[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wy³aŸ, Bonhart!- Wy³aŸ, Bonhart! - podjê³y chórem Szczury.- Wy³aŸ, Bonhart!Z wnêtrza dobieg³y kroki.Powolne i ciê¿kie.Mistle poczu³a dreszcz, biegn¹cypo karku i ramionach.Bonhart stan¹³ w drzwiach.Szczury odruchowo cofnê³y siê o krok, obcasy wysokich butów wpar³y siê wziemiê, d³onie skoczy³y ku rêkojeœciom mieczy.£owca nagród swój miecz trzyma³pod pach¹.W ten sposób mia³ wolne rêce - w jednej trzyma³ obrane ze skorupkijajko, w drugim glonek chleba.Wolno podszed³ do barierki, spojrza³ na nich z góry, z wysoka.Sta³ na ganku, asam by³ wielki.Olbrzymi, choæ chudy jak ghul.Patrzy³ na nich, wodzi³ wodnistymi oczyma po wszystkich po kolei.Potem odgryz³najpierw kawa³ek jajka, potem kawa³ek kromki.- A gdzie Falka? - spyta³ niewyraŸnie.Drobinki ¿Ã³³tka spad³y z mu z w¹sów iwarg.*****- PêdŸ, Kelpie! PêdŸ, œliczna! PêdŸ, ile si³! Kara klacz zar¿a³a g³oœno,wyci¹gaj¹c szyjê w karko³omnym cwale.¯wir gradem bi³ spod kopyt, choæ wydawa³osiê, ¿e kopyta ledwo dotykaj¹ ziemi.Bonhart przeci¹gn¹³ siê leniwie, skrzypi¹c skórzanym kubrakiem, powolinaci¹gn¹³ i starannie poprawi³ ³osiowe rêkawice.- Jak¿e to tak? - wykrzywi³ siê.- Chcecie mnie zabiæ? A za co niby?- A za Muchomorka, ¿eby daleko nie szukaæ - odrzek³ Kayleigh.- I dla zabawy - doda³a Iskra.- I dla œwiêtego spokoju - dorzuci³ Reef.- Aaaa - powiedzia³ wolno Bonhart.- To o to siê rozchodzi! A jak obiecam, ¿ewam spokój dam, poniechacie mnie?- Nie, ty siwy psie, nie poniechamy - uœmiechnê³a siê uroczo Mistle.- Znamyciê.Wiemy, ¿e nie darujesz, ¿e bêdziesz siê wlók³ naszym tropem i czeka³ naokazjê, by któreœ z nas pchn¹æ w plecy.WychodŸ!- Poma³u, poma³u - Bonhart uœmiechn¹³ siê, rozci¹gaj¹c z³owrogo usta pod siwymiw¹sami.- Zapl¹saæ zawsze zd¹¿ymy, nie ma siê co ekscytowaæ.Wpierw z³o¿ê wampropozycjê, Szczury.Pozwolê wam wybraæ, wy zaœ zrobicie pod³ug woli.- Co tam mamroczesz, stary grzybie? - krzykn¹³ Kayleigh, garbi¹c siê.- GadajwyraŸniej!Bonhart pokiwa³ g³ow¹ i podrapa³ siê w udo.- Nagroda za was jest, Szczury.Niema³a.A ¿yæ trzeba.Iskra parsknê³a jak¿bik, po ¿biczemu rozwieraj¹c oczy.Bonhart skrzy¿owa³ ramiona na piersi,bior¹c miecz w zgiêcie ³okcia.- Niema³a nagroda - powtórzy³ - jest za martwych, za ¿ywych zaœ niewielewy¿sza.Mnie zatem, szczerze powiedziawszy, wszystko jedno.Nic nie mam do wasosobiœcie.Jeszcze wczoraj myœla³em, ¿e zakatrupiê was ot tak, gwoli rozrywki iuciechy, ale sami przyszliœcie, zaoszczêdzaj¹c mi fatygi, za serce ¿eœcie mnietym ujêli.Pozwolê wam tedy wybieraæ.Jak wolicie, bym was wzi¹³: po dobrociczy po z³oœci?Miêœnie na szczêkach Kayleigha zadrga³y.Mistle pochyli³a siê, gotowa do skoku.Giselher chwyci³ j¹ za ramiê.- Chce nas rozwœcieczyæ - sykn¹³.- Pozwól gadaæ kanalii.Bonhart parskn¹³.- No? - powtórzy³.- Po dobroci czy po z³oœci? Ja to pierwsze radzê.Bowidzicie: po dobroci znacznie, ale to znacznie mniej boli.Szczury doby³y broni jak na komendê.Giselher machn¹³ kling¹ na krzy¿, zamar³ wszermierczej postawie.Mistle soczyœcie splunê³a na ziemiê.- ChodŸ tu, koœciany dziadygo - powiedzia³a pozornie spokojnie.- ChodŸ,szubrawcze.Zabijemy ciê jak starego, siwego psa.- A wiêc wolicie po z³oœci - Bonhart, patrz¹c gdzieœ ponad dachy domostw,powoli doby³ miecza, odrzuci³ pochwê.Niespiesznie zszed³ z ganku, pobrzêkuj¹costrogami.Szczury szybko rozstawi³y siê w poprzek uliczki.Kayleigh odszed³ najdalej wlewo, prawie pod mur gorzelni.Obok niego stanê³a Iskra, krzywi¹c w¹skie wargiw swym zwyk³ym, strasznym uœmiechu.Mistle, Asse i Reef odeszli w prawo.Giselher zosta³ poœrodku, wpatrzony w ³owcê nagród spod zmru¿onych powiek.- No, dobra, Szczury - Bonhart rozejrza³ w siê na boki, spojrza³ w niebo, potemuniós³ miecz i poplu³ na ostrze.- Jak pl¹saæ, to pl¹saæ.Graj, muzyko!Skoczyli ku sobie jak wilki, b³yskawicznie, cicho, bez ostrze¿enia.Zawy³y wpowietrzu klingi, wype³niaj¹c uliczkê jêkliwym szczêkiem stali.Pocz¹tkowos³ychaæ by³o tylko szczêk kling, westchnienia, jêki i przyspieszone oddechy.A potem, nagle i niespodziewanie, Szczury zaczê³y krzyczeæ.I umieraæ.Reef wylecia³ z k³êbowiska pierwszy, plasn¹³ plecami o mur, bryzgaj¹c krwi¹ nabrudnobia³e wapno.Za nim wytoczy³ siê chwiejnym krokiem Asse, zgi¹³ siê iupad³ na bok, na przemian kurcz¹c i rozprê¿aj¹c kolana.Bonhart zwija³ siê i skaka³ jak fryga, otoczony migotem i œwistem klingi.Szczury cofa³y siê przed nim, doskakuj¹c, tn¹c i odskakuj¹c, wœciekle, zajadle,bezlitoœnie.I bezskutecznie.Bonhart parowa³, uderza³, parowa³, uderza³,atakowa³, bez przerwy atakowa³, nie dawa³ wytchnienia, narzuca³ tempo.ASzczury siê cofa³y.I umiera³y.Iskra, ciêta w szyjê, pad³a w b³oto, kul¹c siê jak kociê, krew z têtnicysiknê³a na ³ydki i kolana przechodz¹cego nad ni¹ Bonharta.£owca szerokimzamachem odbi³ ataki Mistle i Giselhera, po czym zawirowa³ i b³yskawicznymuderzeniem rozp³ata³ Kayleigha, tn¹c go samym koñcem miecza - od obojczyka a¿po biodro.Kayleigh upuœci³ miecz, ale nie upad³ - skurczy³ siê tylko i obur¹czchwyci³ za pierœ i brzuch, a spod d³oni buchnê³a krew.Bonhart znowu wywin¹³siê spod ciosu Giselhera, sparowa³ atak Mistle i r¹bn¹³ Kayleigha jeszcze raz,tym razem zamieniaj¹c mu bok g³owy w szkar³atn¹ miazgê.Jasnow³osy Szczurupad³, rozbryzguj¹c ka³u¿ê krwi zmieszanej z b³otem.Mistle i Giselher zawahali siê na moment.I zamiast uciekaæ, wrzasnêli jednymg³osem, dziko i wœciekle.I rzucili siê na Bonharta.ZnaleŸli œmieræ.Ciri wpad³a do osady i pocwa³owa³a uliczk¹.Spod kopyt karej klaczy polecia³ybryzgi b³ota
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL