[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gotowy? - spyta³a.- Tak.Swobodnie wycisn¹³ ciê¿ar w stronê nachylonej nad nim twarzy.Od³o¿y³ sztangêz powrotem na stojak.Margot wyjê³a pieni¹dze z treningowej torby.- Dziêkujê - powiedzia³ Barney.- Robiê wiêcej przysiadów od ciebie.- Wiem.- Sk¹d wiesz?- Ja nie muszê robiæ przysiadu, ¿eby siê wysikaæ.Jej potê¿na szyjazaczerwieni³a siê.- Ja te¿.- Sto dolarów? - zapyta³ Barney.- Zrób mi koktajl z owoców - powiedzia³a Margot.W barku sta³a miska z owocamii orzechami.Gdy Barney przygotowywa³ koktajl w mikserze, Margot œcisnê³a wpiêœci dwa orzechy i roz³upa³a je.- Potrafisz roz³upaæ jeden orzech w rêku? - zapyta³.Rozbi³ dwa jajka o krawêdŸmiksera i wrzuci³ je do œrodka.- A ty? - spyta³a Margot, wrêczaj¹c mu jeden orzech.- Nie wiem - odpar³.Uprz¹tn¹³ miejsce przed sob¹; po stronie Margot z blatu spad³a pomarañcza.- Oj, przepraszam - powiedzia³.Podnios³a owoc i od³o¿y³a z powrotem do miski.Barney zacisn¹³ d³oñ.Margot patrzy³a to na jego piêœæ, to na czerwon¹ zwysi³ku twarz.Zacz¹³ dr¿eæ, a z jego zaciœniêtej d³oni dobieg³ cichy trzask.Margot zrzed³a mina, gdy przeniós³ dr¿¹c¹ piêœæ nad mikser i us³ysza³ag³oœniejszy trzask.¯Ã³³tko i bia³ko zachlupota³y w mikserze.Barney w³¹czy³urz¹dzenie i obliza³ koniuszki palców.Margot rozeœmia³a siê.Barney rozla³ koktajl do szklanek.- Czujesz, ¿e musisz we wszystkim naœladowaæ facetów? - zapyta³.- Z wyj¹tkiem niektórych debilnych rzeczy.- A co powiesz na mêsk¹ przyjaŸñ? Uœmiech znikn¹³ z twarzy Margot.- Mam nadziejê, ¿e w nic mnie nie wrabiasz, Barney.Pokrêci³ g³ow¹.- Przekonaj siê - powiedzia³.Rozdzia³ 57Plony Clarice Starling powiêksza³y siê z ka¿dym dniem.Rachel DuBerry, niecostarsza od doktora Lectera, niegdyœ aktywnie patronowa³a orkiestrzesymfonicznej z Baltimore.By³a piêkn¹ kobiet¹, o czymStarling mog³a siê przekonaæ, ogl¹daj¹c zdjêcia z „Vogue" z tego okresu.Odtamtej pory zaliczy³a dwóch bogatych mê¿Ã³w.Teraz by³a ¿on¹ Franza Rosencranzaz rodziny wielkich przemys³owców.Starling po³¹czy³a z pani¹ Rosencranz jejasystentka.- Teraz, z³otko, tylko wysy³am orkiestrze pieni¹dze.Jesteœmy zbyt czêsto wrozjazdach, ¿ebym mog³a aktywnie dzia³aæ - wyjaœnia³a Rachel Rosencranz z domuDuBerry.Jeœli chodzi pani o kwestie podatkowe, mogê podaæ numer moichksiêgowych.- Pani Rosencranz, kiedy patronowa³a pani orkiestrze i szkole Westover, zna³apani doktora Hannibala Lectera.Doœæ d³uga cisza.- Pani Rosencranz?- Lepiej bêdzie, jeœli da mi pani swój numer, a ja oddzwoniê przez centralêFBI.-Naturalnie.Po chwili na nowo podjê³y rozmowê.- Tak, zna³am Hannibala Lectera na stopie towarzyskiej jakiœ czas temu i od tejpory dziennikarze koczuj¹ na schodach mojego domu.By³ szalenie czaruj¹cymmê¿czyzn¹, zupe³nie wyj¹tkowym.Wiedzia³, jak zawróciæ kobiecie w g³owie,jeœli rozumie pani, co mam na myœli.Przez wiele lat nie mog³am uwierzyæ w jegodrugie oblicze.- Czy dostawa³a pani kiedyœ od niego prezenty, pani Rosencranz?- Zwykle otrzymywa³am od niego liœcik na urodziny, nawet wtedy, gdy zosta³aresztowany.Czasem te¿ dostawa³am prezenty, zanim go skazano.By³y to rzeczy wwyj¹tkowo dobrym guœcie.- Doktor Lecter wyda³ s³ynny obiad na pani czeœæ.Wszystkie wina pochodzi³y ztego roku, w którym siê pani urodzi³a.- Tak.Suzy powiedzia³a, ¿e by³o to najbardziej niezwyk³e przyjêcie odczarno-bia³ego balu Capote'a.- Pani Rosencraz, jeœli doktor skontaktuje siê z pani¹, proszê zawiadomiæ FBI,dzwoni¹c pod numer, który pani podam.Chcia³abym zapytaæ o jeszcze jedno.Czypani i doktor Lecter obchodzicie jakieœ wspólne rocznice? Pani Rosencranz,muszê pani¹ zapytaæ o datê urodzin.Ze s³uchawki powia³o ch³odem.- Myœla³am, ¿e bez trudu potraficie zdobyæ tak¹ informacjê.- Tak, ale s¹ pewne niezgodnoœci w datach na pani dokumentachubezpieczeniowych, metryce urodzin i prawie jazdy.Prawdê mówi¹c, wszêdziepodane s¹ inne daty.Bardzo przepraszam, ale sprawdzamy zamówienia na wszelkieluksusowe prezenty w terminach urodzin rozpoznanych znajomych doktoraLectera.-„Rozpoznanych znajomych".Wiêc jestem teraz rozpoznan¹ znajom¹.Co za potworneokreœlenie.- Pani Rosencranz zachichota³a.Nale¿a³a do pokolenia koktajli ipapierosów i mia³a g³êboki g³os.- Agentko Starling, a pani ile ma lat?- Trzydzieœci dwa.Dwa dni przed Bo¿ym Narodzeniem skoñczê trzydzieœci trzy.- ¯yczê pani z ca³ego serca, ¿eby mia³a pani w swoim ¿yciu kilku „rozpoznanychznajomych".Naprawdê umilaj¹ czas.- Dziêkujê pani.A wiêc kiedy siê pani urodzi³a?Pani Rosencranz wyjawi³a wreszcie prawdziw¹ datê, dodaj¹c, ¿e „doktor Lecterjest z ni¹ zaznajomiony".- Proszê wybaczyæ, ¿e pytam: nie dziwi mnie zmiana roku, ale dlaczego zmieni³apani te¿ dzieñ i miesi¹c?- Chcia³am byæ Pann¹, ten znak bardziej odpowiada³ panu Rosencranz.Ludzie, których doktor Lecter spotka³ jako wiêzieñ, mieli o nim zgo³a odmienn¹opiniê.Z piekielnego lochu w domu seryjnego mordercy Jame'a Gumba Starling uratowa³acórkê by³ej senator Ruth Martin, Catherine.Gdyby senator Martin nie przegra³aw nastêpnych wyborach, mog³aby bardzo pomóc Clari-ce.Przez telefon odnosi³asiê do niej ¿yczliwie - opowiedzia³a, co s³ychaæ u Catherine, i zapyta³a, cos³ychaæ u Starling.- Starling, nigdy mnie pani o nic nie prosi³a.Jeœli bêdzie pani szukaæpracy.- Dziêkujê, pani senator.- Co do tego cholernego Lectera, to oczywiœcie powiadomi³abym FBI, gdyby siê zemn¹ skontaktowa³.Trzymam pani numer przy aparacie.Charl-sie wie, jak siêobchodziæ z poczt¹.Nie oczekujê od niego ¿adnych wiadomoœci.Ostatnie s³owa,które ten palant powiedzia³ wtedy do mnie w Mem-phis, to: „Masz uroczykostium".Nikt nigdy nie potraktowa³ mnie z wiêkszym okrucieñstwem.Wie pani,co zrobi³?- Wiem, ¿e zakpi³ sobie z pani.- Kiedy zaginê³a Catherine, kiedy byliœmy zrozpaczeni i powiedzia³, ¿e mainformacje na temat Jame'a Gumba, kiedy b³aga³am go o pomoc, on spojrza³ mi wtwarz tym swoimi oczami wê¿a i zapyta³, czy niañczy³am Catherine.Chcia³wiedzieæ, czy karmi³am j¹ piersi¹.Powiedzia³am, ¿e tak.A wtedy zapyta³:„£apczywie ssa³a?".Nagle wróci³y do mnie wszystkie wspomnienia, jak trzyma³amj¹ g³odn¹ przy piersi i czeka³am, a¿ siê naje.Strasznie mnie to zabola³o, a onwyraŸnie delektowa³ siê moim bólem.- Co to by³o, pani senator?- S³ucham?- Co to by³ za kostium, który spodoba³ siê doktorowi Lecterowi?- Niech pomyœlê.granatowy Givenchy o bardzo prostej linii - odpar³a senatorMartin, nieco zbita z tropu pytaniem Starling.- Kiedy ju¿ go pani wsadzi zakratki, proszê mnie odwiedziæ, pojeŸdzimy konno.- Dziêkujê, pani senator, bêdê pamiêtaæ.Dwie rozmowy telefoniczne, z których ka¿da ukazywa³a inne oblicze doktoraLectera: jedna przypomina³a o jego uroku, druga o okrucieñstwie.Starlingzapisa³a: „Rocznik win dopasowany do daty urodzin".Do listy luksusowychtowarów doda³a „Givenchy".Po chwili zastanowienia dopisa³a jeszcze „karmieniepiersi¹".W tym momencie zadzwoni³ telefon.- Sekcja Behawioralna? Chcê rozmawiaæ z Jackiem Crawfordem, mówi szeryf Dumas zokrêgu Clarendon w stanie Wirginia.- Tu agentka specjalna Starling, asystentka Jacka Crawforda.Szef jest dzisiajw s¹dzie.Ale mo¿e ja mogê w czymœ pomóc?- Muszê porozmawiaæ z Jackiem Crawfordem.Mamy tu w kostnicy faceta, któremuwyciêto kawa³ki miêsa.Po³¹czy³em siê z w³aœciw¹ sekcj¹?- Tak, tu sekcja miê.tak, oczywiœcie.Proszê powiedzieæ, gdzie pan jest, aja ju¿ jadê.Zawiadomiê pana Crawforda, gdy tylko skoñczy zeznania.Rozdzia³ 58Kostnica okrêgu Clarendon w pó³nocnej Wirginii jest po³¹czona ze szpitalemokrêgowym krótk¹ komor¹ powietrzn¹ z wentylatorem w suficie i szerokimipodwójnymi drzwiami po ka¿dej stronie, ¿eby u³atwiæ transport zw³ok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL