[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Œci¹gn¹³ brwi i w zamyœleniu przyg³adzi³ w¹sy.Mollyl patrzy³ na zwi¹zan¹Rehhaile le¿¹c¹ pod filarem.- Kane mia³ oko na tê sukê.Mo¿e jeœli wyprowadzimy j¹ na zewn¹trz i zabawimysiê z ni¹ trochê, to przyjdzie j¹ odbiæ.Jeœli ona nic nam nie mo¿e powiedzieæ,to bêdzie chocia¿ dobr¹ przynêt¹.Lord Gaethaa rozwa¿a³ tê propozycjê, patrz¹c pustym wzrokiem na Rehhaile, jakbynieœwiadomy jej przera¿enia.- Niech tak bêdzie - postanowi³.Alidor poczu³ skurcz w ¿o³¹dku.Czarownica, nierz¹dnica, jakiekolwiek by³y jejzbrodnie - oddawaæ j¹ Mollylowi, dla zaspokojenia jego chorych po¿¹dañ - toby³o zbyt wiele.- Milordzie - powiedzia³ szybko - wydaje mi siê ca³kowicie nieprawdopodobne,aby taki diabe³ jak Kane, przywi¹zywa³ znaczenie do cudzego cierpienia.Propozycja Mollyla da³aby tylko Kane'owi czas na ucieczkê lub realizacjêjakiegoœ nowego pomys³u.Lord Gaethaa przytakn¹³ i Alidor poczu³ ogromn¹ ulgê.Ujrza³ wyraz wdziêcznoœcina twarzy Rehhaile i b³ysk nienawiœci w oczach Mollyla.- Po prostu trzeba przeszukaæ wszystkie domy, jeden po drugim - podsumowa³ lordGaethaa, wstaj¹c od sto³u.- Jest nas tylko szeœciu, bêdziemy wiêc potrzebowalipomocy mieszkañców miasta.Gavein, chcê, ¿ebyœ zwo³a³ tu wszystkich mê¿czyznzdolnych do noszenia broni! Bêdziemy systematycznie przeczesywaæ miasto, a¿ nieznajdziemy tego diab³a.Gavein by³ bardzo znu¿ony, ale w jego zachrypniêtym g³osie s³ychaæ by³odeterminacjê.- Proszê, milordzie, mówi³em ju¿, ¿e my w Sebbei nie chcemy uczestniczyæ wpañskiej walce z Kane'em.Chcemy tylko.- Wiem, chcecie rozsi¹œæ siê wygodnie i powoli umieraæ.Poœwiêcacie umieraniuwiêcej czasu ni¿ ktokolwiek ma do tego prawo.Mo¿ecie pogr¹¿yæ siê w tym swoims³odkim, spleœnia³ym ¿yciu, ale najpierw skoñczymy z Kane*em.Do tego czasubêdê od was wymaga³ pe³nej wspó³pracy!- Proszê wymagaæ, czego lord sobie ¿yczy, ale nikt w Sebbei nie bêdzie s³ucha³pañskich wymys³Ã³w - powiedzia³ Gavein przez zaciœniête zêby.Lord Gaethaa zakl¹³ w bezsilnej z³oœci.- Mollyl i Jan, przemówicie temu g³upcowi do rozumu! Zmuszê ich wszystkich, abynam pomogli! Zrobiê to, nawet si³¹! Ta banda pró¿niaków nie oœmieli siêpodnieœæ na nas rêki!Mollyl chwyci³ w¹t³ego burmistrza, podczas gdy Jan pracowicie przykrêci³ hak doprzegubu d³oni.- Milordzie, nie mo¿e lord torturowaæ tego cz³owieka tylko dlatego, ¿e nie chcenam pomóc.- Sprzeciwi³ siê Alidor.Twarz Krzy¿owca spochmurnia³a.- Wiem, to godne po¿a³owania, ale jestem zmuszony.Gotów jestem poœwiêciæ ka¿d¹iloœæ ludzi, aby zniszczyæ Kane'a, poniewa¿ w ten sposób ocalê wiêkszoœæ odjego potwornych zbrodni.W ka¿dym razie Gavein i mieszkañcy Sebbei odmawiaj¹cpomocy, stanêli po stronie z³a.Sami s¹ sobie winni.Zdecydowanym krokiem wyszed³ z pomieszczenia.- Zostañ tutaj z t¹ suk¹, jeœli jesteœ taki wra¿liwy, Alidorze - zaproponowa³Mollyl z szyderczym uœmiechem.- Jan, ty i Beli pomo¿ecie mi.Mollyl, zbierz wszystkich.Zirytowany Alidorzmarszczy³ brwi i zamierza³ wyjœæ, lecz Rehhaile zawo³a³a go po imieniu.Zatrzyma³ siê niezdecydowany i pomyœlawszy, podszed³ do niej.Z zewn¹trzdochodzi³y krzyki mordowanego cz³owieka i œmiech oprawców.- Czy to samo stanie siê ze mn¹? - zapyta³a.Alidor poczu³ siê winny.- Zrobiê wszystko, ¿eby ciê nie bola³o - powiedzia³ i natychmiast przekl¹³swoj¹ nieczu³oœæ, widz¹c ³zy w jej oczach.Do diab³a, dlaczego w tej takoczywistej sprawie dopuszcza³ do g³osu osobiste uczucie? Co go obchodzi³ lostej kochanki diab³a? Jej ¿ycie nie znaczy³o przecie¿ nic wobec s³usznego celuich misji.Z trudem uprzytomni³ sobie, ¿e dla niej jej w³asny los znaczy³najwiêcej.Wyci¹gn¹³ nó¿.- W gruncie rzeczy nie liczysz siê zbytnio w ca³ej tej historii.Twoje zbrodnienie s¹ dla nas tak istotne.- b¹ka³, niezdolny powiedzieæ niczego, co w jegow³asnych uszach nie brzmia³oby g³upio i niezdolny przestaæ mówiæ.Nó¿ powoliprzecina³ jej wiêzy-Rehhaile wsta³a.- Puszczasz mnie wolno - powiedzia³a nieprzytomnie.- Mo¿esz wyjœæ tylnymi drzwiami, wszyscy s¹ od frontu - mrukn¹³ przezzaciœniête zêby.Dziewczyna zblad³a.Alidor pomyœla³ o jej drugim wzroku i zda³ sobie sprawê, ¿emusia³a czuæ ka¿dy detal wykonywanej na zewn¹trz egzekucji.- OdejdŸ od nich! Nie pasujesz do tych ludzi.W twojej duszy nie wygas³yjeszcze ludzkie uczucia.- Co masz na myœli? - zaprotestowa³.- Ci ludzie, to moi towarzysze broni wmisji szerzenia dobra.Czasem jesteœmy zmuszeni stosowaæ brutalne metody, alenaszym celem jest pomóc rodzajowi ludzkiemu.Bez wahania odda³bym ¿ycie zalorda Gaethaa.To najwybitniejszy cz³owiek naszych czasów.Zaœmia³a siê - a mo¿e by³ to jêk, Alidor nie mia³ pewnoœci.Widzia³, jak spluwaz pogard¹.- Ty nazywasz mnie œlep¹, Alidorze? Gaethaa wielkim cz³owiekiem? Krzy¿owiec,walcz¹cy z si³ami z³a.Gdy mieszka³ tu Kane nie skrzywdzi³ nikogo.Za to wy, odwczoraj, sterroryzowaliœcie miasto, zgwa³ciliœcie mnie, zdemolowaliœciekarczmê, znêcaliœcie siê nad Gaveinem, a teraz twój wielki cz³owiek i twoitowarzysze broni -bij¹ go, aby zmusiæ mieszkañców Sebbei do pos³uszeñstwarozkazom, które nic dla nich nie znacz¹.- Ale to dla dobra wszystkich! - zaoponowa³ gor¹co Alidor.- Cz³owiek, któregoszukamy jest jednym z najnikcze-mniejszych.- A czy wy jesteœcie lepsi? Czy Gaethaa jest œwiêtym? Czy ludzie tacy jakMollyl, Jan i Beli s¹ bohaterami? Perwersyjni mordercy! Zwierzêta! Najemnicy,którzy zabijaj¹ dla pieniêdzy i przyjemnoœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL