¿dego, kto do mnie przychodzi.Jeœli wygl¹dzewnêtrzny ch³opca przeszkadza mu w muzykowaniu, moim obowi¹zkiem jest takieskorygowanie jego figury, które sprawi, ¿e bêdzie gra³ jak anio³.W³aœnie tozrobi³em.- Usiad³ z powrotem.- Jeœli zostanê zmuszony, bym tego ¿a³owa³, niebêdê w³aœciwym cz³owiekiem na to stanowisko.- Specjalny mundurek sprawi, ¿e Leroy bêdzie gra³ lepiej? - spyta³ Haley.- Na próbach, gdy otaczaj¹ go wy³¹cznie inni cz³onkowie zespo³u - odpowiedzia³Helmholtz - Leroy gra tak wspaniale i z takim uczuciem, ¿e zala³by siê pan³zami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL