[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jana, by – na jego intencjê – adorowaæNajœwiêtszySakrament.Mówi³ te¿:– Pokwap siê, bo ju¿ czas mój krótki.A gdy on, jak to kobieta, nazbyt marudzi³a przy ubieraniu siê, poœpiesza³ j¹:– Œpiesz siê! Œpiesz siê! Bo ju¿ nie d³ugo tu bêdê.223Wyszed³szy na podwórze da³ swojej siostrze ostatnie zlecenie, aby w jegoimieniu ub³aga³abrata i bratanice, i¿by zawsze trwali w wierze katolickiej i nigdy niezaniedbywali modlitwyza umar³ych, którym to owe modlitwy wielce s¹ pomocne, i wielk¹ ulgê w mêkachprzynosz¹.Doda³ te¿, ¿e jego mêki czyœæcowe trwa³y przez piêæ lat, ale dziêki mod³omwiernychprzyjació³ i rodziny, dziêki politowaniu Boskiemu, zosta³y mu znacznieskrócone.Przemowêswoj¹ zakoñczy³ s³owami:Oto na wieki ju¿ jestem zbawiony! – a wyrzek³szy owo, znikn¹³.(wg.: (ZWIERCIAD£O PRZYK£ADÓW, Kraków 1624, s.1286 – 1288)224Jak œw.Krystyna pokutowa³a by ul¿yæ doli dusz czyœæcowychZe œwiêt¹ Krystyn¹ rzecz tak siê mia³a.Skoro umar³a, anio³owie powiedli j¹ doraju, a tamPan pozwoli³ jej zobaczyæ straszliw¹ ciemnicê, dusz ludzkich pe³n¹, któreprzera¿aj¹ce mêki– wyp³acaj¹c siê sprawiedliwoœci Boskiej – cierpia³y.I oznajmiono jej, ¿e jestto czyœciec.PóŸniej natomiast zaprowadzono j¹ ponownie przed oblicze Pana Jezusa Chrystusa,któryj¹ zapyta³, czy teraz – przeszed³szy do wiecznoœci w stanie ³aski uœwiêcaj¹cej– zechce ju¿ nazawsze zostaæ w niebie, czy te¿ – lituj¹c siê nad nieborakami tak wielkie mêkicierpi¹cymi,zechce – ale zupe³nie dobrowolnie, bez ¿adnego przymusu! – powróciæ do ¿ycia itampodejmuj¹c jak najsro¿sze pokuty umniejszaæ mêki i czas pokuty duszczyœæcowych.Œwiêta Krystyna zdjêta litoœci¹ nad onymi mizeraczkami, rzek³a Panu, ¿e wybierapowrótna ziemiê.I sta³o siê zadoœæ jej ¿yczeniu.Skoro tylko ocknê³a siê ze snu œmiertelnego, poczê³a w piece gorej¹ce siêrzucaæ, do ogniasiê k³aœæ, w kot³ach pe³nych wrz¹cej wody zanurzaæ.W zimie natomiast, ca³ymigodzinamipod lodem przebywaæ, g³owê tylko wystawiaj¹c nad jego powierzchniê, aby mócoddychaæ.Ba! Ma³o tego! W grobach, pomiêdzy cia³ami cuchn¹cymi, w stanie rozk³adu, siêk³ad³a, aczasem nawet jeszcze sro¿sze umartwienia czyni³a.I rzecz szczególna.Mimo, ¿e w ten¿e sposób siê drêczy³a, ogromne mêki iboleœcicierpia³a, ¿e niejednokrotnie z bólu a¿ wy³a, cia³o jej zawsze nienaruszonezostawa³o, beznajmniejszych nawet œladów ran, oparzeñ, czy odmro¿eñ.Czego byli liczniœwiadkowie,którym nie mamy prawa nie dowierzaæ, tym bardziej, ¿e Pan Bóg niejednokrotnie –i to zanaszych czasów, wiêksze jeszcze cuda czyni, niŸli te, które czyni³ zapoœrednictwem œw.Katarzyny, tej wielkiej przyjació³ki i mi³oœniczki dusz czyœæcowych.(wg.:ZWIERCIAD£OPRZYK£ADÓW, Kraków 1624, s.344)225O ciê¿kiej mêce mnicha pewnego, który nie bêd¹c tego godnymzapragn¹³ zostaæ diakonemMnich pewien z zakonu cystersów, s³yn¹cy z dobrego i œwi¹tobliwego ¿ycia, skoroczasnadszed³ po temu, opuœci³ ten padó³.W nied³ugi czas po jego zgonie, zakonnik pe³ni¹cy obowi¹zki zakrystiana, przedudaniemsiê na nocny spoczynek, siedzia³ w swojej celi, gotuj¹c siê do snu.I oto naraz, przed oczyma jego ukaza³a siê postaæ niedawno zmar³ego i w teodezwa³a siês³owa:– Ojcze zakrystianie, jestem tym bratem, który niedawno zmar³.A oto powód, dlaktóregociê odwiedzam.Wierz o tym, i¿ jeszcze bêd¹c w ciele, z ¿¹dzy wywy¿szenia siêpragn¹³emdost¹piæ ³aski œwiêceñ diakonatu, co mi za przewinê poczytano i z tej¿eprzyczyny teraz mêkicierpiê, odpokutowuj¹c owo.– Lecz dobrotliwy Pan pozwoli³, a¿ebym ci siê pokaza³ i o wspomo¿enie prosi³, oco ciêb³agam przez mi³osierdzie Boskie.IdŸ tedy czym prêdzej do ojca przeora iopowiedziawszymu coœ widzia³ i s³ysza³, proœ by ca³e zgromadzenie modli³o siê w mojejintencji, a na dowód,i¿ nie pad³eœ ofiar¹ u³udy, wska¿ mu miejsce, w którym znajduje siê Psa³terz,którego on odwielu ju¿ dni bezskutecznie szuka.Po wypowiedzeniu owych s³Ã³w widziad³o znik³o.Poniewa¿ jednak zakrystian by³ cz³owiekiem rozs¹dnym i w byle przewidzenia niewierzy³, zdmuchn¹³ œwiecê, u³o¿y³ siê na pryczy i rych³o zasn¹³ g³êbokim snem.Nazajutrz tak¿e niczego, z tego czego by³ œwiadkiem, nie opowiedzia³ ojcuprzeorowi, anitym bardziej braciom zakonnym.Tymczasem nadesz³a nastêpna noc.Zakrystian, tak jak i poprzednio szykuje siêdo snu i.co to? Znów widzi marê, postur¹ zmar³ego brata przypominaj¹c¹, która czyni¹c muwyrzuty,zobowi¹za³a go, by nastêpnego dnia, ju¿ nie bagatelizuj¹c ca³ej sprawy, ani jejodwlekaj¹c,opowiedzia³ o wszystkim przeorowi.– Na znak, ¿e nie jestem z³udzeniem, oto weŸ z mojej rêki ów Psa³terz, którywci¹¿ jeszczesiê nie odnalaz³.Bior¹c ksiêgê, zakrystian próbowa³ pochwyciæ d³oñ zjawy, lecz nie natrafi³ namateriê, ajego palce przesz³y przez powietrze.Bêd¹c teraz ju¿ w zupe³noœci przekonanym o rzeczywistoœci zjawiska, skoro œwitposzed³do przeora i braci, którym wszystko to, co widzia³ i s³ysza³ opowiedzia³, a nadowód prawyswych s³Ã³w okaza³ ów dawno zaginiony Psa³terz.Jak nie trudno siê domyœliæ, dziêki licznym mszom, ofiarom i dobrym uczynkom,duszaowego cierpi¹cego brata, zosta³a z ciemnicy wybawiona, a do chwa³y wiekuistejzaprowadzona (EX lib: de viris Illustriubus Ordinis Cisterciensis, wg.:ZWIERCIAD£OPRZYK£ADÓW, Kraków 1624)226Dusze zmar³ych z radoœci¹ przyjmuj¹ do swego grona tych, którzyich za ¿ycia wspomagaliW Brytanii, pewien wieœniak, mimo i¿ ustawicznie prac¹ zajêty, pobo¿nym bêd¹c,nigdynie zaniedbywa³ przykazañ Bo¿ych i koœcielnych.Mia³ on te¿ taki oto zwyczaj chwalebny, ¿e ilekroæ koœció³ mija³, b¹dŸ przezcmentarzprzechodzi³, tylekroæ modli³ siê za umar³ych tam spoczywaj¹cych.Poniewa¿ ¿ycie ka¿dego z nas jak ma pocz¹tek, tak i kres mieæ musi, wiêcnadesz³a te¿ostatnia godzina dla owego wieœniaka.Prosi³ tedy, by mu sprowadzono plebana z Najœwiêtszym Sakramentem, i¿by ówzaopatrzy³ go na drogê ku wiecznoœci.Poniewa¿ jednak by³a to noc, a plebanleniwy, poleci³by konaj¹cemu udzieli³ Komunii œwiêtej diakon, który mu pomaga³ w pracyparafialnej.Diakon tedy wzi¹wszy Cia³o Pañskie, uda³ siê do umieraj¹cego i nakarmi³ goowym.Poczym zaraz wieœniak ów ducha wyzion¹³.Diakonowi nie pozosta³o nic innego, jak wróciæ siê na plebaniê.Ale oto,przechodz¹c obokkoœcio³a, ujrza³ i¿ drzwi jego s¹ rozwarte na oœcie¿, a z przykoœcielnegocmentarza dobieg³ gog³os wo³aj¹cy gromko:– Powstañcie wierni! Wszyscy! I to jak najrychlej! I wyjdŸcie z grobów waszych,ile wasna tym cmentarzu spoczywa! PójdŸmy wszyscy do koœcio³a i poleæmy mi³osierdziuBo¿emuDuszê tego zmar³ego, który w³aœnie skona³, a za ¿ywota nigdy o nas zapomina³,gdy¿ ilekroæprzez cmentarz przechodzi³, zawsze za nami do Pana Boga wzdycha³.Potem da³ siê s³yszeæ grzmot wielki, umarli poczêli wychodziæ ze swych mogi³, apotemweszli do œwi¹tyni, która rzêsiœcie oœwietlona by³a setkami œwiec, które niewiadomo kto, anikiedy zapali³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL