[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak to siê co do mnie nie pomyli³eœ?Widzisz drogi panie Baggins.Baggins.– Mój rozmówca na chwilê zamilk³, jakgdyby rozwa¿aj¹c brzmienie mojego nazwiska – Baggins.To dobre nazwisko.Dobre do wielkich rzeczy.Muszê to zapamiêtaæ.By³em bardzo zadowolony, ¿e podoba mu siê moje nazwisko.Chrz¹kn¹³em jednakznacz¹co, próbuj¹c jeszcze raz zwróciæ na siebie jego uwagê.Nie zd¹¿y³emprzecie¿ jeszcze zapytaæ o drogê.Tak pamiêtam o tobie drogi Bilbo.– Ilúvatar popatrzy³ na mnie uœmiechaj¹c siêprzyjaŸnie.– Tak tylko siê zamyœli³em.A wracaj¹c do twojego pytania.Widziszpracujê w³aœnie nad pewn¹ pieœni¹.Powiedzmy, ¿e jej motywem przewodnim jesthistoria.Siedzê tu sobie i uk³adam kolejne zwrotki.Jednak ju¿ od jakiegoœczasu nie mogê przebrn¹æ przez pewien fragment.Postanowi³em wiêc spotkaækogoœ, kto bêdzie zorientowany w ca³ej sprawie.Ale w jakiej sprawie? – Spyta³em zaskoczony.– I sk¹d wiedzia³eœ o tym, ¿e tutrafiê.Przecie¿ gdybym siê nie zagubi³.Nie przejmuj siê tym.Kiedy skoñczymy wska¿ê ci w³aœciw¹ drogê.Przyjmij, ¿espotkaliœmy siê w³aœnie w tym celu, ¿ebyœ mi pomóg³.Niczym innym siê niemartw.Ale jak ja, hobbit nie maj¹cy pojêcia o tworzeniu historycznych pieœni mam ciPanie pomóc? – Spyta³em, ca³kiem sko³owany obrotem sprawy.O! To nic wielkiego.Myœlê, ¿e wystarczy, ¿e us³yszê jak¹œ hobbick¹ melodiê.Myœlê, ¿e to hobbici bêd¹ odpowiedzi¹.Ale ja nie znam Panie ¿adnych godnych waszego ucha melodii hobbickich.Mo¿ejakieœ elfie, ale i tak nie potrafi³bym jej zagraæ.Nie przejmuj siê.Gdybym potrzebowa³ elfiej pieœni wezwa³bym jakiegoœ elfa.Wystarczy, ¿e zaœpiewasz mi jak¹œ prost¹ piosenkê.Nie przejmuj¹c siê ju¿ jego innymi s³owami, postanowi³em spe³niæ jego ¿yczenie.Pomyœla³em, ¿e mo¿e potem zgodzi siê zagraæ mi jakiœ fragment tej swojejmelodii.Po krótkim namyœle postanowi³em wybraæ piosenkê, która najbardziejpasowa³a do mojej sytuacji:Wiod¹, wiod¹ drogi w œwiat,Wœród lesistych gór zieleni,W mrocznych grotach znacz¹c œlad,Wœród zb³¹kanych mkn¹c strumieni.Poprzez zimny bia³y œnieg,£¹ki kwietne i majowe,Omijaj¹c skalny brzegI pagóry ksiê¿ycowe.Wiod¹, wiod¹ drogi w œwiat,Pod gwiazdami mkn¹ na niebie -Choæ wêdrowaæ ka¿dy rad,W koñcu wraca w dom, do siebie.W tym momencie zda³em sobie sprawê, z tego, ¿e tak w³aœnie to tylko tegopragn¹³em.W³aœnie w tym momencie, na tej czarodziejskiej polanie, zrozumia³em,¿e ju¿ czas, aby osi¹œæ gdzieœ na sta³e, ¿e ju¿ czas zakoñczyæ przygody.Kiedy tak sta³em, zdumiony w³asnym odkryciem, melodia, która akompaniowa³a miju¿ od pewnego czasu, teraz kiedy zamilk³em, sama koñczy piosenkê.Wydawa³o misiê, ¿e ca³a polanka; drzewa i krzewy odpowiadaj¹ melodii prawie ¿ezrozumia³ymi œ³owami:Oczy, które ognia dziwOgl¹da³y - i pieczary,Patrz¹ czule w zieleñ niwI kochany domek stary.Jednak kiedy melodia powinna siê urwaæ, Ilúvatar zacz¹³ j¹ jeszcze raz, nadaj¹cjej to samo piêkno, które mia³a poprzednia melodia.Tym razem, w prostejmelodii starej piosenki s³ysza³em têtent kopyt i wielkie bitwy, wspania³eprzygody.Kiedy melodia umilk³a, sta³em rozdarty pomiêdzy piêknem tego nowegobrzmienia znanych mi dobrze nut, a chêci¹ porzucenia przygód.Ilúvatarpopatrzy³ na mnie z uœmiechem.Dziêkujê ci drogi Bilbo.Odnajdziesz to czego szukasz.I nie k³opocz siê zgub¹,pomogê ci, ¿eby nie by³ to taki wielki problem.Zaufaj mi.IdŸ tamt¹ œcie¿k¹,–wskaza³ na w¹sk¹ œcie¿ynke za sob¹.– a wkrótce do³¹czysz do przyjació³.Poczu³em, ¿e nie potrafiê nie pos³uchaæ tego polecenia.Szed³em wiêc wskazan¹œcie¿k¹, rozmyœlaj¹c nad tym ca³ym zdarzeniem.Rzeczywiœcie wkrótce dostrzeg³emczekaj¹c na mnie towarzyszy.Zdziwili siê trochê na mój widok, kiedy jednakopowiedzia³em o swoim spotkaniu z czarodziejem Ilúvatar’em pokiwali znacz¹cog³owami, poczym bez dalszych wyjaœnieñ ruszyliœmy w drogê.Do dziœ zastanawiamnie, dlaczego tego nie skomentowali.Mo¿e czarodziej Ilúvatar to nie jestpostaæ o której siê rozmawia z hobbitami.I jeszcze jedno! Od tamtej rozmowy nie mia³em ju¿ ataków.Nigdy nie obudzi³emsiê nêkany g³odem.Nigdy wiêcej nie utraci³em te¿ kontroli nad moim cia³em.Dziwne, prawda?Dalsza nasza podró¿ przebiega³a ju¿ spokojnie i bez wiêkszych niespodzianek.Pokilku dniach dotarliœmy do Domu Erlonda Pó³elfa, gdzie jak siê okaza³o nieczeka³ na nas ¿aden krasnolud, ale Czarodziej Gandalf.Po kilku gniewnychspojrzeniach i uwagach rzucanych przez ura¿one krasnoludy opowiedzia³ nam oswoich obserwacjach i domys³ach.Wtedy te¿ wyzna³, ¿e ca³y ten pomys³ z pilnymwezwaniem krasnoludów w celu wyjaœnienia spraw maj¹tkowych mia³ tylko na celuzwabienie mnie do Rivendell.Chcia³ bowiem mieæ mnie na oku, co teraz, kiedyznam ju¿ historiê wszystkich powierników Pierœcienia wydaje mi siê ca³kiems³uszne.Poza tym wcale nie mia³em o to do niego pretensji, zrozumia³em bowiem,¿e jestem ju¿ zbyt stary na przygody, a dwór Elronda oferowa³ wszystko costaremu Hobbitowi jest do szczêœcia potrzebne.Wspomnê jeszcze, ¿e moikrasnoludzcy towarzysze tak¿e zaniechali swoich z³oœci, kiedy tylko Gandalfopowiedzia³ im o ukrytym z pó³nocnych górach skarbie.Upewniwszy siê tylko, ¿enaprawdê zamierzam pozostaæ w Rivendell wyruszyli w drogê.Dosz³y mnie potems³uchy, ¿e wszyscy trzej wyszli z tej wyprawy bardzo bogaci, i bodaj¿e po dziœdzieñ ¿yj¹ szczêœliwi gdzieœ po drugiej stronie Gór.Jeœli zaœ chodzi o mnie,to nie zdobêdê siê chyba ju¿ na ¿adn¹ wyprawê.Mo¿e gdyby pozwolono mi odnieœæPierœcieñ zamiast Froda.Chocia¿.Elfy coraz czêœciej wspominaj¹ o SzarejPrzystani.Kto wie.Kto wie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL