[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiem, jakimcudem pod³¹czy³eœ siê pod satelitê, ale naruszasz nasz¹ prywatnoœæ! -Chwyci³pilota, zacz¹³ gor¹czkowo zmieniaæ kanary, lecz twarz nie zniknê³a.- Bardzo ¿a³ujê, ¿e nie zd¹¿yliœmy siê po¿egnaæ - powiedzia³ Ted, patrz¹c nanich z flegmatycznym spokojem.- Mam nadziejê, ¿e nie chowacie do mnie urazy.Bryson zaniemówi³.Spojrza³ w lewo, w prawo, zadar³ g³owê, spojrza³ na sufit:pluskwy i mikrokamery mog³y byæ dos³ownie wszêdzie, niewidoczne,niewykrywalne.- Skontaktujê siê z tob¹, kiedy nadejdzie pora, Nicky.Teraz jest chyba zawczeœnie.- Waller popatrzy³ w dal, jakby chcia³ coœ dodaæ, i na jego ustachzagoœci³ leciutki uœmiech.- Có¿, zatem do zobaczenia.- W¹tpiê - odpar³ zjadliwie Bryson, opadaj¹c na fotel.- Mamy od cholerydowodów, których nie zawahamy siê ujawniæ.Waller zmarszczy³ brwi.- Pamiêtaj, Ted: najgorsze jest zawsze to, czego sienie spodziewamy.TwarzWallera zniknê³a.Nadawano jakiœ program rozrywkowy.Tamci wypuœcili próbny cios, on ten cios odparowa³.By³ rozjuszony,rozwœcieczony, a jednoczeœnie - po tylu latach tej cudownej gry – dziwnieporuszony i podniecony.Elena chyba to zauwa¿y³a, jednak nie powiedzia³a anis³owa.Tak samo jak przedtem jeŸdzi³a na poranne przeja¿d¿ki, tak samo jakprzedtem du¿o czasu spêdzali na dworze, na skrz¹cej siê w s³oñcu pla¿y i nadrewnianym tarasie poroœniêtym tropikalnymi pn¹czami i ocienionym m³odymipalmami ko³ysz¹cymi siê na ³agodnym wietrze.Nick ostatecznie zerwa³ z przesz³oœci¹ i wraz z ¿on¹ przygotowywa³ siê naprzyjêcie nowego ¿ycia, które ju¿ wkrótce mia³o zapukaæ do ich drzwi.Bliznyzbiela³y w s³oñcu i czasami - kiedy w powietrzu unosi³ siê zapach migda³Ã³w,cytryny i morskiej soli - têpy ból starych ran pierzcha³ niczym ulotnewspomnienie.Tak, bywa³y takie chwile, ¿e prawie zapomina³ o œwiecie, odktórego uciekli.Prawie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL