[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapalil papierosa, po czym wyciagnal troche papieru do pisania oraz swojewieczne pióro.Zamyslil sie.A wiec pragnely go zniszczyc; musiala to byc chec wystarczajaco silna, by to aztak dokladnie zaplanowac.Ogarnela go czarna rozpacz.Co mógl zrobic? Do kogosie udac? Lub komu zwierzyc? Zacisnal piesci, gwaltownie prostujac sie nakrzesle.Tuz przed nim na blacie biurka usiadl pajak.- Przepraszam.Mam nadzieje, ze nie przestraszyles sie tak bardzo, jak w tymwierszu.Mezczyzna wpatrywal sie w niego z natezeniem.- Czy to wlasnie ty? Pajak z rogu ulicy? Ten, który mnie ostrzegl?- Nie.To byl ktos inny.Przadka.Ja jestem Miazdzyciel.Popatrz na mojeszczeki.- Otworzyl i zamknal usta.- Zagryzam ich.Mezczyzna usmiechnal sie.- Szczesciarz z ciebie.- Jasne, ze tak.Czy zdajesz sobie sprawe; ilu z nas przypada na - powiedzmy -akr gruntu.Zgadnij.- Tysiac.- Otóz nie.Dwa i pól miliona.Wszystkich rodzajów.Miazdzyciele jak ja,Przadki lub Zadlery.- Zadlery?- Sa najlepsi.Chwileczke - pajak zastanowil sie.- Dajmy na to, Czarna Wdowa,zgodnie z wasza nomenklatura.Niezwykle cenna.- Urwal.- Chodzi o jedno.- Co mianowicie?- Mamy pewne problemy.Bogowie.- Bogowie!- Mrówki, jak je nazywacie.Przywódcy.Sa poza nasza sfera wplywów.To naderniekorzystne.Zreszta maja fatalny smak - niedobrze sie robi.Musimy pozostawicje ptakom.Mezczyzna wstal.- Ptakom? Czy one?.- Cóz, istnieje miedzy nami pewien uklad.Trwa to juz cale stulecia.Opowiemci.Zostalo nam jeszcze odrobine czasu.W mezczyznie zamarlo serce.- Odrobine czasu? Co masz na mysli?- Nic.Pózniej pojawi sie niewielki problem, to zrozumiale.Pozwól, niechzaznajomie cie z ogólna trescia.Nie sadze, abys ja znal.- Mów zatem.Zamieniam sie w sluch.- Rzadzili Ziemia calkiem niezle, okolo miliarda lat temu.Widzisz, ludzieprzybyli tu z jakiejs odleglej planety.Z której? Tego to nie wiem.Wyladowalitu i odkryli Ziemie dobrze zagospodarowana.I wtedy wybuchla wojna.- Wiec to my jestesmy najezdzcami? - mruknal mezczyzna.- Owszem.Wojna z obu stron uczynila zwyklych barbarzynców, zarówno z nich, jaki z was.Wy zapomnieliscie, jak nalezy atakowac, oni zas zdegenerowali sie dozwartych, zamknietych grup spolecznych, mrówki, termity.- Rozumiem.- Ci z was, którzy jako ostatni znali cala prawde, przyczynili sie do naszegopowstania.Zrodzilismy sie - pajak zasmial sie tym swoim charakterystycznymsmiechem - aby odegrac pewna role w tym znaczacym spektaklu.Udaje nam sieutrzymac ich w szyku.Wiesz, jak nas nazywaja? Pozeracze.Oburzajace, prawda?Dolaczyly do nich dwa kolejne pajaki, które spuscily sie po swoich niciach nabiurko.Wszystkie trzy zblizyly sie do siebie.- Zapowiada sie powazniej niz myslalem - stwierdzil beztrosko Miazdzyciel.-Nie znalem wszystkich faktów.Ten oto Zadler.Czarna Wdowa zblizyl sie do krawedzi biurka.- Gigancie - powiedzial piskliwie - chcialbym z toba porozmawiac.- Slucham - odparl mezczyzna.- Wkrótce nastapi tu male zamieszanie.Sa w nieustannym ruchu; miliony ichwciaz nadciagaja w naszym kierunku.Chyba zostaniemy z toba przez pewien czas.Wezmiemy w tym udzial.- Rozumiem - mezczyzna skinal glowa.Zwilzyl jezykiem wargi, drzacymi palcamimuskajac wlosy.- Czy sadzisz.ze - to znaczy, chcialem spytac, czy istniejajakiekolwiek szanse?- Szanse? - powtórzyl w zamysleniu Czarna Wdowa.- Cóz, juz dosc dlugo w tymtkwimy.Prawie milion lat.Mamy nad nimi przewage, nawet pomimo oczywistychbraków.Zwazywszy na nasze uklady z ptakami i, oczywiscie, z ropuchami.- Sadze, ze jestesmy w stanie cie ocalic - oswiadczyl uroczyscie Miazdzyciel.-Tak naprawde to niecierpliwie czekamy na to, co sie wydarzy.Spod podlogi dobiegl ich daleki chrobot, odglos ogromnej liczby malenkichodnózy i skrzydel, cicho wibrujacych w oddali.Mezczyzna skurczyl sie caly,nasluchujac.- Jestes pewny, ze rzeczywiscie potraficie tego dokonac? - otarl kropelki potuznad górnej wargi i podniósl pistolet od weza, caly czas wytezajac sluch.Dzwiek pod nimi narastal i zaczal coraz wyrazniej grzmiec pod ich stopami.Nazewnatrz szelescily galazki krzewów i kilka ciem usilowalo dostac sie do srodkaprzez okno.Odglosy poteznialy z kazda chwila i zdawaly sie juz dobiegaczewszad, z kazdej strony; rosnacy pomruk gniewu i determinacji.Mezczyznaoblakanczo rozgladal sie na boki.- Jestes pewny - powtórzyl - ze mozecie mnie uratowac?- Och - zmieszal sie Zadler.- Tego nie powiedzialem.Mialem na mysli gatunek,rase.nie ciebie jako jednostke.Mezczyzna wpatrywal sie w niego i trzy Pozeracze nerwowo zadreptaly na swoichmiejscach.Kolejne cmy zaczely tluc o szyby.Pod podloga trzeslo sie ihuczalo.- Ach tak - odparl mezczyzna.- Przykro mi, musialem zle cie zrozumiec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL