[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do wąwozu już niedaleko - odparł Rob.- Tamtędy będziemy mogli wydostać się z Bagien i stanąć na twardym gruncie.To jedyna droga, jaką znam.- Nigdy nie zapuszczałeś się dalej? Dlaczego? Rob zwiesił głowę.- Byłem zupełnie sam.Bałem się.W dodatku mędrcy domyślili się, że badałem Bagna do granic i powiedzieli mi: „Zbliżając się do kresów świata narażasz nie tylko sam siebie, ale i całą hordę”.- A teraz?- Teraz chcę iść z tobą.Wierzę w to samo co ty.Wielki Ober stworzył świat dla ludzi, więc ludzie powinni znać świat.Joq, który prowadził pierwszą tratwę, dał nagle niecierpliwy znak ręką.- Spokój tam, słyszę jakieś głosy.- Zbliżamy się do wąwozu - ozwał się zduszonym głosem Rob.Tonący w bagnie las, wąskie roślinne tunele, gdzie zaduch wprost dusił, mieli już za sobą.Otwierało się przed nimi szerokie przejście, kanał, prawie zatoka.Między dwiema ścianami bujnej zieleni wolna przestrzeń wodna rozciągała się na wiele kilometrów.Kłębiła się lekka mgła.- Coś się zbliża - szepnął Joq.Obie tratwy wsunęły się pod zwisające korzenie drzewa mangrowego i cała piątka znieruchomiała w napięciu.Z tumanu wynurzał się powoli jakiś podługowaty kształt; ślizgał się po powierzchni wody z lekkim buczeniem, a poszukiwaczom wydawał się strasznie wielki.Cztery postacie stały nieruchomo na dziobie krytej motorówki.Piąta siedziała przy sterze.Statek przepłynął powoli o kilka łokci od kryjówki i przepadł we mgle od strony Bagien.Rob czuł, że przechodzą go ciarki.- Zombowie!Timo i wszyscy inni osłupieli z przerażenia.- Tym razem stało się - wymamrotał Nepo.- Weszliśmy rzeczywiście do Kraju Kroczących Śmierci.- Kto tak twierdzi? - zapytał oschle Timo.- Nie mów nam, że to byli ludzie.Tak samo jak i my widziałeś, jak się sztywno trzymają.Widziałeś, jakie mają skamieniałe twarze i nieruchome oczy.Widziałeś, jacy byli wszyscy podobni.To Kroczące Śmierci.Wyszliśmy ze świata.Wielki Oberże, miej nas w swej pieczy!- Dość - uciął brutalnie Timo.- W naszych stronach też przecież zjawiają się Kroczące Śmierci.Nasi sąsiedzi Lattowie i Duczowie widywali je tak samo jak my przed chwilą.Tak samo jak Rob, który nazywa ich Zombami.Powiedział nam przecież, że pokazują się czasami w dżungli, Ober wie po co.Nepo z bladą twarzą i suchymi wargami wpatrywał się w niego nic nie rozumiejąc.- Może ośmielicie się twierdzić, że kraj Franków należy do nich po prostu dlatego, że w nim bywają? - ciągnął Timo.- No, no, piękni z was patrioci.Bo ja mówię, że Kroczące Śmierci tutaj są tak samo nie u siebie jak i wtedy, kiedy zjawiają się u nas.Na Siryza! Przypomnijcie sobie „Dobre Pamiętniki”.„Wielki Ober stworzył świat i kazał mu obiegać słońce.Potem dał świat ludziom”.Wyciągnął gwałtownie rękę w górę, wysunął palec i w uniesieniu zaczął przysięgać.- Póki będzie istniało nad naszymi głowami słońce, będziemy na świecie.A póki będziemy na świecie, będziemy u siebie!- Dobrze mówi! - zawołał Joq.- Niech będzie, co ma być, wracać już nie wolno.Na stos przykazania!- Świętokradztwo - wybełkotał Nepo, kreśląc w powietrzu znak nieskończoności.- Wcale nie świętokradztwo - wmieszał się Carel.- Powiedziano przecież: Spełniajcie Posłanie.Restytucjoniści, do których należę, wiedzą, że magowie i kapłani przeinaczyli sens „Dobrych Pamiętników”.Kiedyś, bardzo dawno temu, wydarzyło się coś takiego, że ludzie zapomnieli o Posłaniu, a dziś przypominać o nim to święty obowiązek.- Syriz? - zakpił Nepo.- Możliwe - odparł spokojnie Carel.- W „Pamiętnikach” jest pewne zdanie przypisywane Oberowi, niechaj nas prowadzi, i żaden badacz nigdy nie zdołał objaśnić jego głębokiego sensu.„Poznacie Syrizą.”- Ależ Siryz to zlo! Przysięgać na Siryza to bluźnierstwo!- Tak mówią kapłani.Dzięki temu wciąż są kapłanami.- Bzdury i czcza gadanina - przerwał Timo.- Spieracie się niczym bezzębni magowie u wejścia do hipostylu.- Ważne jest, czy idziecie, czy nie!- Ja idę, bo nic więcej nie potrafię - odezwał się Joq.- Ja idę, bo trzeba - rzekł Carel.- Ja idę, bo wy też idziecie - stwierdził Nepo.- Idę - oświadczył po prostu Rob.Timo wbił energicznie żerdź w muł i odepchnął tratwę.- No to nie kłócić się.W drogę!*Kiedy Rob wszedł na wierzchołek wzgórza, poczucie przestrzeni napełniło mu pierś.Bez względu na to, co się wydarzy, nie będzie już żałował, że poszedł za Timem.- Na Syriza! Piękniej tu niż w kraju Franków - szepnął zdyszany Joq.Rob nie znał kraju Franków.Obracał się ciągle wśród dżungli i nawet pojęcie panoramy było mu obce.Wszelkie opisy, jakie usiłował mu dawać Timo, były dla człowieka lasu niepojętymi abstrakcjami.Dopiero teraz zaczynał rozumieć.U jego stóp rozciągała się obszerna równina, pełna pól i pastwisk; wśród zagajników, kęp i poręb wiła się miękko rzeczułka.Hen daleko na prawo i lewo krajobraz wydawał się wznosić nieskończenie łagodnym stokiem, aż rozpływał się w wybuchającej świetlistości słońca.Na wprost oko sięgało tak daleko, że Rob odczuwał prawie zawrót głowy.Błękitna mgiełka spowijała dalekie góry, Rob czuł jednak, że to jeszcze nie kres świata.Ze skórzanego rowkowanego futerału Timo wydobył jakiś instrument, wyraźnie bardzo stary i bardzo zniszczony.Nazywał ten instrument przybliżaczem.Kilkakrotnie z nerwową ciekawością przykładał go do oczu.Przedmioty odległe sprawiały wtedy nagle wrażenie bliskich, ale wyciągnięta ręka natrafiała tylko pustkę.Niewątpliwie były to czary.- Mamy to w spadku - mówił Timo.Słowo to w jego ustach wydawało się tłumaczyć wszystko.- Co widzisz, na Obera? - zawołał Carel.- Nie każ nam czekać!- Widzę.widzę zwierzęta.pasą się.możecie mi wierzyć albo nie, ale to krowy,- Krowy? Takie same jak nasze?Carel wyrwał mu prawie z rąk przybliżacz.- Na Siryza! Wcale nie zwariował! Piękne i prawdziwe krowy z pełnymi wymionami.Krowy, ani chybi.słowo daję, krowy.Ober jest wielki, ach jacy byliśmy głupi.Powoli przesuwał instrumentem.- O.Nie., nie mylę się.Droga.o.dom, dwa domy.Timo szybko odebrał mu instrument i znów zaczął lustrować dolinę.Carel patrzył w dół ekstatycznym wzrokiem.- Przywrócimy „Dobrym Pamiętnikom” całe ich znaczenie.Albowiem wyszliśmy ze świata i znaleźliśmy świat.Poszliśmy do innego kraju, a oto okazuje się, że to ten sam kraj.Powiadam wam, że kapłani wciąż kłamali.Uczcimy Obera nie przez zabijanie starych kóz, ale badając świat.Albowiem taki jest sens Posłania.- A może to jakieś czary - zauważył ostrożnie Nepo.- Syriz czaruje tych, których chce zgubić.- Daj spokój z Syrizem! To tylko słowo w „Dobrych Pamiętnikach”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL