[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„I co z tego -powiedzia³ Belbo - to jest pies, zdycha, a ja siê spieszê." - „Pies czy kot,trzeba mieæ trochê serca - odpar³a dama.- Nigdzie nie ma sier¿anta, nale¿yznaleŸæ kogoœ z opieki nad zwierzêtami albo z pobliskiego szpitala, mo¿ezwierzê da siê uratowaæ."S³oñce pada³o prosto na Belba, na Lorenzê, na samochód, na psa i na wszystkichobecnych i wydawa³o siê, ¿e nigdy nie zachodzi.Belbo mia³ uczucie, jakbywyszed³ z domu w samych kalesonach, ale nie móg³ siê obudziæ, dama nieustêpowa³a, sier¿anta ani œladu, pies nadal krwawi³ i dysza³, wydaj¹c ¿a³osnedŸwiêki.„Skowyczy" - powiedzia³ Belbo, dba³y o poprawn¹ koniugacjê, a dama nato: „Pewnie, ¿e skowyczy, cierpi biedactwo, nie mo¿e pan trochê uwa¿aæ?"Wioska stopniowo osi¹ga³a boom demograficzny.Belbo, Lorenza i pies dostarczyliwidowiska w smutne niedzielne popo³udnie.Jakaœ dziewczynka z lodami podesz³a izapyta³a, czy s¹ z telewizji i organizuj¹ konkurs na miss ApeninuLiguryjskiego.Belbo kaza³ jej siê wynosiæ, bo inaczej zrobi z ni¹ jak z tympsem, dziewczynka zaczê³a p³akaæ.Przyszed³ lekarz rejonowy i oznajmi³, ¿edziewczynka jest jego córk¹ i Belbo jeszcze nie wie, z kim ma do czynienia.Podczas szybkiej wymiany przeprosin i prezentacji okaza³o siê, ¿e lekarzopublikowa³ u s³awnego mediolañskiego wydawcy, Manuzia, Dziennik z zapad³egorejonu.Belbo da³ siê z³apaæ w pu³apkê i wyjaœni³, ¿e jest magna pars uManuzia, doktor zapragn¹³, ¿eby on i Lorenza zostali u niego na kolacji.Lorenza miota³a siê, szturcha³a go ³okciem w bok, w koñcu znajdziemy siê wgazetach, diaboliczni kochankowie, nie mo¿na by³o siedzieæ cicho?S³oñce nadal by³o wysoko, kiedy dzwoniono na kompletê (znaleŸliœmy siê naUltima Thule - skomentowa³ sytuacjê Belbo przez za-ciœniête zêby - s³oñce przezszeœæ miesiêcy, od pó³nocy do pó³nocy, i skoñczy³y mi siê papierosy), piesogranicza³ siê do tego, ¿e cierpia³, i nikt ju¿ nie zwraca³ na niego uwagi.Lorenza oznajmi³a, ¿e ma atak astmy.Belbo nie mia³ ju¿ w¹tpliwoœci, ¿ekosmos powsta³ wskutek b³êdu Demiurga.A wreszcie wpad³ na myœl, ¿e moglibywsi¹œæ do samochodu i poszukaæ pomocy w najbli¿szym mieœcie.Mi³oœniczkazwierz¹t wyrazi³a zgodê, niech jad¹ i wracaj¹ jak najszybciej; do cz³owieka,który pracuje u wydawcy poezji, mo¿na mieæ zaufanie, ona tak¿e kocha MarinoMoret-tiego.Belbo ruszy³ i przejecha³ cynicznie przez najbli¿sze miasto, Lorenzaprzeklina³a wszystkie zwierzêta, którymi Pan Bóg zaplugawi³ ziemiê odpierwszego do pi¹tego dnia w³¹cznie, a Belbo mia³ na to taki sam pogl¹d, aleoœmieli³ siê poddaæ tak¿e krytyce dzie³o dnia szóstego, a mo¿e nawet odpoczynekw siódmym, poniewa¿ doszed³ do wniosku, ¿e by³a to najokropniejsza niedziela,jak¹ zdarzy³o mu siê prze¿yæ.Wjechali w Apenin, ale chocia¿ na mapie droga wygl¹da³a ³atwo, zajê³a im wielegodzin, przemknêli przez Bobbio i pod wieczór znaleŸli siê w Piacenzie.Belboby³ zmêczony, chcia³ przynajmniej zjeœæ z Lorenza kolacjê i wzi¹³ pokójdwuosobowy w jedynym wolnym hotelu, tu¿ przy stacji.Kiedy tam weszli, Lorenzaoznajmi³a, ¿e ani myœli spaæ w takim miejscu.Belbo odpar³, ¿e mog¹ poszukaæczegoœ innego, ale niech pozwoli mu najpierw zejœæ do baru i wypiæ marti-ni.Móg³ wzi¹æ tylko w³oski koniak, wróci³ do pokoju i Lorenzy ju¿ nie zasta³.Zszed³ do recepcji i dosta³ kartkê: „Kochanie, znalaz³am wspania³y poci¹g doMediolanu.Wyje¿d¿am.Zobaczymy siê w tygodniu."Belbo pobieg³ na stacjê, ale tory by³y ju¿ puste.Zupe³nie jak w westernie.Spêdzi³ noc w Piacenzie.Szuka³ jakiejœ powieœci kryminalnej, ale kiosk nastacji by³ zamkniêty.W hotelu znalaz³ jedynie periodyk Touring Club.Na jego nieszczêœcie ten w³aœnie numer zawiera³ informacje na temat szos przezApenin, którymi parê godzin temu jechali.W jego wspomnieniu - wysch³ym ju¿,jakby wszystko zdarzy³o siê dawno temu - by³y to tereny ja³owe, s³oneczne, zchmurami kurzu i pokryte œmieciami.Na kredowym papierze czasopisma by³ymiejscamiz marzeñ, miejscami, do których cz³owiek wraca³by choæby na piechotê,rozkoszuj¹c siê na ka¿dym kroku.Wyspy Samoa Jima Kono-piarza.Jak mo¿na popêdziæ ku zgubie tylko dlatego, ¿e potr¹ci³o siê psa? A jednak takby³o.Tej nocy w Piacenzie Belbo doszed³ do wniosku, ¿e Plan jest schronieniem,dziêki któremu uniknie dalszych pora¿ek, poniewa¿ w obrêbie Planu to ondecydowa³ kto, jak i kiedy.I pewnie tego¿ wieczoru postanowi³ zemœciæ siê na Agliem, chocia¿ nie wiedzia³dlaczego i z jakiej przyczyny.Zaplanowa³ wprowadzenie Agliego do Planu tak,¿eby ten niczego siê nie domyœli³.A z drugiej strony typowe dla Belba by³oszukanie odwetu, którego on by³by jedynym œwiadkiem.Nie chodzi³o owstydliwoœæ, ale nieufnoœæ wobec œwiadectwa innych ludzi.Aglie, wci¹gniêty doPlanu, zosta³by unicestwiony, ulecia³by z dymem jak knot œwiecy.Sta³by siêrównie nierzeczywisty jak templariusze z Provins, ró¿okrzy¿owcy i sam Belbo.Nie powinno to byæ trudne - myœla³ Belbo.Sprowadziliœmy do naszej miary Baconai Napoleona, czemu wiêc nie mia³oby siê powieœæ z Agliem? Tak¿e jego wyœlemyna poszukiwanie mapy.Przecie¿ od Ardentiego i wspomnienia o nim uwolni³em siêwprowadzaj¹c go do fikcji lepszej ni¿ jego w³asna.Tak samo bêdzie z Agliem.Myœlê, ¿e wzi¹³ to powa¿nie, na miarê swojego zawiedzionego pragnienia.Ta filekoñczy³a siê, i nie mog³o byæ inaczej, obowi¹zkowym cytatem tych wszystkich,którym ¿ycie przynios³o pora¿kê: Bin ich ein Gott?108Co to za ukryty wp³yw dzia³a poprzez prasê we wszystkich wywrotowych ruchach,jakich mnóstwo doko³a nas? Czy dzie³o prowadz¹ ró¿ne Si³y? A mo¿e jest jednajedyna Si³a, grupa kieruj¹ca wszystkimi innymi, kr¹g PrawdziwychWtajemniczonych?(Nest Webster, Secret Societies and Subversive Movements, Londyn, Boswell1924, s.348)Mo¿e zapomnia³by o swoim zamiarze.Mo¿e wystarczy³oby mu, ¿e go zapisze.Mo¿egdyby spotka³ siê od razu z Lorenz¹.Wróci³oby po¿¹danie, a po¿¹daniezmusi³oby go do paktowania z ¿yciem.Ale w³aœnie w poniedzia³ek po po³udniuodwiedzi³ go w biurze pachn¹cy egzotycznymi wodami koloñskimi, uœmiechniêtyAglie, który odda³ kilka maszynopisów zakwalifikowanych do odrzucenia io-znajmi³, ¿e czyta³ je podczas cudownego weekendu na Riwierze.Belbo na nowopoczu³ urazê.I postanowi³ zadrwiæ z tamtego, b³ysn¹æ mu przed oczamiheliotropem.Tak wiêc, robi¹c minê Buffalmacca, da³ mu do zrozumienia, ¿e od ponaddziesiêciu lat drêczy go pewien sekret inicjacyjny.Chodzi o maszynopispowierzony mu przez niejakiego pu³kownika Arden-tiego, który utrzymywa³, ¿ewszed³ w posiadanie Planu templariuszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL