[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedzia ł az przyjemnos´ cia˛ w swoim ka˛ ciku, popijaja˛ c wino i s ł u-chaja˛ c muzyki, klaska ł a do rytmu.Zabawa sie˛ roz-kre˛ ca ł a.Tancerze posuwali sie˛ teraz w duz˙ ym kole.Najpierw wyczu ł a, a potem us ł ysza ł a, z˙ e muzyka cich-nie, az˙ zapad ł a zupe ł na cisza.Zoe przesta ł a klaskac´ ,zwine˛ł a d ł onie w pie˛ s´ ci i wiedzia ł a, kogo zobaczyw os´ wietlonym wejs´ ciu na dziedziniec.Andreas trzyma ł jedna˛ re˛ ke˛ na biodrze, druga˛ przy-trzymywa ł marynarke˛ przewieszona˛ przez ramie˛.Wpat-rywa ł sie˛ w Zoe z lekkim us´ mieszkiem.Ubrany by łw obcis ł e czarne spodnie, nieskazitelnie bia ł a˛ koszule˛z podwinie˛ tymi re˛ kawami, dzie˛ ki czemu widac´ by ł oopalone przedramiona.By ł starannie ogolony, a kre˛ conew ł osy nie zas ł ania ł y mu twarzy.Na jego szyi pob ł ys-kiwa ł z ł oty ł an´ cuch.Wygla˛ da ł niesamowicie, musia ł a toprzyznac´.Gdy napotka ł jej wzrok, sk ł oni ł g ł owe˛ i Zoewpad ł a w panike˛.,,Jes´ li tu podejdzie, jak mam sie˛ zachowac´ , co powie-dziec´ ? ’’.58SARA CRAVENW tym momencie Andreas odwro´ ci ł sie˛ i podszed ł dosto ł u w drugim kon´ cu dziedzin´ ca, od kto´ rego dochodzi-ł y juz˙ powitalne okrzyki.Zoe natychmiast zauwaz˙ y ł aprzy nim kilka s´ licznych dziewcza˛ t.,,To tyle – pomys´ la ł a – nie musze˛ sie˛ martwic´ , copowiedziec´ ’’.Ale czego sie˛ spodziewa ł a? Pewnie wyda ł wszystko,co mia ł , na ten obiad, wie˛ c nic dziwnego, z˙ e znalaz łwdzie˛ czniejsze towarzystwo.Ł ykne˛ł a wina i poczu ł a, z˙ e zaczyna reagowac´ jakzadurzona nastolatka, czego nigdy przedtem nie robi ł a.Teraz be˛ dzie musia ł a siedziec´ tu jeszcze przynajmniejpo´ ł godziny, udaja˛ c, z˙ e s´ wietnie sie˛ bawi i wcale niezwraca uwagi na jego obecnos´ c´ , a naprawde˛ mia ł aochote˛ is´ c´ do pokoju, wtulic´ g ł owe˛ w poduszke˛ i starac´sie˛ zapomniec´ o tym, co ja˛ gne˛ bi.Tymczasem musia ł apatrzec´ , jak jakas´ panienka tuli ł a sie˛ w tan´ cu do An-dreasa.Na szcze˛ s´ cie pojawi ł sie˛ zespo´ ł ze swymi ludo-wymi tan´ cami, wie˛ c mog ł a na co innego zwro´ cic´ uwage˛.Zoe zastanawia ł a sie˛ , jak d ł ugo moz˙ e jeszcze tak sie-dziec´ , sprawiaja˛ c wraz˙ enie rozbawionej, a nie tylkoobserwuja˛ cej Andreasa, ale widocznie robi ł a to skutecz-nie, bo nawet nie zauwaz˙ y ł a, kiedy za nia˛ stana˛ł.– Zatan´ cz ze mna˛ – us ł ysza ł a jego g ł os.Podskoczy ł a, az˙ przewro´ ci ł a kieliszek i ostatnie krop-le rozla ł y sie˛ na obrus.– Widzisz, co przez ciebie zrobi ł am.– Wybacza˛ ci, chodz´.Wsta ł a, ale ocia˛ ga ł a sie˛.WILLA NA GRECKIEJ WYSPIE59– Nie znam kroko´ w.– To cie˛ naucze˛.Szed ł za nia˛ , nie dotykaja˛ c jej cia ł a.Czu ł a na sobiewzrok wszystkich obecnych.Szepne˛ł a nagle:– Nie moge˛ , Andreas.– Moz˙ esz – odpar ł cicho.Wyja˛ł z kieszeni s´ niez˙ nobia-ł a˛ chusteczke˛ i rozprostowa ł ja˛ , podaja˛ c jej jeden koniec.– Widzisz? Nawet nie musisz mnie dotykac´.Trzebapowto´ rzyc´ kilka kroko´ w.Patrz na Soule˛ i ro´ b to co ona.Zoe podda ł a sie˛ i obserwuja˛ c dziewczyne˛ w bia ł ychpon´ czochach i pantoflach na p ł askim obcasie, robi ł a toco ona.S ł uchaja˛ c rytmu muzyki, wczuwa ł a sie˛ corazbardziej i s´ mia ł a sie˛ rados´ nie, kiedy sie˛ obraca ł a.Pat-rzy ł a z zachwytem na g ł o´ wnego tancerza, kto´ ry wyko-nywa ł skoki w powietrzu.Jednak ca ł y czas s´ wiadomaby ł a me˛ z˙ czyzny, kto´ ry choc´ na odleg ł os´ c´ , by ł z nia˛zwia˛ zany.Z ˙ a ł owa ł a nawet, kiedy skon´ czy ł sie˛ tanieci znalaz ł a sie˛ przy stoliku.Zmieniono juz˙ obrus, pojawi-ł o sie˛ naste˛ pne wino, czyste kieliszki i filiz˙ anki z mocna˛i s ł odka˛ kawa˛.Andreas usiad ł przy niej, co zapewnewczes´ niej zaplanowa ł.– No, sk ł ama ł as´ – powiedzia ł delikatnie.– Sk ł ama ł am? – Zoe pomys´ la ł a, z˙ e dowiedzia ł sie˛ ,kim jest i dlaczego przyjecha ł a na wyspe˛.– Nie rozu-miem.– Powiedzia ł as´ , z˙ e nie umiesz tan´ czyc´.– Ach, o to chodzi.– Tak, o to.A o co mog ł oby jeszcze chodzic´ ? Troche˛praktyki i be˛ dziesz wspania ł a.60SARA CRAVEN,,W tan´ cu czy w k ł amstwie ’’ – pomys´ la ł a.– A powinnam?– Oczywis´ cie, jez˙ eli chcesz zamieszkac´ w willi Da-nae.Chyba z˙ e sie˛ rozmys´ li ł as´.Wzruszy ł a ramionami.– To be˛ dzie zalez˙ a ł o od negocjacji z twoim praco-dawca˛.Opowiedz mi cos´ o nim, jaki jest ten SteveDragos?– A co chcia ł abys´ wiedziec´ ?– Na przyk ł ad, w jakim jest wieku.– Nie jest juz˙ m ł ody – Andreas zas´ mia ł sie˛ – ale nieby ł by mi wdzie˛ czny, z˙ e tak mo´ wie˛.Nie oznacza to, z˙ enie jest czu ł y na us´ miech pie˛ knej dziewczyny, jes´ li o toci chodzi.– Nie, nie o to.– Zoe zarumieni ł a sie˛.– Bardzo golubisz.Teraz on wzruszy ł ramionami.– By ł dla mnie dobry, na swo´ j sposo´ b, przez wiele lat.– Wie˛ c kupi ł twoja˛ lojalnos´ c´.,,I to za duz˙ e pienia˛ dze – pomys´ la ł a.– Ten z ł otył an´ cuch, zegarek, kto´ ry chyba nie jest prawdziwymrolexem.Andreas wyprostowa ł sie˛ i spojrza ł na nia˛ ch ł odno.– Mys´ lisz, z˙ e jestem na sprzedaz˙ ? Mylisz sie˛ , nalez˙ e˛tylko do siebie.– A p ł aci ci tez˙ za to, z˙ e straszysz ludzi? Tych dwo´ chch ł opako´ w dzisiaj wystraszy ł es´.A teraz, gdy tu wszed-ł es´ , wszyscy zamarli.– Wszyscy? Ja widzia ł em tylko ciebie.WILLA NA GRECKIEJ WYSPIE61– Wcia˛ z˙ nie rozumiem, dlaczego ludzie otaczaja˛ cie˛takim podziwem.– Moz˙ e z szacunku dla mojego pracodawcy.– A kiedy on wraca?– Jak tylko lekarze wyraz˙ a˛ zgode˛.– Milcza ł przezchwile˛.– Jez˙ eli jestes´ taka niecierpliwa, poznam cie˛z moim przyjacielem Dimitriosem, kto´ ry ma agencje˛nieruchomos´ ci.Na pewno znajdzie ci cos´ innego, co cisie˛ spodoba.– Och, nie – Zoe odpowiedzia ł a zbyt pre˛ dko.– Musi to byc´ willa Danae albo z˙ adna inna?,,Wesz ł am na grza˛ ski grunt ’’ – pomys´ la ł a Zoe.Postanowi ł a zbyc´ to us´ miechem.– No, wiesz, co mo´ wimy w Anglii o kupowaniunieruchomos´ ci: najwaz˙ niejsza jest lokalizacja, lokaliza-cja i jeszcze raz lokalizacja.Willa Danae jest pod tymwzgle˛ dem jedyna.A poza tym nigdy nie by ł a zamiesz-kana i uwaz˙ am, z˙ e to tragiczne.– Nawet na takiej rajskiej wyspie jak Thania – po-wiedzia ł cicho Andreas – zdarzaja˛ sie˛ tragedie.W kaz˙ -dym razie mo´ j.szef zgodzi ł sie˛ z toba˛ spotkac´ , nicwie˛ cej.Przez chwile˛ chcia ł a mu zaufac´ , wyjas´ nic´ , dlaczegoprzyjecha ł a na Thanie˛ , i poprosic´ o pomoc.Szybkojednak zrezygnowa ł a z tego pomys ł u
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL