[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jegonos 1 podbródek by³ ostry.Mia³ te¿ wystaj¹ce koœci policzkowe i ma³e usta.Jego oczy.Przypomina³y oczy ptaka.By³y ciemne i okr¹g³e, a jednoczeœnielœni¹ce i ruchliwe.Ledwo widzia³am bia³ka jego oczu.Kiedy na mego patrzy³am odnosi³am wra¿enie, izjest on zupe³nie m³od¹ osob¹.Nieprzypomina³ starego cz³owieka.Wygl¹da³ raczej niczym ch³opiec, którego skorawarzy pomarszczy³a siê pod wp³ywem jakiej s egzotycznej choroby.Coœ w mm by³o jednoczeœnie m³ode i stare, zrównowa¿one i niespokojne.Skoncentrowa³am siê i w mojej najlepszej, wypracowanej w szkole wersjihiszpañskiego, zapyta³am go, jak siê nazywa i co tu robi.Spojrza³ na mnie z zainteresowaniem – “Mówiê po angielsku"- powiedzia³ zaspecyficznym akcentem – “Przez wiele lat mieszka³em w Arizonie z krewnymiKlary.Nazywam siê Emilito.Pe³niê rolê dozorcy domu.A ty zapewne jesteœmieszkañcem drzewa.“Przepraszam, nie rozumiem".“Nazywasz siê Taisha, czy¿ nie tak” – powiedzia³ robi¹c lekko i swobodnie kilkakroków do przodu.“Tak to prawda, lecz co mia³eœ na myœli, nazywaj¹c mnie mieszkañcem drzewa*?".Nelida powiedzia³a mi, ¿e przebywa³aœ na du¿ym drzewie, które roœnie przedwejœciem do domu.Czy to prawda?".Automatycznie skinê³am g³ow¹ i w tym w³aœnie momencie uœwiadomi³am sobie coœ,co tylko ma³py o ma³ych mózgach mog³y nie wzi¹æ pod uwagê.To wielkie drzeworos³o po wschodniej stronie domu, do której dot¹d nie mog³am mieæ dostêpu.T¹czêœæ terenu mog³am obserwowaæ jedynie z oddalonego punktu na wzgórzach.Toodkrycie wywo³a³o we mnie podniecenie, poniewa¿ cieszy³am siê zperspektywicznej mo¿liwoœci poznawania terytorium, które by³o dla mnie dot¹dzakazane.Mój zachwyt zosta³ przerwany przez Emilito, który potrz¹sn¹³ g³ow¹, jakby siênade mn¹ litowa³ – “Co tam robi³aœ, biedna dziewczyno?"- zapyta³ klepi¹c mnielekko w ramiê.“Nic nie robi³am” – odpowiedzia³am czyni¹c krok do ty³u.Wmosekjaki siê nasuwa³dotyczy³ tego, ¿e zapewne zrobi³am coœ niew³aœciwego i z tego powodu zosta³amzawieszona na drzewie jako rodzaj kary.“W tej chwili nie mam zamiaru prowadziæ œledztwa” – powiedzia³ uœmiechaj¹c siê– “Nie musisz ze mn¹ walczyæ.Niejestem nikim wa¿nym.Jestem dozorc¹, osob¹wynajêt¹ do pracy.Nie jestem jednym z rodziny ".“Nie dbam o to, kim jesteœ"- powiedzia³am sapi¹c – “Mówiê ci, ¿e niczego niezrobi³am".“W porz¹dku.Jeœli nie masz ochoty o tym mowie, jest to dla mnie w porz¹dku” –powiedzia³ i odwróci³ siê kieruj¹c siê ku kuchni.“Nie ma tu o czym mowie” – krzyknê³am chc¹c mieæ ostatnie s³owo.Nie mia³am ¿adnych trudnoœci z krzyczeniem na niego.Nie odwa¿y³abym siêuczyniæ tego wobec kogoœ kto by³ m³ody i przystojny.By³am zaskoczona tym, ¿e ponownie krzyknê³am – “Nie dawaj mi niejasnychinformacji.Nelida upowa¿ni³a mnie do tego, abym zarz¹dza³a domem.Tutaj jajestem szefem.Napisa³a to w swoim liœcie".Emilito podskoczyù niczym raýony piorunem – “Jesteú kimú dziwnym” – wyrnamrotaù.Nastæpnie odchrzàknàù i wrzasnàù na mnie – “Nie waý siæ podejúã ani trochæbliz£J.Jestem byæ mo¿e stary, lecz jednoczeœnie dostatecznie silny.Praca tutaj nieoznacza jastawiama karku czy te¿ ryzyka, by byæ zranionym przez idiotê.Skoñczy³em".Nie wiedzia³am, co robiæ dalej – “Zaczekaj chwilê” – powiedzia³amprzepraszaj¹co.Nie mia³am zamiaru podnosiæ g³osu, lecz jestem strasznienerwowa.Nelida oraz Klara pozostawi³y mnie tutaj bez s³owa wyjaœnienia czy te¿uprzedzenia".“Dobrze.Równie¿ nie mam zamiaru krzyczeæ” – odpowiedzia³ tym samymprzepraszaj¹cym tonem, co ja – “Próbowa³em siê tylko dowiedzieæ, dlaczego oneciê zawiesi³y na drzewie.Nie mia³em zamiaru przeprowadzaæ œledztwa".“Uwierz mi, panie” – powiedzia³am, – “ze nie uczyni³am nic z³ego".“Dlaczego wiêc znajdowa³aœ siê na drzewie?.Ci ludzie s¹ bardzo powa¿ni.Niezrobiliby tego tak po prostu pod wp³ywem kaprysu.Poza tym j est j asne, ¿e jestes j edn¹ spoœród nich.Jeœli.Nelida pozostawi³a ci kartkê z informacj¹, ¿emasz zaopiekowaæ siê domem, oznacza to, zejestescie przyjació³kami.Nie dajeona tak ³atwo swego czasu do dyspozycji innym ludziom".“Prawd¹jest” – powiedzia³am, – “ze naprawdê nie wiem, dlaczego oni mniezawiesili na drzewie.By³am zNelid¹w lewej czêœci domu, a nastêpn¹ rzecz¹,jak¹pamiêtamjest to, ¿e obudzi³am siê ze obola³ym karkiem zwisaj¹c z drzewa.By³am tym przera¿ona".Przypominaj¹c sobie tê sytuacjê, kiedy zwisa³am z drzewa, mimowolnie zaczê³amczuæ strach i podniecenie.Moje cia³o dr¿a³o i poci³am siê stoj¹c przed tymobcym mê¿czyzn¹.“By³aœ w lewej czêœci domu?".Jego oczy poszerzy³y siê i wyraz zdziwienia natwarzy wydawa³ siê byæ prawdziwy.“Przez chwilê tam by³am, lecz nagle wszystko sta³o siê niewyraŸne ipociemnia³o” – powiedzia³am.“I co widzia³aœ?".“Widzia³am ludzi na korytarzu, bardzo wielu".“Ilu ich by³o?.Czy mog³abyœ powiedzieæ?".“Korytarz by³ pe³en ludzi.Byæ mo¿e by³o ich dwudziestu lub trzydziestu".“Tak wielu1.Jakie to niezwyk³e1".“Co w tym jest dziwnego, proszê pana?".poniewa¿ w tamtym dniu nie by³o tak wiele osób w tym domu.Przebywa³o tutajlajwyzej dziesiêæ osób.Jestem tego pewien, poniewa¿ jestem dozorc¹".“Co to wszystko znaczy?".“Naprawdê nie wiem1.Jednak wydaje mi siê, ¿e to z tob¹jest coœ nie wporz¹dku".Mój ¿o³¹dek skurczy³ siê, jakby znana chmura ciê¿kich uczuæ ponownie na mnie.Siad³a.Mia³am podobne objawy, jak w dzieciñstwie podczas pewnej wizyty wgabme-Cle lekarza, który stwierdzi³, ¿e cierpiê nam n nukle ze.Nie wiedzia³am, co to j est takiego, lecz czu³am siê j ak skazaniec.Patrz¹c natwarze u**zi wokó³ czu³am, ¿e oni te¿ mnie tak traktuj¹.Kiedy lekarz mia³zamiar zrobiæ mi ^sfrzyk z penicyliny, zaczê³am krzyczeæ i zemdla³am.“W porz¹dku, zaczekaj nieco"- powiedzia³ dozorca – “Nie ma sensu popadaæ wtakie zmartwienie, jak to robisz w tej chwili.Nie chcia³em zraniæ twoichuczuæ.Pozwól, ¿e powiem ci, co mi wiadomo o uprzê¿y.Mo¿e to wyjaœni pewnerzeczy.Oni stosuj¹j¹ wówczas, kiedy osoba, któr¹ w³aœnie zajmuj¹ siê jest jest trochêszalona".“Co pan ma na myœli?".“Nazywaj mnie.Emihto” – powiedzia³ uœmiechaj¹c siê – “Proszê, nie mów do mnie'pan'.Mo¿esz mnie tak¿e nazywaæ dozorc¹, takjak wszyscy tytu³uj¹.Johna.Michaela Abelar nagualem.PójdŸmy teraz do kuchni, gdzie bêdziemy mogli usi¹œæbardziej wygodnie i porozmawiaæ.Wesz³am za nim do kuchni i usiad³am.Wla³ do mojej miski gor¹c¹ wodê iprzyniós³ mi do sto³u.“Teraz chcê powrocie do kwestii uprzê¿y” – powiedzia³ sadowi¹c siê na ³awienaprzeciwko mnie.“To urz¹dzenie ma za zadanie leczenie umys³owych przypad³oœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL