[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zielona kamizelka niziolka oleiscie zablysla, stajac sie czarna skóra, naramionach i mankietach zaskrzyly sie srebrne cwieki.Pucolowata, rumiana twarzwydluzyla sie i pobladla.Sponad prawego ramienia wysunela sie rekojesc miecza.- Nie podchodz - rzekl chrapliwie drugi wiedzmin i usmiechnal sie.- Niezblizaj sie, Geralt.Nie pozwole sie dotknac.Alez ja mam paskudny usmiech, pomyslal Geralt, siegajac po miecz.Alez ja mampaskudna gebe.Alez ja paskudnie mruze oczy.Wiec tak wygladam? Zaraza.Reka dopplera i reka wiedzmina jednoczesnie dotknely rekojesci, oba mieczejednoczesnie wyskoczyly z pochew.Obaj wiedzmini jednoczesnie wykonali dwaszybkie, miekkie kroki - jeden do przodu, drugi w bok.Obaj jednoczesnieuniesli miecze i wywineli nimi krótkiego, syczacego mlynca.Obaj jednoczesnie znieruchomieli, zamarli w pozycji.- Nie mozesz mnie pokonac - warknal doppler.- Bo jestem toba, Geralt.- Mylisz sie, Tellico - powiedzial cicho wiedzmin.- Rzuc miecz i wracaj dopostaci Biberveldta.Inaczej pozalujesz, uprzedzam.- Jestem toba - powtórzyl doppler.- Nie uzyskasz nade mna przewagi.Nie mozeszmnie pokonac, bo jestem toba!- Nie masz nawet pojecia, co to znaczy byc mna, mimiku.Tellico opuscil reke zacisnieta na mieczu.- Jestem toba - powtórzyl.- Nie - zaprzeczyl wiedzmin.- Nie jestes.A wiesz, dlaczego? Bo jestes malym,biednym, dobrotliwym dopplerem.Dopplerem, który wszakze mógl zabic Biberveldtai zakopac jego cialo w zaroslach, zdobywajac przez to absolutne bezpieczenstwoi absolutna pewnosc, ze nie zostanie zdemaskowany, nigdy, przez nikogo,wliczajac w to malzonke niziolka, slynna Gardenie Biberveldt.Ale nie zabilesgo, Tellico, bo nie bylo cie na to stac.Bo jestes malym, biednym, dobrotliwymdopplerem, którego przyjaciele nazywaja Dudu.I w kogokolwiek bys sie niezmienil, zawsze jestes taki sam.Umiesz skopiowac tylko to, co w nas dobre, botego, co w nas zle, nie rozumiesz.Taki wlasnie jestes, dopplerze.Tellico cofnal sie, wpierajac plecami w plachte namiotu.- Dlatego - ciagnal Geralt - zamienisz sie teraz w Biberveldta i grzeczniepodasz mi lapy do zwiazania.Nie jestes w stanie stawic mi oporu, bo ja jestemtym, czego skopiowac nie potrafisz.Wiesz o tym bardzo dobrze, Dudu.Boprzeciez na chwile przejales moje mysli.Tellico wyprostowal sie raptownie, rysy jego twarzy, bedacej twarza wiedzmina,rozmazaly sie i rozlaly, biale wlosy zafalowaly i zaczely ciemniec.- Masz racje, Geralt - powiedzial niewyraznie, bo jego wargi zmienialy ksztalt.- Przejalem twoje mysli.Na krótko, ale wystarczylo.Czy wiesz, co terazzrobie?Skórzana wiedzminska kurtka nabrala polyskliwej, chabrowej barwy.Dopplerusmiechnal sie, poprawil sliwkowy kapelusik z piórkiem egreta, podciagnal paseklutni zarzuconej na ramie.Lutni, która przed chwila byla mieczem.- Powiem ci, co zrobie, wiedzminie - zasmial sie dzwiecznym i perlistymsmiechem Jaskra.- Pójde sobie, wcisne sie w tlum i zmienie cichcem w bylekogo, chocby w zebraka.Bo wole byc zebrakiem w Novigradzie niz dopplerem napustkowiu.Novigrad jest mi cos winien, Geralt.To powstanie miasta skazilosrodowisko, w którym moglibysmy zyc, zyc w naszych naturalnych postaciach.Wyniszczono nas, polujac na nas jak na wsciekle psy.Jestem jednym z niewielu,którzy przezyli.Chce przezyc i przezyje.Dawniej, gdy scigaly mnie w zimiewilki, zamienialem sie w wilka i biegalem ze stadem po kilka tygodni.Iprzezylem.Teraz tez tak zrobie, bo nie chce juz tluc sie po uroczyskach izimowac po wykrotach, nie chce byc wiecznie glodny, nie chce byc bez przerwycelem strzal.Tu, w Novigradzie, jest cieplo, jest zarcie, mozna zarobic ibardzo rzadko strzelaja tu do siebie nawzajem z luków.Novigrad to stadowilków.Przylacze sie do tego stada i przezyje.Rozumiesz?Geralt z ociaganiem kiwnal glowa.- Daliscie - ciagnal doppler, krzywiac wargi w bezczelnym, Jaskrowym usmiechu -skromna mozliwosc asymilacji krasnoludom, niziolkom, gnomom, elfom nawet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL