[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Us³ysza³a, ¿e Crawford pozosta³ w szpitaluimienia Jeffersona, bo skar¿y³ siê na bóle w klatce piersiowej.Nie dzwoni³a do szpitala.W FBI Ardelia Mapp by³a ostatnim anio³em Starling.Rozdzia³ 94Starling nie odczuwa³a up³ywu czasu.Dni i noce schodzi³y jej na rozmowach.Ca³ymi minutami przys³uchiwa³a siê w³asnemu g³osowi.Œmia³a siê z siebie, gdy s³ysza³a szczere wynurzenia, które kiedyœ by j¹zawstydzi³y.Czêsto dziwi³y j¹ historie opowiadane doktorowi Lecterowi.I choæosobie o przeciêtnej wra¿liwoœci czasem mog³yby wydawaæ siê przykre, nigdy niek³ama³a.Doktor Lecter te¿ mówi³.Niskim, jednostajnym g³osem.Nie okazywa³zdziwienia czy oburzenia.Starling czu³a jego zainteresowanie i wsparcie.Opowiedzia³ jej o swoim dzieciñstwie, o Miszy.Czasem wpatrywali siê w ten sam b³yszcz¹cy przedmiot, kiedy zaczynali snuæopowieœci.Prawie zawsze w pokoju znajdowa³o siê tylko jedno Ÿród³o œwiat³a.B³yszcz¹ce przedmioty zmienia³y siê ka¿dego dnia.Dzisiaj rozpoczêli od refleksu œwiat³a na czajniczku od herbaty, lecz gdyrozmowa nabra³a rumieñców, doktor Lecter wyczu³, ¿e dotarli do nie zbadanejgalerii w umyœle Starling.Byæ mo¿e us³ysza³ trolle walcz¹ce po drugiej stronieœciany.Zamieni³ czajniczek na srebrn¹ klamrê od paska.- Mojego taty - rzek³a Starling.Klasnê³a w d³onie jak ma³a dziewczynka.- Tak - przyzna³ doktor Lecter.- Clarice, chcia³abyœ porozmawiaæ ze swoimojcem? On jest tutaj.- Tata? Tutaj? Naprawdê? Wspaniale!Doktor Lecter przy³o¿y³ d³onie do jej g³owy, w okolicy p³atów skroniowych;st¹d jej ojciec móg³ przybyæ taki, jakim go chcia³a widzieæ.Zajrza³ Starlingg³êboko w oczy.- Wiem, ¿e bêdziesz chcia³a porozmawiaæ z nim sam na sam.Pójdê ju¿ sobie.Popatrz na klamrê, a za kilka minut us³yszysz pukanie.Dobrze?-Tak! Œwietnie!- Musisz tylko poczekaæ kilka minut.Delikatne uk³ucie maleñkiej ig³y - Starling nawet nie spojrza³a w tê stronê -i doktor Lecter wyszed³ z pokoju.Utkwi³a wzrok w klamrze.Wreszcie rozleg³y siê dwa mocne pukniêcia.Wszed³ jejojciec, wysoki, z kapeluszem w rêku, z w³osami zmoczonymi deszczem.Taki kiedyœzjawia³ siê na kolacjê.- Hej, ma³a! O której tu siê podaje kolacjê?Tak dawno jej nie przytula³, ale kiedy przycisn¹³ j¹ do siebie, poczu³a naklatce piersiowej znajomy ucisk zatrzasków jego koszuli, mocny zapach myd³a itytoniu.Wyczu³a silne bicie ojcowskiego serca.- Hej, ma³a.Upad³aœ? - Tak samo przytuli³ j¹ do siebie na podwórzu, kiedypróbowa³a ujeŸdziæ wielk¹ kozê.- Radzi³aœ sobie ca³kiem nieŸle, dopóki niezaczê³a tak szybko wierzgaæ.ChodŸ do kuchni, mo¿e coœ tam znajdziemy.Dwie rzeczy na stole w kuchni z jej dzieciñstwa: kokosanki w celofanowymopakowaniu i paczka pomarañczy.Ojciec otworzy³ scyzoryk ze z³amanym ostrzem i obra³ kilka owoców.Skórkipiêtrzy³y siê na ceracie.Siedzieli na drewnianych krzes³ach, a on dzieli³pomarañcze na æwiartki i jedn¹ zjada³ sam, a nastêpn¹ podawa³ Starling.Wypluwa³a do rêki pestki i trzyma³a je na kolanach.Wydawa³ siê wysoki, kiedysiedzia³, jak John Brigham.Ojciec ¿u³ bardziej jedn¹ stron¹ twarzy.Dolny siekacz zosta³ uzupe³nionysrebrnym metalem: znak firmowy wojskowych dentystów z lat czterdziestych.Metalpo³yskiwa³, kiedy ojciec siê œmia³.Zjedli dwie pomarañcze i po jednejkokosance.Potem zaczêli opowiadaæ sobie dowcipy.Starling nie pamiêta³a smakuciastek.Kuchnia rozp³ynê³a siê i rozmawiali teraz jak doroœli ludzi.- Jak ci leci, ma³a? - Pytanie by³o powa¿ne.- Zawziêli siê na mnie w pracy.- Wiem.To jedna klika, z³otko.Najbardziej ¿a³osni ludzie.na ziemi.Nigdynie zastrzeli³aœ nikogo bez powodu.- Tak s¹dzê.Jest jeszcze coœ.- Nigdy nie sk³ama³aœ, mówi¹c o tym.- Nie, ojcze.- Uratowa³aœ dziecko.- Wysz³o z tego ca³o.- By³em z ciebie naprawdê dumny.- Dziêkujê.- Muszê ju¿ lecieæ, z³otko.Jeszcze porozmawiamy.- Nie mo¿esz zostaæ? Po³o¿y³ d³oñ na jej g³owie.- Nigdy nie mo¿emy zostaæ, kochanie.Nie mo¿emy zostaæ, choæbyœmy tego bardzochcieli.Poca³owa³ j¹ w czo³o i wyszed³ z pokoju.Kiedy macha³ do niej z progu,spostrzeg³a dziurê po kuli w jego kapeluszu.Rozdzia³ 95Starling, rzecz jasna, bardzo kocha³a swojego ojca.W ka¿dej chwili stawi³abyczo³o ka¿demu, kto próbowa³by go oczerniaæ.A mimo to podczas rozmowy zdoktorem Lecterem, pod wp³ywem silnego œrodka nasennego w g³êbokiej hipnozie,nie mówi³a o nim dobrze.- Jestem na niego naprawdê wœciek³a.Jak on znalaz³ siê w œrodku nocy za tymcholernym sklepem? Da³ siê zabiæ tym dwóm œcierwom.Zablokowa³a mu siêstrzelba.Nie wiedzia³, co robi.Nigdy niczego siê nie nauczy³.Spoliczkowa³aby ka¿dego, kto mówi³by tak o jej ojcu.Potwór poruszy³ siê odrobinê w fotelu.Nareszcie.Te dziewczêce wspomnieniazaczyna³y byæ ju¿ nu¿¹ce.Starling próbowa³a jak dziecko zadyndaæ nogami pod krzes³em, ale mia³a zbytd³ugie nogi.- Wykonywa³ obowi¹zki.Robi³, co mu kazali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL