[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- ChodŸ, zabierajmy siê st¹d!- Czemu? - spyta³a wolno, zafascynowana pojazdami Marsjan.- Zabij¹ mnie! Wsiadaj do ciê¿arówki, prêdko!Elma nie zareagowa³a.Musia³ zaci¹gn¹æ j¹ na ty³ baru, gdzie czeka³y dwa pojazdy.Jego ciê¿arówka, zktórej jeszcze miesi¹c temu korzysta³ praktycznie bez przerwy, i starymarsjañski statek piaskowy, kupiony z uœmiechem na licytacji.W ci¹gu ostatnichtrzech tygodni u¿ywa³ go czêsto, przewo¿¹c zapasy przez szkliste dno morza.Spojrza³ na ciê¿arówkê i przypomnia³ sobie nagle - wymontowany silnik le¿a³ naziemi.Sam zmaga³ siê z nim przez ostatnie dwa dni.- NajwyraŸniej ciê¿arówka nie na wiele nam siê przyda - zauwa¿y³a Elma.- Statek piaskowy! Wsiadaj!- Chcesz mnie st¹d zabraæ statkiem piaskowym? O nie!- Wsiadaj! Potrafiê nim kierowaæ!Wepchn¹³ j¹ do œrodka, wskoczy³ za ni¹, parê razy poruszy³ rumplem i pozwoli³,by kobaltowy ¿agiel nape³ni³ siê wieczornym wiatrem.Gwiazdy jasno œwieci³y na niebie.B³êkitne marsjañskie ³odzie pêdzi³y poszemrz¹cym piasku.Z pocz¹tku jego w³asny statek nawet nie drgn¹³, nagle jednakParkhill przypomnia³ sobie o piaskowej kotwicy i wyszarpn¹³ j¹.- Proszê!Pchany wiatrem statek piaskowy œmign¹³ po dnie martwego morza, przemykaj¹c nadpogrzebanymi od wieków kryszta³owymi budowlami, mijaj¹c strzaskane kolumny,porzucone porty z marmuru i br¹zu, martwe szachownice bia³ych miast i fioletowewzgórza.Marsjañskie statki mala³y im w oczach.Po chwili ruszy³y w œlad zanimi.- No, pokaza³em im, na Boga! - wykrzykn¹³ Sam.- Z³o¿ê meldunek KompaniiRakietowej.Zapewni¹ mi ochronê.Szybki jestem, no nie?- Gdyby chcieli, mogliby ciê powstrzymaæ - stwierdzi³a Elma ze znu¿eniem.- Poprostu im nie zale¿a³o.Rozeœmia³ siê.- Daj spokój.Czemu mieliby mnie puszczaæ? Nie, nie byli doœæ szybcy i tyle.- Naprawdê? - Emma spojrza³a do ty³u.On jednak nie obróci³ siê.Nagle owion¹³ go zimny wiatr.Sam ba³ siê obejrzeæ.Na ³aweczce za sob¹ czu³ czyj¹œ obecnoœæ.Coœ ³agodnego jak oddech w ch³odzieporanka, b³êkitnego jak dym z orzecha o zmierzchu, delikatnego jak stara bia³akoronka, jak p³atek œniegu, kryszta³ki szronu na kruchym zimowym sitowiu.Rozleg³ siê dŸwiêk przypominaj¹cy melodyjny brzêk t³uczonego szk³a - to by³œmiech.Potem zapad³a cisza.Odwróci³ siê.Na ³aweczce przy sterze siedzia³a m³oda kobieta.Przeguby mia³a smuk³e niczymsople lodu, oczy czyste jak blask ksiê¿yca, wielkie, bia³e i spokojne.Z ka¿dympowiewem wiatru falowa³a niczym obraz odbity w tafli wody; jedwabne strzêpkifruwa³y wokó³ niej niby b³êkitny deszcz.- Zawracaj - powiedzia³a.- Nie.- Sam dygota³ ca³y, leciutko niczym szerszeñ wisz¹cy w powietrzu, niewiedz¹c, czy powinien czuæ lêk, czy te¿ nienawiœæ.- Wynoœ siê z mojegostatku!- Ten statek nie nale¿y do ciebie - odpar³o zjawisko.-Jest stary jak naszœwiat.Dziesiêæ tysiêcy lat temu ¿eglowa³ po morzach piasku, zanim ich œpiewucich³, porty opustosza³y, a ty przyby³eœ i ukrad³eœ go.A teraz zawróæ iskieruj siê z powrotem.Musimy z tob¹ pomówiæ.Zdarzy³o siê coœ wa¿nego.- Wynoœ siê st¹d! - powtórzy³ Sam.Skóra zaskrzypia³a, gdy wyci¹ga³ rewolwer zkabury.Ostro¿nie wycelowa³ w faluj¹c¹ zjawê.- Zeskakuj, zanim policzê dotrzech.W przeciwnym razie.- Nie rób tego! - krzyknê³a dziewczyna.- Nie zrobiê ci krzywdy.Podobniepozostali! Przybywamy w pokoju!- Raz - powiedzia³ Sam.- Sam! - rzuci³a Elma.- Wys³uchaj mnie - nalega³a dziewczyna.- Dwa - oznajmi³ stanowczo Sam, poprawiaj¹c palec na spuœcie.- Sam! - krzyknê³a Elma.- Trzy.- My tylko.- zaczê³a dziewczyna.Rewolwer wypali³.W blasku s³oñca œnieg topnieje, kryszta³ki zamieniaj¹ siê w parê i znikaj¹, pozetkniêciu z p³omieniami mgie³ka zaczyna tañczyæ i rozwiewa siê.Delikatneprzedmioty wrzucone w g³¹b krateru wulkanu wybuchaj¹ ogniem i znikaj¹.W ogniuwystrza³u, uderzona rozpalon¹ kul¹, dziewczyna z³o¿y³a siê niczym miêkki szal istopi³a jak kryszta³owa figurka.Wiatr zdmuchn¹³ to, co z niej zosta³o -drzazgi lodu, p³atki œniegu, dym.£aweczka przy sterze by³a pusta.Parkhill schowa³ pistolet, nie patrz¹c na ¿onê.- Sam - powiedzia³a Elma po chwili, podczas gdy ich pojazd mkn¹³ po ksiê¿ycowymmorzu piasku.- Zatrzymaj statek.Obejrza³ siê na ni¹, œmiertelnie blady.- Nic z tego.Nie nabierzesz mnie.Nie po tym wszystkim.Patrzy³a na jego d³oñ,spoczywaj¹c¹ na kolbie rewolweru.- Wierzê, ¿e naprawdê byœ to zrobi³ - powiedzia³a.- Nie zawaha³byœ siê.Rozejrza³ siê gor¹czkowo, œciskaj¹c w palcach rumpel.- Elma, to szaleñstwo.Za chwilê znajdziemy siê w mieœcie.Wszystko bêdziedobrze.- Tak - odpar³a obojêtnie ¿ona, k³ad¹c siê na dnie statku.- Elma, pos³uchaj mnie.- Tu nie ma ju¿ czego s³uchaæ, Sam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL