[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie poruszył się, słysząc dźwięk silnika wielkiej cięŜarówki powoli zbliŜającej sięod strony głównej bramy.KaŜdy znajdujących się w niej Ŝołnierzy po przebyciu dziewięciu lubdziesięciu mil podczas ostatniej fazy ćwiczenia „Nabab” i tuŜ po jego zakończeniu musiałzerwać się z łóŜka na dwie i pół godziny przed pobudką i brać udział w przeczesywaniuwzgórz.KaŜdy wiedział, Ŝe za to wszystko odpowiedzialny jest Leonard.Mieli wysiąść zcięŜarówki w bezpośrednim sąsiedztwie parkingu, a Leonard wiedział, jak reagują Ŝołnierze najego widok, i nie miał ochoty słuchać obelg rzucanych pod jego adresem, zaakcentowanych byćmoŜe paroma seriami z peemów.Pośpiesznie wysiadł z samochodu i schronił się w kasynie.Przy drzwiach westybulu uzbrojony wartownik stanął przed nim na baczność.Leonardodsalutował mu mniej pedantycznie niŜ zazwyczaj i podszedł do drzwi stanowiskadowodzenia, które po chwili rozwarły się przed nim.- Spocznij, proszę - powiedział niepewnie do starszego sierŜanta, szefa batalionu ikaprala, którzy powstali na jego widok.- Są juŜ jakieś nowiny?- Nie, sir - powiedział sierŜant - Ŝadnych, poza tym meldunkiem o dziesiątej, który.- Który przekazaliście mi przez radio, właśnie.- Lada chwila on się znów zgłosi, sir.- Tak się składa, Ŝe akurat dlatego tu jestem.- Znalazł pan coś, sir? - spytał kapral.- Nie.Nic.Zupełnie nic.- Jak pan myśli, kto to zrobił, sir? - nie ustępował kapral.- Ten typ, którego panobserwuje? Czy to ten sam facet, którego szukaliście podczas ćwiczeń?- Tak.Wkrótce dowiem się więcej.- Ale jak mógł dobrać się do tej broni? - Kapral nie zauwaŜył, Ŝe sierŜant piorunuje gowzrokiem.- I co on w ogóle knuje? Te ruiny to przecieŜ nie jest cel wojskowy.Zanim Leonard zdąŜył polecić sierŜantowi, aby ten zaaresztował kaprala i kazałtrzymać go o chlebie i wodzie, zadzwonił cywilny telefon.- Mieszkanie pana Locka - powiedział Leonard do słuchawki.- Tu biblioteka publiczna.- Słucham.Tu Lock.- Niestety, sir, nie zlokalizowaliśmy jeszcze tej ksiąŜki dla pana.Szukaliśmy wszędzietam, gdzie przypuszczalnie mogłaby być.- No, to teraz zacznijcie szukać tam, gdzie nie moŜe jej być, i to szybko.- Tak jest, sir.Kłopot w tym, Ŝe do paru, eee, szafek z ksiąŜkami nie moŜemy dostać siębez kluczy.- Nic mnie to nie obchodzi.Nie zapominajcie, Ŝe to bardzo duŜa ksiąŜka.Powinniścieznaleźć ją bez trudu.A co porabia główny bibliotekarz?- To co zawsze, sir, odkurza półki.Ale nie wygląda dobrze.Jeden z nas spytał go,dlaczego chodzi z bandaŜem, a on powiedział, Ŝe się przewrócił.Tylko tyle.- ZauwaŜyliście jakichś nowych czytelników?- Nie, sir.- No, to zabierajcie się do szukania, bo jak nie znajdziecie tej ksiąŜki, napiszę na wasraport do burmistrza.- Tak jest, sir.Leonard odłoŜył słuchawkę, po czym znów ją podniósł, wykręcił numer centrali izaŜądał połączenia z pracownią badań specjalnych.Czekając, na przemian wpatrywał się wdwóch podoficerów, aŜ ci zmieszani opuścili wzrok, przeglądając magazyny, które czytaliprzed jego przybyciem.Zdenerwował go nie tyle sposób, w jaki patrzyli na niego, ile sposób, wjaki patrzyli na siebie.Wreszcie w słuchawce rozległ się głos:- Pracownia badań specjalnych, słucham.- Tu Lock.Dzisiejsza częstotliwość to pięć kiloherców.Jak tam sprzęt?- Nie stwierdziliśmy Ŝadnych usterek.Od czasu pana poprzedniego telefonuzarejestrowaliśmy jeszcze cztery transmisje, trzy w kierunku na zewnątrz i jedną z zewnątrz,wszystkie były dobrej jakości.- Na pewno?- Na pewno.Ta z zewnątrz była od lekarza z miasta, te na zewnątrz do miejscowegoklubu golfowego, firmy farmaceutycznej i sklepu z winem.Przebadaliśmy jak zwyklewszystkie połączenia: jakość była nienaganna.Mamy je na taśmie, mogę ją panu przegrać.- Nie trzeba.Proszę natychmiast mnie zawiadomić, jeśli wykryjecie choćbynajmniejszy spadek jakości transmisji, zrozumiano?- Oczywiście.Czy to wszystko?- Tak.W porządku.Do widzenia.Odkładając słuchawkę, Leonard zmarszczył brwi.Pierwszy z jego rozmówcówzachowywał się, jakby był zadowolony, a moŜe i cieszył się, Ŝe nie ma Ŝadnych wiadomości doprzekazania.W głosie drugiego brzmiało lekcewaŜenie, pod koniec nawet zniecierpliwienie.To było bardziej deprymujące.Ten zwykły technik, ten elektryczny podsłuchiwacz wyobraŜałsobie, Ŝe jest równy jemu, wykwalifikowanemu filaktologowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL