[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co powiedziałeś?- Stentorum Real Holdings.- To firma mojego ojca.Komputer z biura numerów podał numer.Cole zapisał go, nie odrywając wzroku od dziewczyny.Podszedł do stołu.Położył notes tak, żeby dobrze widziała.Stentorum Real Holdings.- Należy do twego ojca?- Technicznie rzecz biorąc, do mnie też.To jedna z czte rech firm należących do rodziny.Szum wody ucichł i z łazienki wyszedł Pike.Był bez koszuli, po prysznicu, jakby wrócił tylko po to, żeby zmyć z siebie zapach miejsca, gdzie był lub tego, z kim rozmawiał.Miejsca, gdzie go postrzelono, pokrywała pajęczyna starych blizn.Włożył bluzę.- Zerknij na to - powiedział Cole.Zaczekał, aż Pike do nich podejdzie.- Na co?- Ojciec Larkin jest właścicielem Stentorum Real Hol dings.Stentorum chce kupić magazyn na parceli osiemna ście sto osiemdziesiąt pięć i sześć pozostałych budynków należących do tego samego właściciela.Wykupili prawo do czteromiesięcznej transakcji terminowej, ale umowa nie długo wygasa.Cole patrzył na Pike’a, a Pike, z twarzą pustą i nieprzeniknioną, na Cole’a.Larkin wyczuła, że coś jest nie tak, ale nie rozumiała dlaczego, bo nie wiedziała tego, co wiedzieli oni.Cole po prostu czekał, aż Pike zdecyduje, co jej powiedzieć, a czego nie.Larkin potrząsnęła głową.- Co to znaczy? Na pewno? Ojciec kupuje ten maga zyn? Ten, gdzie znaleźliśmy zwłoki?Pike wyciągnął do niej rękę.Larkin położyła palce na jego palcach.Pike zacisnął swoje.Cole widział, jak Pike robi pompki na kciukach; widział, jak robi pompki na palcach wskazujących.Pike rozgniatał orzechy jak bańki mydlane, ale nie teraz.- Trzymaj się - powiedział.- Weź się w garść, bo będzie jeszcze gorzej.Pięć minut przedtem Cole pomyślał, że Larkin wygląda jak dwunastolatka.Teraz miała twarz stuletniej staruszki.Spojrzała na niego, potem znowu na Pike’a.Z posępną determinacją kiwnęła głową.- Wal.Z obu luf.- Twój ojciec i Gordon Kline wiedzieli, że Meesh to KhaliVahnich.Dogadali się z Pitmanem i postanowili nic ci nie mówić.Pitman twierdzi, że to nie był jego pomysł.Że to był pomysł twego ojca.Cole obserwował rękę dziewczyny w dłoni Pike’a.Zacisnęła palce tak mocno, że wyszły jej ścięgna, ale twarz miała jak z kamienia.- Po co mieliby to robić?- Nie wiem.- Robili razem interesy, ci odrażający ludzie i mój ojciec?- Na to wygląda.Larkin odchyliła się do tyłu i roześmiała, lecz nie puściła jego ręki.- Na razie to tylko domysły - wtrącił Cole.- Popytamy.- Ja z tym dorastałam! Spór czy kłótnię w interesach poznam na kilometr! Nie mogli się dogadać i ktoś musi za to beknąć.Vahnich zabił Kingów.Teraz chce zabić mnie i.Larkin spojrzała na usiane numerami telefonicznymi kartki i podniosła wzrok.- To mój ojciec?Cole nie zrozumiał, o co jej chodzi, ale Pike czytał w jej myślach.- Dowiem się.Larkin zbladła i jej opalona twarz pokryła się plama mi.Miała zbolałe oczy człowieka zdruzgotanego przez życie, człowieka, któremu wydarto z serca ostatni skrawek miłości.- Nie chcę - odparła.- Nie rób tego.Proszę.Nic mi nie mów.Dopiero wtedy dotarło do Cole’a, o co go spytała: czy to jej ojciec donosił Vahnichowi, gdzie jej szukać.- Za dużo tych wszystkich domysłów - powiedział.-Chodź.Pora trochę popracować.Wstał i ruszył do drzwi.Pike zawahał się i poszedł za nim.38Larkin Conner BarkleyPatrzyła za nim i gdy przekraczał próg, gdy drzwi obramowały jego postać jak zdjęcie w czasopiśmie, zastygł tam na chwilę w czasie i przestrzeni.Mężczyzna rosły, lecz nie wielkolud.Ot, taki przeciętny.Z opuszczonymi rękawami bluzy i odwróconą głową robił wrażenie aż do bólu normalnego, dlatego pokochała go jeszcze bardziej.Superman nic nie ryzykował, natomiast ktoś zwyczajny ryzykował wszystko.Gdy z ręką na klamce spojrzał przez ramię, zobaczyła pustkę na jego twarzy i błyszczące ciemne okulary.Potem drzwi się zamknęły i została sama.- Napraw to.Proszę.Napraw.Powiedziała to do pustego domu i poczuła się tak głupio, że aż się zawstydziła.Bała się bardziej niż wtedy, kiedy strzelali do niej ci z Ekwadoru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL