[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie uleg³y.Dlaczego tak by³o, okaza³o siêna jednym z pierwszych biwaków.- Zaczekaj chwilê, Geralt - zacz¹³ poeta, rozgl¹daj¹c siê i pochrz¹kuj¹c.- Niespiesz siê tak do obozu.Chcemy tu, na osobnoœci, porozmawiaæ z tob¹, ja iMilva.Chodzi o.No, o Regisa.- Aha - WiedŸmin po³o¿y³ na ziemi narêcze chrustu.- Zaczêliœcie siê baæ?Rych³o w czas.- Przestañ - skrzywi³ siê Jaskier.- Zaakceptowaliœmy go jako towarzysza,zadeklarowa³ nam pomoc w poszukiwaniach Ciri.Moj¹ w³asn¹ szyjê wyci¹gn¹³ zpêtli, tego mu nie zapomnê.Ale, cholera, odczuwamy coœ w rodzaju lêku.Dziwiszsiê? Ca³e ¿ycie tropi³eœ i zabija³eœ takich jak on.- Jego nie zabi³em.I nie zamierzam.Wystarczy ci ta deklaracja? Jeœli nie, tochoæ ¿al przepe³nia mi serce, nie jestem w stanie uleczyæ ciê ze stanówlêkowych.To paradoksalne, ale wœród nas jedynym znaj¹cym siê na leczeniu jestw³aœnie on, Regis.- Powiedzia³em, przestañ - zdenerwowa³ siê trubadur.Nie rozmawiasz z Yennefer,daruj sobie i nam pokrêtn¹ elokwencjê.Odpowiedz prosto na proste pytanie.- Zadaj je.Bez pokrêtnej elokwencji.- Regis to wampir.Nie jest tajemnic¹, czym ¿ywi¹ siê wampiry.Co bêdzie, gdyon porz¹dnie zg³odnieje? Tak, tak, widzieliœmy, jad³ rybn¹ polewkê, od tamtejpory jada wraz z nami, zupe³nie normalnie, jak ka¿de z nas.Ale czy.czybêdzie w stanie zapanowaæ nad ¿¹dz¹.Geralt, Czy ja ciê muszê ci¹gn¹æ zajêzyk?- Zapanowa³ nad ¿¹dz¹ krwi, choæ by³ blisko, gdy twoja la³a ci siê ze ³ba.Gdyciê opatrzy³, nawet palców nie obliza³.A wtedy, podczas pe³ni, gdyœmy popilisiê mandragorowym bimbrem i pospali w jego sza³asie, mia³ œwietn¹ okazjê, bysiê do nas dobraæ.Sprawdzi³eœ, czy masz œlady na twej ³abêdziej szyi?- Nie szydŸ, wiedŸminie - burknê³a Milva.- Ty przecie wiêcej wiesz ow¹pierzach niŸli my.Z Jaskra podkpiwasz, tedy mnie odpowiedz.Ja w puszczywyros³am, do szkó³ nie chodzi³am, ciemna jestem.W¿dy nie moja to wina, niegodzi siê drwiæ.Ja, wstyd powiedzieæ, to¿ trochê bojam siê tego.Regisa.- Niebezpodstawnie - kiwn¹³ g³ow¹.- To tak zwany wy¿szy wampir.Niezwykleniebezpieczny.Gdyby by³ naszym wrogiem, ja ba³bym siê go równie¿.Ale, dodiab³a, on z nie znanych mi przyczyn jest naszym towarzyszem.W³aœnie prowadzinas na Caed Dhu, do druidów, którzy mog¹ pomóc mi w zdobyciu informacji o Ciri.Jestem zdesperowany, chcê tedy spróbowaæ tej szansy, nie zrezygnujê z niej.Dlatego zgadzam siê na jego wampirze towarzystwo.- Tylko dlatego?- Nie - odrzek³ z lekkim oci¹ganiem, ale wreszcie zdecydowa³ siê na szczeroœæ.- Nie tylko.On.On zachowuje siê w sposób prawy.W obozie nad Chotl¹,podczas s¹du nad dziewczyn¹, nie zawaha³ siê dzia³aæ.Choæ wiedzia³, ¿e go tozdemaskuje.- Wyci¹gn¹³ roz¿arzon¹ podkowê z ognia - przypomnia³ sobie Jaskier.- Ba, przezkilka bitych chwil trzyma³ j¹ w d³oni i nawet siê nie skrzywi³.¯adne z nas niezdo³a³oby powtórzyæ tej sztuki nawet z pieczonym kartoflem.- Jest niewra¿liwy na ogieñ.- Co jeszcze potrafi?- Mo¿e, gdy zechce, staæ siê niewidzialny.Mo¿e spojrzeniem zauroczyæ, wprawiæw g³êboki sen, zrobi³ to z wartownikami w obozie Vissegerda.Przybieraæ postaænietoperza i lataæ jak nietoperz.Myœlê, ¿e mo¿e tych rzeczy dokonywaæ tylkonoc¹ i tylko w czasie pe³ni.Ale mogê siê myliæ.Ju¿ ³adnych kilka razy mniezaskoczy³, mo¿e jeszcze coœ mieæ w zanadrzu.Podejrzewam, ¿e on jest niezwyk³ynawet wœród wampirów.Doskonale upodabnia siê de cz³owieka, i to od lat.Koniei psy, mog¹ce wyczuæ jego prawdziw¹ naturê, myli zapachem zió³, które stale maprzy sobie.Ale mój medalion te¿ na niego nie reaguje, a powinien.Powtarzam,jego nie mo¿na mierzyæ zwyk³¹ miark¹.O resztê zapytajcie go sami.To nasztowarzysz, Nie powinno byæ miêdzy nami niedomówieñ, a tym bardziej wzajemnychnieufnoœci i obaw.Wracamy do obozu.Pomó¿cie mi z tym chrustem.- Geralt?- S³ucham, Jaskier.- Gdyby.No, pytam czysto teoretycznie.Gdyby.- Nie wiem - odpowiedzia³ uczciwie i szczerze.- Nie wiem, czy zdo³a³bym gozabiæ.Doprawdy wola³bym nie spróbowaæ.- Jaskier wzi¹³ sobie do serca radê wiedŸmina, postanowi³ wyjaœniæ niejasnoœcii rozwiaæ w¹tpliwoœci.Uczyni³ to, gdy tylko wyruszyli w dalsz¹ drogê.Uczyni³to z w³aœciwym sobie taktem.- Milva! - zawo³a³ nagle w czasie jazdy, zezuj¹c na wampira.- Mog³abyœ ruszyæprzodem z twoim ³ukiem, kropn¹æ strza³¹ jakiegoœ jelonka albo kabana.Dosyæmam, cholera, je¿yn i grzybów, ryb i szcze¿ui.Zjad³bym dla odmiany kawa³ekprawdziwego miêsa.Co ty na to, Regis?- S³ucham? - wampir podniós³ g³owê znad szyi konia.- Miêso! - powtórzy³ dobitnie poeta.- Namawiam Milvê na polowanie.Zjad³byœœwie¿ego miêsa?- Zjad³bym.- A krwi, œwie¿ej krwi popi³byœ?- Krwi? - Regis prze³kn¹³ œlinê.- Nie.Jeœli chodzi o krew, dziêkujê.Ale wy,jeœli macie ochotê, nie krêpujcie siê.Geralt, Milva i Cahir zachowywali ciê¿kie, grobowe milczenie.- Wiem, w czym rzecz.Jaskier - powiedzia³ wolno Regis.- I niech mi bêdziewolno uspokoiæ ciê.Jestem wampirem, owszem.Ale nie pijê krwi.- Milczenie sta³o siê ciê¿kie jak o³Ã³w.Ale Jaskier nie by³by Jaskrem, gdybyrównie¿ milcza³.- Chyba Ÿle mnie zrozumia³eœ - rzek³ pozornie niefrasobliwie.- Nie chodzi mio.- Ja nie pijê krwi - przerwa³ Regis.- Od dawna.Odzwyczai³em siê.- Jak to, odzwyczai³eœ?- Zwyczajnie.- Doprawdy, nie pojmujê.- Wybacz.To sprawa osobista.- Ale.- Jaskier - WiedŸmin nie wytrzyma³, odwróci³ siê w siodle.- Regis przed chwil¹powiedzia³ ci, byœ siê odpieprzy³.Uj¹³ to tylko grzeczniej.B¹dŸ tedy uprzejmyzamkn¹æ wreszcie gêbê.*****Posiane ziarno niepokoju i niepewnoœci zakie³kowa³o jednak i wzesz³o.Gdyzatrzymali siê na nocleg, atmosfera wci¹¿ by³a ciê¿ka i napiêta, nieroz³adowa³a jej nawet strzelona przez Milvê nad rzeczk¹ t³usta, oœmiofuntowachyba gêœ bemikla, któr¹ oblepili glin¹, upiekli i zjedli, ogryzaj¹c do czystenajmniejsz¹ nawet kosteczkê.Zabili g³Ã³d, ale niepokój pozosta³.Rozmowa nieklei³a siê pomimo tytanicznych wysi³ków Jaskra.Gadanie poety sta³o siêmonologiem, tak wyraŸnie oczywistym, ¿e wreszcie on sam te¿ te¿ zauwa¿y³ izamkn¹³ siê.Panuj¹c¹ przy ognisku grobow¹ ciszê zak³Ã³ca³ jedynie chrzêst¿utego przez konie siana.Mimo póŸnej pory nikt jednak nie sposobi³ siê jakoœ do snu.Milva grza³a wodê wzawieszonym nad ogniem kocio³ku i rozprostowywa³a nad par¹ zmiête lotki strza³Cahir reperowa³ zerwan¹ klamrê buta.Geralt struga³ patyk.A Regis wodzi³oczami po wszystkich po kolei.- No, dobrze - powiedzia³ wreszcie.- Widzê, ¿e to nieuniknione.Zdaje siê, ¿eju¿ dawno powinienem by³ wam wyjaœniæ pewne sprawy.- Nikt od ciebie tego nie wymaga - Geralt wrzuci³ do ogniska d³ugo i namiêtniestrugany ko³ek i podniós³ g³owê.- Ja nie potrzebujê twoich wyjaœnieñ.Jestemtypem staromodnym, gdy wyci¹gam do kogoœ rêkê i akceptujê jako kompana, te dlamnie znaczy wiêcej, ni¿ kontrakt zawarty w przytomnoœci notariusza.- Te¿ jestem staromodny - odezwa³ siê Cahir, wci¹¿ schylony nad butem.- Nie znam inszych mód - rzek³a sucho Milva, wsuwaj¹c kolejn¹ strza³ê wunosz¹c¹ siê z kocio³ka parê.- Gadaniem Jaskra siê nie przejmuj - doda³ wiedŸmin.- On ju¿ taki jest.A namzwierzaæ siê ani t³umaczyæ nie musisz.Myœmy te¿ ci siê nie zwierzali.- Mniemam jednak - uœmiechn¹³ siê lekko wampir - ¿e zechcecie wys³uchaæ tego,co chcê powiedzieæ, wcale nie musz¹c? Odczuwam potrzebê szczeroœci wobec osób,do których wyci¹gam rêkê i akceptujê jako kompanów.Tym razem nikt siê nie odezwa³.- Zacz¹æ nale¿y od tego - powiedzia³ po chwili Regis - ¯e bezzasadne s¹wszelkie obawy, mog¹ce siê wi¹zaæ z moj¹ wampirz¹ natur¹.Nie rzucê siê nanikogo, nie podkradnê noc¹, by zatopiæ zêby w szyi œpi¹cego.I nie chodzi tylkoo mych towarzyszy, do których mam stosunek nie mniej staromodny ni¿ inni obecnitu staromodni.Ja nie tykam krwi.W ogóle i nigdy.Odzwyczai³em siê od niej,gdy sta³a siê dla mnie problemem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL