[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dyskutuje tu jeden z drugim!Udałow, znajdując się w centrum uwagi, najwyraźniej zbezczelniał i w jego głosie dawały się teraz wyczuć metaliczne nuty.Słuchacze zamilkli.- Wokół nas krzątają się roboty, jeżdżą maszyny, kosmonauci się spieszą, żeby naprawić szkodę, zanim ich hańba dotrze do wiadomości publicznej mieszkańców Ziemi.Dowódca kiwa hełmem, wzdycha po swojemu i mówi dalej: „A jak się będziemy czuli, kiedy galaktyka dowie się, że nasz statek zniszczył drogę na Ziemi w okolicach Wielkiego Guslaru? A możecie sobie wyobrazić, jak się będą z nas śmiać bezczelne Akryle z planety Cuk? Jak obrzydliwe Tumsy będą miauczeć w ataku ironii? Jak będą kręcić wszystkimi swoimi głowami mądrzy Ikikowie? Wstyd na cały kosmos.”- Nie, oni pewnie nie zawieszają swoich surowych nagan - powiedział Wasilij Wasiljewicz.- I jakżeś ty, Korneliuszu, potrafił zapamiętać te wszystkie nazwy? - zapytał Grubin.- Oni wiedzieli, z kim się na Ziemi spotkać - odpowiedział z godnością Udałow.- „Proszę sobie wyobrazić mój stan” - powiada ten przybysz, a ja, rzecz jasna, wyrażam mu swoje współczucie.Wtedy do nas podchodzi jeszcze jeden w pasiastym kombinezonie, czarniawy i zezowaty w trzy strony.Zaczyna tam coś po swojemu gadać.Ja na razie rozglądam się na boki i dochodzę do wniosku, że remont talerzyka i naprawa drogi zajmie im cały dzień, a może jeszcze i kawałek nocy! Nawet z ich sprzętem.„Nie wiem, czy się nie mylę - główny przybysz przechodzi tymczasem na rosyjski.- Mam jednak nadzieję, że dobry los zesłał nam rozumnego i dobrego tubylca”.- Powiedział: tubylca? - zapytał Pogosjan.- Tak właśnie powiedział.- Ja bym mu odpowiedział - warknął Pogosjan.- Dałbym mu za swoje.Przecież nie byłeś na golasa!- Nie na golasa, tylko w marynarce - rzekł Udałow.- Ale ja o tym nie myślałem.Oni ze mną rozmawiali jak z bratem w rozumie.Po co bez potrzeby komplikować stosunki międzyplanetarne?- Słusznie - zgodził się Wasilij Wasiljewicz - inaczej oni by ci udzielili takiej nagany, że więcej byśmy cię nie zobaczyli.- Oj - powiedziała żona Kaca.- Jakie niebezpieczeństwo.- Żadnego niebezpieczeństwa - uspokoił ją Udałow.- Ja im od razu odpowiedziałem: jeśli mają jakąś prośbę albo zlecenie, ludzie Ziemi i Wielkiego Guslaru w mojej osobie gotowi są natychmiast pośpieszyć z pomocą.- Zuch! - powiedział Wasilij Wasiljewicz.- Po naszemu im odpowiedziałeś.- I wtedy on mi powiada, że ma prośbę.Drogę to oni naprawią, że śladu nie będzie, talerzyk zabiorą na orbitę wokółziemską.Ale nie mają białej farby.- Czego?- Białej farby.Olejnej.Słupki na poboczu drogi wszystkie powywracali, rozbili w drobny mak.A słupki powinny być pomalowane na biało w celu uniknięcia awarii pojazdów mechanicznych.No to mnie proszą: przynieś, drogi bracie w rozumie, przynieś nam puszkę farby.Po królewsku ci się odwdzięczymy.Odpowiadam im, że nie potrzebuję żadnej nagrody, że zawsze gotów jestem pomóc.Oni mi na to, że galaktyka nigdy nie zapomni o mojej skromnej przysłudze.Poleciałem więc z powrotem do miasta.Słuchacze siedzieli z minutę w milczeniu, zastanawiając się, czy to już koniec opowieści, czy też Udałow będzie ją jeszcze kontynuował.Słońce stało już nisko nad rzeką, cienie wydłużyły się, chłodny wietrzyk powiał od strony lasu.Kacom przypaliła się kolacja, ale żona Wali wcale tego nie spostrzegła.- To wszystko? - zapytał wreszcie Grubin.- Prawie wszystko - odparł Udałow.Jego święto dobiegało końca.Kończyło się wraz z opowieścią.- Szukałem tej puszki całą godzinę.Pędzla też.Mydlarnia zamknięta, magazynier naszej bazy poszedł na obiad i tak dalej.Potem jednak do nich pobiegłem, przecież nie można ludziom robić zawodu.Przybiegłem, a znaku drogowego nie ma.I niczego nie ma.Ani talerzyka, ani maszyn, ani robotów.Pustka.- A droga?- Droga całkowicie naprawiona.- Wtedy wróciłeś do domu?- Nie - powiedział Udałow.- Najpierw spełniłem swoją obietnicę.Pomalowałem słupki.- A one nie były pomalowane?- Nie.Cztery słupki.Nowiutkie jak z igły, ale nie pomalowane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL