[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie, porzuci³ j¹ na pastwê losu, chcia³, ¿eby umar³a.Jak pozostali.Bez wzglêdu na to, jak bardzo siê stara³a, nie mog³a odpêdziæ od siebie myœli ohorrorze, jaki rozpêta³ na pok³adzie wahad³owca.Od kilku godzin pods³uchiwa³ajego krótkie, lapidarne rozmowy z centrum kontroli lotów w Houston.W jednej znich poda³ plastyczny opis cia³ za³ogi.Po symptomach domyœli³a siê, ¿e mo¿e tobyæ tylko jedno: ospa prawdziwa lub jakaœ jej odmiana.Ale jak zdoby³ wirusa?Dosta³ go od Treloara! W Bioaparacie dosz³o do kradzie¿y, a Treloarprzeszmuglowa³ próbkê wirusa do Stanów: wiedzia³a to od Kleina.Tylko jakTreloar dostarczy³ próbkê na przyl¹dek? Przecie¿ zgin¹³ niemal zaraz poprzybyciu do Waszyngtonu.Wtedy przypomnia³a jej siê tamta noc, noc przed startem, kiedy to nie mog¹czasn¹æ, posz³a na spacer, ¿eby popatrzeæ z daleka na platformê startow¹.Widzia³a Reeda.I jego tajemniczego goœcia, który da³ mu coœ przed odjazdem.Czy¿by w³aœnie wtedy dosz³o do jakiejœ wymiany? Tak, na pewno.Jeœli tak, wirus musia³by pozostawaæ w stanie uœpienia do chwili, gdy weszli naorbitê: Reed móg³ ukryæ go w zamra¿alniku.Laboratorium! I ta dziwna wiadomoœæ, Bóg wie sk¹d.Reed zmieni³ harmonogramdoœwiadczeñ i zaj¹³ fabryczkê jako pierwszy.Wyjaœni³ to wszystko tak g³adko iprzekonuj¹co, ¿e nikt - nawet ona - nie œmia³ siê z nim spieraæ.Nie podejrzewa³aœ nic nawet wtedy, kiedy Stone pokaza³ ci komputerowy numertego przekazu: numer Reeda.Zastanowi³o ciê tylko, jakim cudem móg³ wys³aæwiadomoœæ do samego siebie.Pokrêci³a g³ow¹.Podœwiadomie coœ wyczuwa³a, lecz nie zaufa³a instynktowi.Uznawszy, ¿e to seria przypadków, wola³a uwierzyæ w uczciwoœæ cz³owieka, któryotworzy³ jej drogê do gwiazd.Drêczy³o j¹ tylko pytanie, dlaczego Reed macza palce w tak barbarzyñskimdziele.Zdawa³a sobie sprawê, ¿e nawet gdyby przeanalizowa³a wszystko to, co onim wiedzia³a, nie uzyska na nie odpowiedzi.By³o w nim coœ, czego niedostrzeg³a.Czego nie dostrzeg³ nikt.Jeszcze przed paroma godzinami kurczowo trzyma³a siê nik³ej nadziei, ¿e Reedwróci.Nie wierzy³a, ¿e móg³by zabiæ j¹ z zimn¹ krwi¹.Ale w miarê up³ywuczasu, wys³uchawszy dziesi¹tków rozmów, jakie przeprowadzi³ z Houston, powolipogodzi³a siê z tym, ¿e uwa¿a³ j¹ ju¿ za martw¹.Po raz setny spojrza³a na wystaj¹ce z gniazda kable.Z rozmów wiedzia³a, jakHarry Landon zamierza sprowadziæ prom na Ziemiê.Co wiêcej, wiedzia³a równie¿,jak d³ugo to potrwa.Mia³a czas na opracowanie planu ucieczki.A gdy tylkoucieknie, natychmiast pójdzie do zapasowego centrum ³¹cznoœci w dolnej³adowni.A gdyby nie poradzi³a sobie z okablowaniem i gdyby zabrak³o jej czasu, mia³ajeszcze jedno wyjœcie.Gdyby je wybra³a, luk na pewno by siê otworzy³.Z tym ¿enie by³o gwarancji, czy by to prze¿y³a.Jon wsta³, zatoczy³ siê, zerwa³ z siebie kurtkê i kevlarow¹ kamizelkêkuloodporn¹.Kamizelka mog³a powstrzymaæ ka¿dy pocisk, z pociskiem kaliber 9w³¹cznie, i chocia¿ bez trudu stawi³a opór kulom Drake'a - strzela³ z kolta 556- Smith czu³ siê tak, jakby kopn¹³ go mu³.Wsiad³ do samochodu i w³¹czy³ odbiornik GPS.Na ma³ym ekranie z map¹ hrabstwaFairfax natychmiast ukaza³a siê b³êkitna œwietlista kropeczka.Podniós³ s³uchawkê telefonu.Klein.To ja, panie dyrektorze.Jon! ¯yjesz? Zameldowano mi o jakiejœ eksplozji.To moje dzie³o.Gdzie jesteœ?Przed elektrowni¹.Cel siê porusza, wygl¹da na to, ¿e piechot¹.Nie wiem, kogopan tu przys³a³, ale odwalili kawa³ dobrej roboty.Przyjechali w sam¹ porê.A Drake? Po³kn¹³ haczyk?Jon zerkn¹³ na pulsuj¹c¹ kropeczkê.- Tak.Wci¹¿ biegnie.Pokonanie nieca³ych dwóch kilometrów od elektrowni do leœnego parkingu naskraju opustosza³ego oœrodka wypoczynkowego, gdzie czeka³ samochód, zajê³osier¿antowi piêæ minut.Czujnie wypatruj¹c oznak ewentualnego poœcigu, dojecha³ na przedmieœciaAlexandrii i zaparkowa³ przed motelem - przed ostatnim w rzêdzie pawilonem.Otworzy³ drzwi i zasta³ tam genera³a Richardsona i Anthony'ego Price'a.Melduj, ch³opcze - rzuci³ genera³.Cel zneutralizowany - odrzek³ dziarsko Drake.- Dwa trafienia w pierœ.Na pewno? - spyta³ Price.Czego ty jeszcze chcesz, Tony? - warkn¹³ Richardson.- ¯eby poda³ ci na tacyjego g³owê? - Spojrza³ na Drake'a.- Spocznij, ch³opcze.Dobrze siê spisa³eœ.Dziêkujê, panie generale.Price wskaza³ plecak.A to co?Sier¿ant rzuci³ plecak na ³Ã³¿ko.- Smitha.Otworzy³ go i wyj¹³ zawartoœæ: dwa zapasowe magazynki, mapa drogowa, telefonkomórkowy, magnetofon kasetowy i ma³y kulisty przedmiot, który natychmiastprzyku³ uwagê Price'a.- Co to jest?Granat rozb³yskowy - odrzek³ Drake, udaj¹c, ¿e nie widzi jego przera¿onej miny.- Wszystko w porz¹dku, jest zabezpieczony.Niech pan zostawi nas samych, sier¿ancie.Gdy Drake wyszed³ do ³azienki, Price chwyci³ Richardsona za ramiê.- Doœæ tego „ch³opcze"! Doœæ tego ¿o³nierskiego pieprzenia! Po cholerê tuprzyjechaliœmy? Drake móg³ do nas zadzwoniæ.Genera³ wyszarpn¹³ rêkê.- Ja tak nie pracujê, Tony.W Palermo straci³em ¿o³nierza.Mia³ imiê inazwisko: Travis Nichols.I gdybyœ ju¿ zd¹¿y³ zapomnieæ, przypominam ci, ¿eSmith podszed³ nas na tyle blisko, ¿e zadzwoni³ do mnie, do Fort Belvoir, podnumer, za który rêczy³eœ!- Numer by³ czysty! - odparowa³ Price.- Twój ch³opak go zdradzi³.Richardson pokrêci³ g³ow¹.- Jak na kogoœ, kto zrobi³ to co ty, nie lubisz brudziæ sobie r¹k, co? Woliszwydawaæ rozkazy, wysy³aæ innych na œmieræ i ogl¹daæ to w telewizji jak jak¹œwielk¹ grê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL