[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żebyś widział listy, które pisze.Daj już spokój i zobaczymy, jak pozwolę ci z tego wybrnąć.Zaczynała się niecierpliwić.- A to pech - powiedziała potrząsając głową.- Ja zawsze trafiam na geniuszy.Chciałam ci powiedzieć, że skoro już wstałam, muszę iść tam, gdzie chodzą panienki, później zjadłabym śniadanie.Dandish odczuł pewną satysfakcję, że przynajmniej te życzenia przewidział.Otworzył drzwi do umywalni i włączył piecyk z przygotowanymi zestawami.Nim Silvie wróciła, kanapki, bekon i gorąca kawa już były gotowe.- Wątpię, żebyś miał papierosa? - powiedziała.- Nie szkodzi, przeżyję.A co z ubraniem? I może byś tak wyszedł, żebym mogła na ciebie spojrzeć? - Przeciągnęła się, ziewnęła i zabrała do jedzenia.Dziewczyna z pewnością wzięła prysznic, co dla usunięcia łuszczącej się skóry wskazane jest zazwyczaj po obudzeniu z zamrożenia.Zniszczone włosy owiązała małym ręcznikiem.Dandish z pewnym ociąganiem zostawił w umywalni niewielki ręcznik, nie przyszło mu jednak na myśl, że jego ofiara owinie sobie nim głowę.Silvie siedziała zamyślona gapiąc się na resztki śniadania i po chwili mentorskim tonem powiedziała:- Rozumiem, że żeglarze międzygwiezdni są zawsze trochę zwariowani.Któż inny chciałby wyjechać na dwadzieścia lat, nawet dla największych pieniędzy.Więc dobrze, jesteś wariatem.Jeżeli jednak mnie budzisz i sam nie wychodzisz, nie odzywasz się do mnie, to nic na to nie poradzę.Rozumiem, że jeżeli nawet na początku nie byłeś lekko szurnięty, to taki tryb życia do tego prowadzi.Może po prostu chcesz trochę towarzystwa? Mogę to zrozumieć.Mogę nawet ci pomóc i nic już na ten temat nie mówić.Chyba że próbujesz nastawić się na coś brutalnego, nieprzyjemnego.Nie wiem, czy możesz.Na pewno nieźle cię prześwietlili, zanim dali ci tę robotę.Ale załóżmy, że tak.Co będzie później? Jeżeli mnie zabijesz, zamkną cię.Jeżeli mnie nie zabijesz, powiem im wszystko, jak wylądujemy, i też cię zamkną.Mówiłam ci o moim wujku.Teraz jego ciało jest gdzieś tam na ciemnej stronie Merkurego, a jego mózg kieruje urządzeniami nawigacyjnymi.Uważasz może, że to nie takie złe? Niestety, wujek Henry tego nie lubi.Nie ma żadnego towarzystwa.Sądzę, że pod tym względem jest mu równie źle jak tobie, poza tym mówi, że stale bolą go przewody ssące.Może naturalnie schrzanić robotę, ale przeniosą go wówczas gdzieś indziej, gdzie będzie jaszcze gorzej.Jedyne więc, co może zrobić, to zacisnąć zęby i znosić to wszystko.Dziewięćdziesiąt lat! Minęło dopiero sześć.To znaczy sześć, kiedy opuściłam Ziemię.Nie byłbyś tym zachwycony.Dlaczego więc nie wyjdziesz i nie porozmawiasz?Pięć czy dziesięć minut później, złoszcząc się, posmarowała jeszcze jedną bułkę masłem i cisnęła z pasją o ścianę, skąd spłukały ją urządzenia czyszczące.Silvie powiedziała:- Diabli z tobą, daj mi chociaż książkę do czytania.Dandish przestał na nią zwracać uwagę.Przez parę minut wsłuchiwał się w szum statku, następnie uruchomił mechanizm wózka reanimacyjnego.Przegrywał już od tak dawna, że wiedział, w którym momencie przerwać.Dziewczyna skoczyła na nogi, kiedy boki wózka odwinęły się.Delikatne macki sięgnęły po nią, wsadziły do środka i zapięły przytrzymujący ją pas.- Przeklęty głupcze! - wykrzyknęła, ale Dandish nie odpowiedział.Maska usypiająca opuściła się na jej twarz.- Poczekaj chwilę - błagała - wcale nie powiedziałam, że nie.- Ale nigdy nie dokończyła, gdyż przeszkodziła jej maska.Po chwili już spała.Owinęła ją plastykowa torba przylegając do twarzy, ciała, nóg, nawet do ręcznika na włosach.Wózek reanimacyjny cicho potoczył się do pomieszczenia chłodniczego.Dandish dalej już nie patrzył.Wiedział, co się stanie, a poza tym urządzenie czasowe przypominało mu, że nadeszła pora kontroli.Temperatury normalne, zużycie paliwa normalne, kurs dobry, pomieszczenie chłodnicze wykazało jeden nowy wózek w drodze do magazynu, poza tym wszystko w porządku.- Żegnaj, Silvie - powiedział Dandish do siebie - byłaś kiepską pomyłką.Może kiedyś później, z inną dziewczyną.Obudzenie Silvie zajęło Dandishowi aż dziewięć lat i nie przypuszczał, żeby mu się to udało jeszcze raz.Myślał o jej wujku Henrym prowadzącym pogłębiarkę wzdłuż wybrzeży południowego Atlantyku.On też mógł się tam znaleźć.Ucieszył się, kiedy zamiast tego miał okazję odbywać wyrok pilotując statek gwiezdny.Spojrzał na 10 000 000 gwiazd optycznymi receptorami - to były jego oczy.Bezradnie wyciągnął w przestrzeń radarowe pazury, które zapewniały mu dotyk.Z dyszy wypuścił za sobą strumień jonów o długości 5 000 000 mil.Myślał o tonach bezradnego mięsa zdanych na jego łaskę, o ciałach, którymi mógłby się rozkoszować, gdyby jego własne ciało nie było razem z wujkiem Henrym po zacienionej stronie Merkurego, o strachu, którym mógłby się pożywić, gdyby tylko był w stanie go wywołać.Zaszlochałby, gdyby miał głos.Przełożyła z angielskiego Janina Rowińska-BlochFrederik Pohl - Tunel pod światemIRankiem 15 czerwca Guy Burckhardt obudził się z krzykiem.To był najbardziej realistyczny sen, jaki miał w życiu.Wciąż jeszcze słyszał i czuł potężną eksplozję - miażdżącą falę, która z furią wyrzuciła go z łóżka, osmalając gorącym podmuchem.Bezwiednie usiadł i patrzył, nie wierząc własnym oczom, na spokojny pokój rozświetlony jasnym, słonecznym światłem, wpadającym przez okno.- Mary? - burknął.Żony nie było obok niego.Pościel była skotłowana, jakby dopiero co ktoś ją opuścił.Wspomnienie snu było tak silne, że przyłapał się na bezwiednym przeszukiwaniu podłogi, jakby chciał się upewnić, że eksplozja nie wyrzuciła tam żony.Ale tam jej nie było.“Pewnie że nie.- powiedział do siebie, spoglądając na znajomą toaletkę, krzesło, całe szyby w oknach i nienaruszone ściany.To był tylko sen.”- Guy? - Usłyszał z dołu schodów gderliwy głos żony.- Guy, kochanie, dobrze się czujesz?- Pewnie.- odezwał się słabo.Nastąpiła przerwa.Potem, jakoś bez przekonania, Mary powiedziała:- Śniadanie już gotowe.Jesteś pewien, że nic ci nie jest? Wydawało mi się, że słyszałam twój krzyk.Śmielej już odpowiedział:- Miałem po prostu zły sen.Zaraz schodzę na dół.Biorąc prysznic raz jeszcze stwierdził, że to był koszmarny sen.Ale ostatecznie złe sny nie są rzadkością.Zwłaszcza złe sny z eksplozjami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL