[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pewno nas wypędzi, zanim zrobimy połowę roboty, ale przecież moglibyśmy wrócić po kryjomu…— Wykluczone — oburzył się tata Malca.Ten tata Malca to miał dosłownie fioła na punkcie uczciwości.On by nie przeżył, żeby go na czymś takim złapano.— Tak się nie robi — powiedział.— To byłoby w najwyższym stopniu nieetyczne.Czy myślisz, że gdyby ten Carter zdawał sobie sprawę, że je ma, to by je chciał zatrzymać?— Jestem tego pewny.On myśli tylko o sobie.Tata Malca westchnął ciężko i podniósł się.— Chłopcze, czy twój ojciec jest teraz w domu?— Na pewno.— Pójdziemy z nim porozmawiać.On się tu urodził, jest uczciwym człowiekiem i z pewnością nam doradzi, jak postąpić.— Proszę pana — spytałem — a jak wy je nazywacie? — One mają swoją nazwę, ale nie da się jej przetłumaczyć na wasz język.Ta nazwa wiąże się z tym, że one nie są ani tu, ani tam.Tylko gdzieś wpół drogi, pomiędzy.Mówimy na nie po prostu Cienie.— To chyba dobre słowo.— Tak — potwierdził tata Malca — dla wygody nazywajmy je Cieniami.Z początku tata zgłupiał tak jak i ja, ale im dłużej słuchał taty Malca i im więcej się zastanawiał, tym bardziej się przekonywał, że coś w tym musi być.— Z całą pewnością istnieje coś, co nam przynosi pecha — powiedział na koniec.— Czego się człowiek tknie, to mu nie wychodzi.I muszę przyznać, że diabli mnie biorą, jak patrzę, że mnie się nic nie udaje, a takiemu Carterowi wiedzie się we wszystkim.— Bardzo się zmartwiłem — oświadczył tata Malca — że znaleźliśmy Cienie na tej planecie.U nas było ich dużo i na sąsiednich światach też, ale nigdy nie przypuszczałem, że się aż tak rozplenia.— Jednego tylko nie rozumiem — powiedział mój tata zapalając fajkę i siadając, żeby obgadać sprawę — jak możemy ich nie widzieć, skoro tu są.— Istnieje pełne naukowe uzasadnienie tego zjawiska, ale niestety nie da się wyrazić w waszym języku.Można by powiedzieć, że żyją niejako w innej fazie, ale to też niezupełnie to.Wzrok dziecka jest przenikliwy, umysł otwarty i dlatego może ono wyjrzeć troszeczkę, dosłownie odrobinę, poza rzeczywistość.Z tego właśnie powodu Cienie są widzialne jedynie dla dzieci.Ja swego czasu, w dzieciństwie, widywałem, a nawet wytępiłem ich niemało.Muszę panu powiedzieć, że na naszej rodzinnej planecie wykrywanie i nieustanne tępienie Cieni należy do obowiązków dzieci.Tata zwrócił się do mnie:— A ty je widziałeś?— Nie, tatusiu, nie widziałem.— I pan ich też nie widział? — spytał tatę Malca.— Wiele lat temu straciłem zdolność widzenia Cieni.A jeśli chodzi o pańskiego chłopca, to może tylko dzieci niektórych ras…— W takim razie one muszą widzieć, bo jakby inaczej mogły przynosić szczęście czy pecha?— Oczywiście, że nas widzą.Co do tego wszyscy są zgodni.Zapewniam pana, że uczeni z naszej planety od wielu lat prowadzą badania nad tymi istotami.— I jeszcze jedna sprawa: po co one wybierają sobie pewnych ludzi? Co im z tego przychodzi? Co mają z tego, że ich faworyzują?— Ta sprawa nie została jeszcze ostatecznie wyjaśniona — odparł tata Malca.— Ale istnieje na ten temat wiele teorii.Jedna z nich głosi, że one nie mają swojego własnego życia i żeby istnieć, muszą mieć jakiś wzorzec.Takiemu wzorcowi zawdzięczają formę zewnętrzną, zmysły i prawdopodobnie zdolność percepcji.Pod pewnymi względami przypominają pasożyty.Ale tata mu przerwał.Zaplątał się w tym wszystkim i musiał głośno pomyśleć.— Nie przypuszczam — powiedział — żeby robiły to tak bez powodu.Musi istnieć jakaś konkretna przyczyna — jak zresztą w każdej sprawie.I to jest słuszne, że wszystko dzieje się według określonego planu, wszystko ma swój cel.I jak się tak dobrze przyjrzeć, to właściwie nie ma rzeczy złych.A może ten pech, który Cienie przynoszą, to też cząstka jakiegoś wielkiego planu; może to przeciwności mają nam pomóc w ćwiczeniu charakteru?Jak babcię kocham, pierwszy raz słyszałem, żeby tata gadał jak kaznodzieja.— Pan może mieć rację — odparł tata Malca.— Próby uzasadnienia ich istnienia są bardzo różnorodne.— A może to jakieś koczownicze plemiona, które po prostu wędrują z miejsca na miejsce.Posiedzą trochę, a potem się wynoszą?Tata Malca smętnie pokiwał głową.— Niestety, to się prawie nigdy nie zdarza.— Kiedyś, jak byłem mały — powiedział tata — pojechałem z mamą do miasta.Wiele z tego nie pamiętam, ale przypominam sobie, jak stałem przed ogromną wystawą pełną zabawek i wiedziałem, że nigdy nie będę ich miał, a tak bardzo pragnąłem dostać kiedyś choć jedną.Może tak właśnie jest z nimi.Może stoją za taką szybą i patrzą na nas.— Pańskie porównanie jest bardzo malownicze — powiedział tata Malca z wyraźnym podziwem.— Jeśli chodzi o mnie — podjął tata — to pańskie słowo jest dla mnie święte i broń Boże nie chciałbym wątpić w to, co nam pan powiedział…— Ale pan wątpi i nie znajduję w swoim sercu potępienia dla pana.Czy byłoby panu łatwiej w to uwierzyć, gdyby pański syn oświadczył, że je widział?— Chyba tak — odparł tata z namysłem.— Tak, na pewno.— Zanim osiedliliśmy się na Ziemi, pracowałem w branży optycznej.Może uda mi się dobrać dla pańskiego syna i oszlifować takie soczewki, żeby mógł zobaczyć Cienie.Nie mogę oczywiście nic gwarantować, ale gra warta świeczki.Nie wyszedł jeszcze z tego wieku, kiedy się widzi poza rzeczywistością, i może po prostu jego wzrok wymaga małej korekty.— Gdyby się to panu udało i gdyby Steve mógł zobaczyć Cienie, uwierzyłbym bez najmniejszych zastrzeżeń.— Zaraz się do tego zabiorę — obiecał tata Malca.— A potem rozpatrzymy etyczną stronę zagadnienia.Tata spoglądał, jak Malec i jego tata oddalają się drogą, i jak gdyby się wstrząsnął.— Niektórzy z tych nieziemców głoszą różne dziwne teorie i człowiek musi się naprawdę pilnować, żeby w końcu sam nie dał się na to złapać.— Ale oni mają rację, tato — powiedziałem.Tata siedział jeszcze jakiś czas i myślał i niemal widziałem, jak w mózgu obracają mu się takie małe kółeczka.— Niewiele wiem na ten temat, ale im dłużej się człowiek nad tym zastanawia, tym sensowniej to wszystko zaczyna wyglądać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL