[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego!Reid zaczerwienił się.- O co chodzi, generale?- Żadna improwizacja nie była potrzebna.Wiem, że położyliście już fundament pod biologiczne eksperymenty z miniaturyzacją.Czy specjalnie planowaliście zbadanie ludzkiego układu krążenia?- Nie, specjalnie nie.Ale to się rozumie samo przez się, że mój zespól pracował nad takimi problemami.Wchodziło to w zakres naszych badań.- Don.- Carter zawahał się i kontynuował z naciskiem: - Jeśli się nie powiedzie, Don, dla sali trofeów w Kongresie będzie potrzebna czyjaś głowa, a moja będzie najodpowiedniejsza.Jeśli się uda, ty i twoi ludzie wyjdziecie w glorii chwały.Nie próbuj jednak posuwać się za daleko.- Wojsko nadal będzie miało pierwszeństwo głosu, co? Czy chcesz mi powiedzieć, że mam nie włazić im w drogę?- Byłoby to rozsądne.Jeszcze jedno.Czy jest coś nie w porządku z tą dziewczyną, Córą Peterson?- Nic.Czemu?- Twój głos był dość krzykliwy.Słyszałem cię, zanim jeszcze wszedłem do sali konferencyjnej.Znasz jakiś powód, dla którego ona nie powinna być na pokładzie?- Jest kobietą.Może nie wytrzymać trudów wyprawy.Oprócz tego.- Tak?- Jeśli chcesz znać prawdę - Duval przybrał swoją zwykłą pozę ”ja rozkazuję i prorokuję” - sprzeciwiłem się automatycznie.Jak dalece ty ufasz Duvalowi?- Co to znaczy ”ufasz”?- Jaki jest prawdziwy powód, dla którego wysyłasz Granta z tą misją? Kogo ma mieć na oku?Carter powiedział cichym, matowym głosem: - Nie mówiłem mu, żeby kogokolwiek miał na oku.Załoga pojawiła się już u wylotu korytarza sterylizacyjnego.*Grant wyczuwał mdły zapach medykamentów i był wdzięczny za możliwość szybkiego ogolenia się.Mundur z odznaczeniem CMDF także nie był zły.Jednoczęściowy, z paskiem, stanowił osobliwą krzyżówkę uniformu naukowca z panterką.Ten, który dla niego wyszukano, uwierał nieznacznie pod pachami, ale miał go nosić tylko przez godzinę.Jeden za drugim, on i reszta załogi, przechodzili korytarzem w przyćmionym świetle, bogatym w ultrafiolet.Mieli ciemne gogle zabezpieczające przed promieniowaniem.Cora Peterson szła tuż przed Graniem.Po cichu ubolewał nad ciemnością soczewek i sposobem, w jaki zamazywały interesujący go obraz.Chcąc nawiązać rozmowę, odezwał się:- Czy przejście tędy naprawdę wystarczy, aby nas wysterylizować, panno Peterson?Odwróciła na moment głowę i odrzekła:- Myślę, że nie musi się pan martwić o swoją męskość.Grant skrzywił się.Sam się o to prosił.- Pani nie docenia mojej naiwności, panno Peterson - powiedział - i niesprawiedliwie przeszywa mnie pani ostrzem swej ironii.- Nie miałam zamiaru pana obrazić.Drzwi na końcu korytarza otworzyły się automatycznie i Grant, tak samo automatycznie, zmniejszył odstęp między sobą a Córą i wyciągnął do niej rękę.Uchyliła się następując na pięty Duvalowi.- Nie obraziłem się - rzekł Grant - ale chodziło mi o to, czy jesteśmy naprawdę sterylni.Mikrobiologicznie, w najlepszym razie sterylne są tylko nasze powierzchnie.Wewnątrz roimy się od zarazków.- Jeśli o to chodzi - powiedziała Cora - Benes także nie jest sterylny.Mikrobiologicznie, oczywiście.Ale każdy zarazek, jaki zabijamy, to jeden mniej, jaki wprowadzimy do naszego organizmu.Nasze zarazki zostaną oczywiście, zminiaturyzowane razem z nami i nie wiemy, jak takie pomniejszone drobnoustroje będą oddziaływać na ludzką istotę, gdy zostaną uwolnione w jej krwiobiegu.Z drugiej strony, po upływie godziny, wszelkie zminiaturyzowane zarazki w jego krwiobiegu rozrosną się do swoich normalnych rozmiarów i ten rozrost, o ile nam wiadomo, może być szkodliwy.Im mniej Benes będzie podlegał nieznanym czynnikom, tym lepiej - potrząsnęła głową.- Tak wielu rzeczy nie wiemy.To nie jest właściwy sposób eksperymentowania.- Ale nie mamy wyboru, prawda, panno Peterson? A nawiasem mówiąc, mogę nazywać panią Corą przez czas trwania tej misji?- Nie robi mi to różnicy.Weszli do rozległego, okrągłego, oszklonego pomieszczenia.Podłoga składała się z sześciokątnych płyt szerokich na jakieś trzy stopy, wyboistych dzięki ciasno stłoczonym, półokrągłym kopułom i wykonanych w całości z jakiegoś mlecznobiałego, szklistego materiału.Na środku znajdowała się pojedyncza płyta podobna do reszty z jednym wyjątkiem - miała kolor głębokiej czerwieni.Dużą część pomieszczenia wypełniał biały okręt podwodny w kształcie cygara, długi na jakieś pięćdziesiąt stóp przeszklony dziób miał ułatwiać obserwację głębin morskich.Zamiast kiosku była szklana przezroczysta kopuła.Stał na podnośniku hydraulicznym.Tak nim manewrowano, aby znalazł się w centrum pomieszczenia.Michaels przysunął się blisko Granta.- ”Proteusz” - powiedział.- Nasz dom mniej więcej przez następną godzinę.- To ogromna sala - rzekł Grant, rozglądając się dookoła.- To sala miniaturyzacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL