[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mario wiedzia³, ¿e pozosta³e dwadzieœcia piêæ minut wype³ni dziennikarskasieczka wymieszaina pó³ na pó³ z reklamami.Siêgn¹³ do pilota i wy³¹czy³odbiornik.By³ zmêczony, lecz bynajmniej nie z powodów, o jakich powiedzia³bratu.Owszem, zatrzyma³ siê w Las Vegas, ale ograniczy³ siê do jednegojedynego numerka, po którym natychmiast kaza³ dziewczynie wynosiæ siê z pokoju.Czeka³ na wiele wa¿nych telefonów.Nie zd¹¿y³ nawet wejœæ do kasyna, gdy¿ jedenz tych telefonów by³ od Webstera z Bia³ego Domu.Mario mia³ odlecieæ z Vegas wœrodê o pó³nocy.Do Waszyngtonu.Nawet opanowany Webster zaczyna³ wierciæ siê jak na szpilkach.Mario uœwiadomi³sobie, ¿e wszyscy doko³a gor¹czkowo uk³adaj¹ awaryjne plany.Gówniana robota.By³ czas na rozmowy i by³ czas na dzia³anie.Jego ludzie udaj¹cy elektrykóww³aœnie skoñczyli zak³adaæ pods³uch w Barnegat.Trevayne by³ gotów do œciêcia.Teraz.Potajemny raport od innej podkomisji, dyskretnie i z szacunkiem przyjêty przeztych, którzy go zamówili, a nastêpnie schowany g³êboko i natychmiastzapomniany.Tak to siê w³aœnie odbêdzie.Zadzwoni³ telefon, wywo³uj¹c niezadowolenie Maria.Jednak niezadowoleniezniknê³o natychmiast, jak tylko zobaczy³, ¿e œwieci siê lampka jego prywatnejlinii; wszyscy wiedzieli, ¿e z tego numeru mo¿na korzystaæ jedynie w wyj¹tkowowa¿nych sprawach.S³ucham?Mario? Tu Augie.- Jego brat.- Jest tutaj.Gdzie?W szpitalu.Jesteœ pewien?Na sto procent.Na parkingu stoi wynajêty samochód z nalepk¹ lotniskaWestchester.Sprawdziliœmy.Wzi¹³ go o wpó³ do czwartej po po³udniu, na swojenazwisko.Sk¹d dzwonisz?Augie powiedzia³ mu, sk¹d dzwoni.Joey pilnuje parkingu.Zostañ tam, gdzie jesteœ.Niech Joey jedzie za nim, jeœli siê stamt¹d ruszy.Tylko nie zgubcie go! Daj Joeyowi ten numer.Przyjadê do ciebie najszybciej,jak bêdê móg³.Pos³uchaj, Mario: jest tu jeszcze dwóch facetów.Jeden czeka przed g³Ã³wnymwejœciem, drugi wszed³ do œrodka.Wygl¹da od czasu do czasu i.Tak, tak.Wiem, kim s¹.Znikn¹ stamt¹d najdalej za pó³ godziny.PowiedzJoeyowi, ¿eby nie pcha³ im siê w oczy.De Spadante nie odk³adaj¹c s³uchawki, nacisn¹³ wide³ki, po czym zadzwoni³ podprywatny numer Roberta Webstera w Bia³ym Domu.Webster w³aœnie wychodzi³ zpracy i nie by³ specjalnie zachwycony telefonem od mafiosa.Powiedzia³em ci, Mario, ¿e.Teraz j a mówiê! Chyba ¿e chcesz odebraæ na poczcie dwa worki z cia³ami.De Spadante wyda³ polecenia g³osem nieznosz¹cym sprzeciwu.Nie obchodzi³o go, wjaki sposób Bobby Webster tego dokona, ale dwaj ludzie z obstawy mielinatychmiast znikn¹æ z pola widzenia.Nastêpnie od³o¿y³ s³uchawkê i wsta³ z ³Ã³¿ka.Ubra³ siê szybko, przyczesa³rzedn¹ce w³osy, po czym otworzy³ œrodkow¹ szufladê biurka i wyj¹³ z niej dwaprzedmioty.Pierwszym by³ pistolet kalibru 38.Drugim groŸnie wygl¹daj¹cy przyrz¹dsk³adaj¹cy siê z czterech metalowych pierœcieni umocowanych do spodniej stronylekko wygiêtego kawa³ka metalu zakoñczonego stercz¹cymi kolcami.Uderzenie zaciœniêt¹ piêœci¹ uzbrojon¹ w ten kastet mog³o z³amaæ szczêkê.Cioszadany na odlew musia³ rozci¹æ cia³o a¿ do koœci.Myœliwiec F-40 otrzyma³ zgodê na l¹dowanie i usiad³ na pasie numer piêæ w bazieSi³ Powietrznych Andrews.Na koñcu pasa maszyna skrêci³a i zatrzyma³a siê, amajor Bonner zszed³ szybko po drabince, pomacha³ pilotowi i wskoczy³ doczekaj¹cego d¿ipa.Kaza³ kierowcy jechaæ prosto do Wydzia³u Operacyjnego.Kierowca bez s³owawcisn¹³ peda³ gazu w pod³ogê.Major wygl¹da³ na cholernego twardziela; z takimilepiej nie wdawaæ siê w pogaduszki.Bonner wszed³ szybkim krokiem do budynku Wydzia³u i za¿¹da³ na dziesiêæ lubpiêtnaœcie minut dostêpu do odosobnionego pomieszczenia.Pe³ni¹cy s³u¿bêpodpu³kownik, który zaledwie kilka minut wczeœniej zadzwoni³ do DepartamentuObrony, by siê dowiedzieæ, „kto, do jasnej cholery, udzieli³ jakichœpe³nomocnictw temu klaunowi Bonnerowi", udostêpni³ mu w³asny gabinet.Podpu³kownik wiedzia³ ju¿, kto udzieli³ majorowi pe³nomocnictw.Genera³ brygadyLester Cooper.Paul podziêkowa³ uprzejmie podpu³kownikowi, a tamten wyszed³ z gabinetu,starannie zamykaj¹c za sob¹ drzwi.Major natychmiast siêgn¹³ po telefon iwykrêci³ prywatny numer Coopera.Spojrza³ na zegarek: wskazywa³ godzinê drug¹czterdzieœci, co oznacza³o, ¿e tutaj, na Wschodnim Wybrze¿u, jest zadwadzieœcia szósta.Przytrzymuj¹c s³uchawkê ramieniem, zabra³ siê do ustawianiaw³aœciwego czasu, ale nim zd¹¿y³ to zrobiæ, us³ysza³ g³os Coopera.Genera³ kipia³ wœciek³oœci¹.Bonner nie mia³ prawa samodzielnie podejmowaædecyzji, w wyniku których przemieszcza³ siê z jednego krañca kraju na drugi,nie uzyskawszy wczeœniej zgody prze³o¿onych!Wydaje mi siê, majorze, ¿e nale¿¹ nam siê jakieœ wyjaœnienia - zakoñczy³lodowatym tonem.Obawiam siê, ¿e nie ma na to czasu, generale.Oczywiœcie, ¿e jest na to czas! Poparliœmy pañskie ¿¹danie dostarczeniasamolotu i zgodziliœmy siê na przelot do bazy Andrews.By³oby lepiej, gdyby panteraz to wyt³umaczy³.Nigdy nie przysz³o panu do g³owy, ¿e ja te¿ jestem przedkimœ odpowiedzialny?Szczerze mówi¹c, nie - sk³ama³ Bonner.- Nie chcê siê z panem sprzeczaæ,generale.Zale¿y mi wy³¹cznie na tym, by nam wszystkim pomóc.Myœlê, ¿e uda misiê to zrobiæ, jednak pod warunkiem, ¿e dotrê na czas do Trevayne'a.Dlaczego? Co siê sta³o?Trevayne uwierzy³ w informacje dostarczone przez psychopatê.Jak to? Kto to jest?Jeden z ludzi Goddarda.Ten sam, który rozmawia³ z nami.Jezu Chryste!Co oznacza, ¿e wszystko, czego siê dowiedzieliœmy, mo¿e nie byæ warte nawetfunta k³aków.To chory cz³owiek, generale.Nie zale¿y mu na pieni¹dzach.Powinienem by³ zorientowaæ siê natychmiast, jak tylko zgodzi³ siê na tak nisk¹cenê.Gdyby jego informacje mia³y naprawdê du¿¹ wartoœæ, móg³by za¿¹daæ trzyrazy tyle, a my zap³acilibyœmy bez mrugniêcia okiem.To pan siê tym zajmowa³, majorze, nie my - odpar³ sucho Cooper.By³a topierwsza uwaga tego rodzaju, jak¹ Bonner od niego us³ysza³.W porz¹dku, generale.Ale o wszystkim, czego siê dowiedzia³em, natychmiastinformowa³em pana, a pan przekazywa³ to wy¿ej.Na podstawie tych wiadomoœci by³uk³adany plan dzia³ania.Lester Cooper z trudem zapanowa³ nad wzburzeniem.„M³ody gniewny" PentagonunajwyraŸniej mu grozi³.Takie groŸby zdarza³y siê coraz czêœciej i z jednejstrony zaczyna³y go powoli nu¿yæ, z drugiej zaœ coraz bardziej go irytowa³y.Nie ma powodu do niesubordynacji, majorze.Po prostu staram siê wyznaczyægranice odpowiedzialnoœci.I tak obaj tkwimy w tym po uszy.W czym, generale?Doskonale pan wie w czym! W erozji wp³ywów wojska na sytuacjê w kraju, w corazwiêkszym lekcewa¿eniu potrzeb armii.Dostajemy pieni¹dze za to, ¿ebyutrzymywaæ si³y obronne pañstwa na jak najwy¿szym poziomie gotowoœci bojowej, anie obserwowaæ ich stopniow¹ dezintegracjê!Rozumiem pana, generale.Bonner naprawdê rozumia³ swego prze³o¿onego, choæ jednoczeœnie ogarnê³y gopowa¿ne w¹tpliwoœci, czy zdo³a on sprostaæ piêtrz¹cym siê przed nim zadaniom.Cooper recytowa³ stare bana³y z takim przejêciem, jakby to by³y biblijneobjawienia.Wygl¹da³o na to, ¿e przesta³ siê kontrolowaæ, a przecie¿ sytuacjawymaga³a w³aœnie maksymalnego opanowania i ch³odnej kalkulacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL