[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie gardŸ mn¹.Przepraszam.Jakub by³ wœciek³y i rozgoryczony.Wœciek³y na siebie, ¿e zgodzi! siê na to.Inie chodzi³o mu nawet o to, ¿e ryzykowa³ absolutnie wszystko, co osi¹gn¹³ wswoim ¿yciu, ¿e sta³ siê po raz drugi œwiadomie - bo przecie¿ nieprzymuszonywyrazi³ na to zgodê - pomocnikiem faceta, który zaopatruje æpunów; najbardziejbola³o go to, ¿e Jim tak go rozczarowa³.¯e tak perfidnie wykorzystuje ichprzyjaŸñ.Czu³ siê zdradzony.Obieca³ mu przecie¿, ¿e tamten raz sprzed trzech miesiêcy by³ „naprawdêpierwszy i ostatni", „¿e teraz tylko sp³aci d³ugi i wyjdzie z tego kana³u" i ¿e„mo¿e to zrobiæ tylko tutaj, bo przecie¿ nikt nie wpadnie na to, ¿e w Tulane nagenetyce kroj¹ mia³", jak nazywa³ to swoje porcjowanie.Dzisiaj, gdy Jim przed godzin¹ zapuka³ do drzwi jego biura, nie przysz³o mu dog³owy, ¿e znowu ma „towar".Stan¹³ z t¹ walizk¹ przykut¹ do lewego przegubu iz trudem ukrywaj¹c dr¿enie g³osu, powiedzia³:- Jak tego nie pokrojê dzisiejszej nocy u ciebie, to ju¿ nigdy nie bêdê móg³ciê przywieŸæ do szko³y rano.Pozwól.b³agam.Pozwoli³.Przez ca³y czas sta³ odwrócony do niego plecami, kipia³ z wœciek³oœci imilcza³.Nie chcia³ na to patrzeæ.Taka naiwna wiara dziecka, ¿e gdy siê zamknie oczy, to wcale nie jest ciemno.Wróci³ do biurka, dopiero gdy Jim zatrzasn¹³ za sob¹ drzwi.Na klawiaturze jego komputera le¿a³ klucz do kajdanek, którymi Jim przykuwa³siê dla pewnoœci do walizki z koksem i dwa ma³e foliowe woreczki z bia³ymproszkiem.Dla niego.Ostatnim razem, gdy Jim pakowa³ u niego towar, te¿ spróbowa³ kokainy.W pewnym momencie, gdy jego biurko by³o w po³owie pokryte foliowymiworeczkami, Jim odszed³ od wagi, zdj¹³ ze œciany star¹ fotografiê w drewnianejramie, zdmuchn¹³ kurz ze szk³a i zacz¹³ je podgrzewaæ p³omieniem zapalniczki.Wysypa³ zawartoœæ jednego woreczka na wysuszon¹ szklan¹ powierzchniê ipodzieli³ bia³y proszek na trzy równe paski o d³ugoœci oko³o 8 cm.Nastêpniezapali³ papierosa, wyj¹³ z portfela oprawion¹ w drewienko po³owê ¿yletki izacz¹³ po kolei szatkowaæ proszek w paskach.Trwa³o to oko³o piêciu minut.Potem wydoby³ z kieszeni zmiêty zielony banknot, zwin¹³ go w rurkê i wepchn¹³jej koniec w nos.Nachyli³ siê nad jednym z pasków proszku i wci¹gn¹³ ca³y.Drobne resztki, które zosta³y na szkle, zebra³ zmoczonym œlin¹ kciukiem irozprowadzi³ na dzi¹s³ach.Potem odwróci³ siê do Jakuba, wyci¹gn¹³ rêkê zezwiniêt¹ jednodolarówk¹ i uœmiechaj¹c siê do niego, powiedzia³:- Spróbuj.Bêdzie ci dobrze.Ja stawiam.Choæ obserwowa³ ca³y ten ceremonia³ Jima z nieukrywanym zdumieniem, nie waha³siê ani chwili.Podszed³ do biurka, wetkn¹³ koniec rurki w nozdrze i jednymwdechem wci¹gn¹³ ca³¹ kreskê.Poczu³ natychmiast lekkie zimno i wyraŸneodrêtwienie w nosie.Wróci³ na swoje krzes³o przy monitorze, usiad³ wygodnie iczeka³.Ciekawoœæ miesza³a siê z niepokojem.Po kilku minutach poczu³ wyraŸnie, ¿e zmêczenie, spowodowane szesnastomagodzinami intensywnej pracy, mija.Mia³ uczucie œwie¿oœci, si³y, energii.Móg³zaczynaæ nastêpnych szesnaœcie godzin.A jeszcze niedawno, zanim przyszed³Jim, pada³ ze zmêczenia i cuci³ siê smolist¹ kaw¹ i papierosami.Nagle by³rzeœki jak po porannym zimnym prysznicu po d³ugiej, spokojnie przespanej nocy.To by³o coœ.Odrobin¹ proszku zawieraj¹c¹ 25 po³¹czonych ze sob¹ atomów oszuka³ swoje cia³oi mózg.Nagle poczu³ siê tak¿e silny, b³yskotliwy i wyj¹tkowo bystry.Wydawa³omu siê, ¿e gdyby teraz zacz¹³ programowaæ, napisa³by najlepszy program swojego¿ycia.I wcale nie mia³ uczucia, ¿e nie jest sob¹.Jak najbardziej czu³, ¿e to w³aœnieon, ten sam Jakub, tyle tylko ¿e nabra³ niezwyk³ego znaczenia.Ju¿ nie mia³lêków i obaw, ¿adnych w¹tpliwoœci i rozterek.Mia³ za to zawsze racjê.Przez krótk¹ chwilê delektowa³ siê tym uczuciem.Zaczyna³ rozumieæ, ¿e ludziemog¹ chcieæ fundowaæ sobie takie stany czêœciej.Szczególnie s³abi ludzie lub musz¹cy poczuæ si³ê albo przynajmniej zagraæsilnych.Wystarczy kilka gramów zwi¹zku chemicznego, sprawna b³ona œluzowa ijest siê bardzo wa¿n¹, m¹dr¹, siln¹, dowcipn¹, urocz¹, elokwentn¹, czaruj¹c¹,œwiadom¹ swojej si³y osob¹, któr¹ zawsze chcia³o siê byæ.Trwa to zazwyczajgóra kilkanaœcie minut, kosztuje kilkadziesi¹t dolarów, jest nielegalne,uzale¿nia, uszkadza serce i mózg.Ponadto póŸniej ma siê gigantycznego kaca,którego nie mia³oby siê nawet po hektolitrze ¿ywego zacieru.Kokaina nie wywo³uje ¿adnych halucynacji, kolorowych snów i wra¿enia unoszeniasiê nad zroszon¹ letni¹ ros¹ ³¹k¹ pe³n¹ motyli i nagich nimf.To nie ten zwi¹zek chemiczny.Ten jest zbyt drogi, aby marnowaæ go na takie banalne stany, które na dobr¹sprawê mo¿e za³atwiæ dobra muzyka, butelka wina lub zakochanie.Z kokain¹ prze¿ywa siê sny o potêdze.Po kokainie ma siê lepsze geny.I jestsiê dzieckiem znacznie lepszego Boga.Tego nie za³atwi cz³owiekowi ¿adne wino,¿adna muzyka i ¿adna kobieta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL