[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O, pani Silje, z³oœci³am siê sama nasiebie, t³uk³am g³ow¹ o œcianê i stara³am siê wzbudziæw sobie zainteresowanie dla innych m³odych mê¿czyzn,nie zastanawiaj¹c siê, czy bêd¹ mnie chcieli, czy nie.Alemoje nierozs¹dne serce zawsze siê temu sprzeciwia³o.Sama siebie nienawidzê.- Irjo, kochanie - szepnê³a Silje serdecznie, staraj¹c siêpocieszyæ tê du¿¹, niezdarn¹ dziewczynê.- Co gorsza,uwa¿am, ¿e ty jesteœ za dobra dla tego szczeniaka, mojegownuka! I co my zrobimy z tym twoim sercem?- Tego nie wiem, niestety! - Irja zgnêbiona próbowa³asiê rozeœmiaæ.- Ale ¿e jestem za dobra dla Taralda, o nie,to niemo¿liwe! Dla niego nikt nie jest doœæ dobry!- Nie wolno ci na niego patrzeæ a¿ tak bezkrytycznie,Irjo! Jeœli mam byæ szczera, uwa¿am, ¿e oni s¹ najmniejudanymi z moich wnuków.On i Sunniva.- Mo¿e, ale s¹ przecie¿ tacy m³odzi!- Ty masz dok³adnie tyle lat, co oni.Irja rozeœmia³a siê.- I co, uwa¿a pani, ¿e jestem szczególnie rozs¹dna?Silje rozeœmia³a siê tak¿e.- No, rzeczywiœcie, chyba masz racjê.Sunniva mia³a siê dobrze.Jeœli zdarza³o siê czasami, ¿ecoœ j¹ bola³o, stara³a siê nie zwracaæ na to uwagi.Wprostprzeciwnie, by³a ostentacyjnie dzielna i zrêczna, by dzia-dek Tengel nie móg³ mieæ ¿adnych zastrze¿eñ do stanu jejzdrowia.Nikt jednak nie wiedzia³, jak wiele swojej pracyprzerzuca³a na Irjê, która tej zimy i wiosny w³aœciwie ju¿na sta³e zamieszka³a w Grastensholm.Ktoœ, kto siê nieprzemêcza do tego stopnia jak Sunniva, nie ma k³opotów,by wygl¹daæ zdrowo i ³adnie.By³o tak, jak Tengel siê obawia³: œrodek, który mia³wywo³aæ poronienie nie zadzia³a³.Sunniva tak¿e czepia³asiê mocno ¿ycia, nim przysz³a na œwiat, mimo usilnychstarañ Sol, by siê jej pozbyæ.Nic wiêcej nie mo¿na by³o zrobiæ.Pozostawa³o tylkoczekaæ i mieæ nadziejê.ROZDZIA£ VICecylia siedzia³a oniemia³a w swojej sypialni, weFrederiksborg, jednym z licznych królewskich zamkóww Danii, i wpatrywa³a siê przed siebie.W rêce trzyma³a listod matki.Babcia i dziadek umarli?A jej przy nich nie by³o!Kochana babcia Charlotta, zawsze taka ruchliwa i ser-deczna.Jak to mo¿liwe, ¿e nie ¿yje?Cecylia mia³a wra¿enie, ¿e nie zniesie tej myœli.Ale to,niestety, prawda, nie sen.Musi siê jakoœ z tym pogodziæ.I dziadek Jacob! Wiedzia³a oczywiœcie, ¿e nie by³ jejprawdziwym dziadkiem, ale dla wnuków nie mia³o to¿adnego znaczenia.Nigdy nie zna³y innego dziadka, a onzawsze by³ z nimi, odk¹d pamiêta³y.Cecylia czêsto biega³ado niego po pomoc w tym lub owym, bo wszystkopotrafi³.By³ du¿y, przyjazny i dawa³ poczucie bezpieczeñ-stwa.Na ogó³ ludzie nie specjalnie siê z nim liczyli, zawszepozostawa³ w cieniu swojej energicznej ma³¿onki, lecz dlarodziny by³ jak opoka i jeœli chodzi o Grastensholm, towiedzia³ wszystko.Za jego czasów maj¹tek by³ naprawdê w znakomitymstanie.Dziadek wci¹¿ coœ naprawia³ albo ulepsza³ i zawszewszystko mu siê udawa³o.A teraz tak¿e i jego zabrak³o.Ojciec te¿ chorowa³ podczas zarazy, i Irja.Ale oniwyzdrowieli."Mia³aœ szczêœcie, ¿e wyjecha³aœ - pisa³a matka.- Choætobie by chyba i tak nie grozi³o niebezpieczeñstwo, bo myz Ludzi Lodu zawsze dajemy sobie radê".Cecylia poczu³a nagle dojmuj¹c¹ têsknotê za domem.I to nie po raz pierwszy!Jej duñska wyprawa nie okaza³a siê dok³adnie tym,o czym marzy³a.Siedzia³a teraz oto w wiejskim zamkui patrzy³a jak zimowy mrok sp³ywa powoli na mokr¹,przejmuj¹co zimn¹ Zelandiê.Przenikn¹³ j¹ dreszcz i skuli-³a siê jeszcze bardziej w fotelu przed kominkiem.W tej czêœci zamku by³a sama.Tylko dwie ma³ekrólewskie córeczki spa³y w pokoju obok.S³u¿ba miesz-ka³a w innym skrzydle, a pani Kirsten ze swoim dworempojecha³a na bal do s¹siedniego maj¹tku.Króla Christianaw ogóle we Frederiksborg nie by³o.Pokój wype³nia³y ciê¿kie meble w wytwornym, rene-sansowym stylu.Wszêdzie ciemne, po³yskliwe drewno.S³u¿ba szepta³a o duchach, które strasz¹ w tym skrzydlezamku.Podniecaj¹ce, pomyœla³a Cecylia ponuro.Z³oœci³o j¹,¿e musia³a siê do tego przyznaæ, ale naprawdê trochê siê ba³a.A teraz ta straszna wiadomoœæ o œmierci dziadków.Wszelka radoœæ ¿ycia i odwaga opuœci³y j¹ nagle.Zreszt¹ i praca, któr¹ wykonywa³a, te¿ nie dawa³aszczególnego zadowolenia.Prawie ka¿dego dnia docho-dzi³o do spiêæ z ochmistrzyni¹ dworu.Z pani¹ Kirstensprawy wcale nie uk³ada³y siê lepiej.By³a tylko trzy latastarsza od Cecylii, ale jej pyeha by³a zabójcza.Najgorszejednak, ¿e stosowa³a niezwykle surowe zasady wychowa-wcze wobec ma³ej Anny Cathariny.Ile¿ to razy Cecyliamusia³a potajemnie pocieszaæ dziecko! Sophie Elisabethby³a jeszcze za ma³a na bicie, ale dostanie za swojew odpowiednim czasie, i o tym Cecylia myœla³a z lêkiem.Ona sama, w rodzinnym domu, nigdy nie by³a tak surowokarana.I to za byle co! Nawet za rzeczy i zachowania dlatrzyletniego dziecka zupe³nie naturalne.Cecyliê g³êbokoporusza³a sytuacja dziecka, lecz jej skargi nie odnosi³yskutku.Wrêcz przeciwnie!Powozy wjecha³y na dziedziniec i ha³aœliwa, rozbawio-na gromada ludzi wla³a siê do zamku.NajwyraŸniejprzyjêcie dobieg³o koñca, wygl¹da³o jednak na to, ¿edwór ma ochotê nadal balowaæ w du¿ej sali zamkowej,o ile mog³a wyci¹gaæ wnioski z tego, co s³ysza³a.Cecylia wci¹¿ siedzia³a bez ruchu w swoim fotelu.Wiadomoœæ o œmierci dziadków ca³kowicie odebra³a jejchêæ snu.A wiêc Tarald i Sunniva wziêli œlub!Ta myœl j¹ niepokoi³a, nie sprawia³a jej prawdziwejradoœci.Czy oni wiedzieli, co robi¹, czy te¿ to takiem³odzieñcze szaleñstwo? ¯adne z nich przecie¿ nie spot-ka³o jeszcze zbyt wielu rówieœników.Cecylia nie wiedzia³a nic o dziecku, którego oczekiwa³aSunniva.Liv nie zdoby³a siê, by jej o tym napisaæ.Jeszczenie teraz.W korytarzu rozleg³y siê szybkie kroki i nagle drzwiotworzy³y siê gwa³townie.Do œrodka wszed³ m³odymê¿czyzna.Pocz¹tkowo nie zauwa¿y³ Cecylii.Rzuci³ swój p³aszczna komodê i pogwizduj¹c podszed³ do kominka.Dopierowtedy j¹ spostrzeg³.- O, przepraszam! - powiedzia³ zmieszany.- Niewiedzia³em, ¿e ktoœ tutaj jest.Cecylia pospiesznie podci¹gnê³a nogi i ukry³a podspódnic¹ bose stopy.Zbyt by³a zaskoczona, by cokolwiekodpowiedzieæ.Mê¿czyzna wzi¹³ swój, dopiero co odrzucony p³aszczi zamierza³ wyjœæ.- Proszê mi wybaczyæ, to zwykle by³ mój pokój.Alepani nie sprawia wra¿enia szczególnie zadowolonej.Czywydarzy³o siê coœ smutnego?W jego g³osie brzmia³o tyle ¿yczliwoœci, ¿e Cecyliazdoby³a siê na uœmiech.- Wszystko jest smutne! - odpar³a cicho.- Akuratteraz nie widzê ¿adnych jasnych stron ¿ycia.Nieznajomy znowu podszed³ bli¿ej.- A¿ tak Ÿle? - zapyta³.- Czy móg³bym coœ dla panizrobiæ.Cecylia zawsze by³a otwarta i ufna.- O tak, wielkie dziêki, gdyby pan móg³ tylko usi¹œæ tuprzy mnie na krótk¹ chwilê i spróbowaæ przekonaæ mnie,¿e istnieje mnóstwo rzeczy, z których mo¿na siê w ¿yciucieszyæ! Och, proszê mi wybaczyæ, to niestosowna proœba.- Nie, nie - zaprotestowa³ szczerze i zapyta³ czy mo¿eusi¹œæ w drugim fotelu.- Wie pani, ja sam te¿ czêstopotrzebujê kogoœ, kto by mi opowiada³ o wszystkim, cona œwiecie wartoœciowe.- Pan? - zapyta³a zdumiona.- Ale¿ pan wygl¹da tak.Pan wygl¹da jak ktoœ, kto ma wszystko!By³ to bardzo przystojny mê¿czyzna, zdaniem Cecyliizbli¿a³ siê do trzydziestki.Ciemnobr¹zowe w³osy, przy-strzy¿one równo nad czo³em, z ty³u opada³y na ramiona.By³o coœ dostojnego i czystego w jego mêskiej twarzy, alez br¹zowych oczu wyziera³ smutek, a gdy przyjrza³a musiê bli¿ej, dostrzeg³a jakby zmarszczkê goryczy wokó³zaciœniêtych cierpko ust.Ubranie nosi³ wspania³e, ale by³na balu, wiêc w³o¿y³ pewnie co mia³ najlepszego.- Wszystko? - rozeœmia³ siê krótko, choæ nie za-brzmia³o to zbyt radoœnie.- Owszem, ale bywa tak, ¿emo¿na mieæ wszystko, a tak naprawdê nie mieæ nic.Och,proszê mi wybaczyæ! Nazywam siê Alexander Paladin,nale¿ê do ludzi króla, jestem kapitanem jego gwardiiprzybocznej.Moim dziadkiem ze strony matki by³ ksi¹¿êSchwartzburga, ja sam jednak jestem tylko margrabi¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL