[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopcy odbiegli pozostawiając go samego.Matka, która przyglądała się wszystkiemu z okna domu, zawołała go na kolację.Pogłaskała po głowie i cicho spytała: — Czy ci chłopcy zerwali wszystkie kwiaty, synku?Wydaje mi się, że mały się uśmiechnął i z dumą pokazał jej twardy, kolczasty wianek.— To nic, mamo, dla mnie pozostały jeszcze ciernie — powiedział.I wtedy matka zaczęła płakać.Ale ja już nie opowiadam tej historii, bo nie wiem, co ona znaczy, czy jest prawdziwa czy nieprawdziwa, a bard byłby niemądry, gdyby opowiadał historie, których nie rozumie.…Tak oto kończy się opowieść Votha, syna Darmuu.Przełożyła Izabella WagnerFakty, Hipotezy, ZagadkiAndrzej TrepkaCzłowiek nie jest samotny we WszechświecieCzłowiek jest istotą towarzyską.Nawet kiedy szuka samotności dobrze wie, że ma bliskich i przyjaciół, na których może liczyć, wie, że stanowi wartościową i potrzebną cząstkę wielkiej rodziny, jaką jest naród, oraz jeszcze większej, multimiliardowej ludzkości — przeszłej, teraźniejszej i przyszłej.To pokrzepia.Myślicieli, artystów, uczonych gnębił od prawieków problem obrony przed samotnością — również samotnością w najrozleglejszym, bo kosmicznym wymiarze.Zapytywali siebie i przyrodę, czy to doprawdy możliwe, aby mieszkaniec planety Ziemia był w nieogarnionym Wszechświecie jedynym twórcą kultury, sztuki, wiedzy.Przyroda milczała niewzruszenie, a wykorzystywali to religijni dogmatycy, twierdząc, że skoro niczego nie wiemy o innym życiu rozumnym równorzędnym ludzkiemu, to znaczy, że go na pewno nie ma; że istnieje dopiero w kategoriach nadprzyrodzonych, jest niepoznawalne.Dyskutowano więc o wyjątkowości człowieka „stworzonego na obraz i podobieństwo boże”, głosząc wyjątkowość Ziemi, a w czasach pokopernikańskich wyjątkowość Układu Słonecznego (np.popularna przed półwieczem hipoteza Jeansa o powstaniu planet jako wyniku niezwykłego przypadku, może jedynego w Galaktyce).W naszych czasach dzięki ogromnym osiągnięciom techniki możemy konsekwentnie poszukiwać kosmicznych braci człowieka.Awangardę tych dociekań stanowią radioastronomowie, usiłujący z morza szumów i trzasków, docierających z Wszechświata, wyłowić jakąś logiczną regularność, która nie wynikałaby z fizycznych procesów ślepych sił przyrody.To, że nie odkryto dotąd psychozoów „gdzieś w niebie”, świadczy jedynie o trudnościach poszukiwań.Dla filozofii, astronomii, biologii, a przede wszystkim dla ludzi zdrowego rozsądku — byłoby niepojęte, aby spośród niezliczonych planet wyłącznie Ziemia zrodziła swoich rozumnych gospodarzy.Różne cywilizacje we Wszechświecie muszą rozwijać się według jakichś ogólnych praw kierujących tym procesem — podobnie jak całościowa ewolucja życia na jednej planecie.Tych praw nie znamy z braku kryteriów porównawczych.Wszystkie spostrzeżenia o myślących indywiduach oraz ich zbiorowościach dotyczą Homo sapiens — nas samych.Na Ziemi tylko jeden gatunek istot rozumnych wyodrębnił się ze świata zwierzęcego.Dlaczego właśnie człowiek? Czemu żadna inna gałąź rodowodu życia nie zaowocowała rozumem? Przecież nawet nasze własne drzewo genealogiczne obfitowało na różnych piętrach w odroślą skądinąd i zdrowe, i silne.Niektóre należały już do rodzaju Homo (np.człowiek neandertalski).Droga wiodąca do samowiedzy myślącej materii nie jest ani prosta, ani łatwa: wymaga przypadkowego skojarzenia mnóstwa czynników.Bardzo prawdopodobne, że gdyby nie epoka lodowcowa, znajdowalibyśmy się teraz na praludzkim szczeblu skromnych użytkowników naturalnego ognia — od pioruna lub wybuchu wulkanu.Może osiągnęlibyśmy obecny poziom za milion lat, a może nigdy.Wiemy na pewno, że do rangi włodarzy kuli ziemskiej kandydowały delfiny.Trudno orzec, jaki splot okoliczności nam zapewnił, a im udaremnił zwycięstwo w maratonie przyrody.Wydaje się, że ta główna wygrana pada tylko raz w dziejach planety.A może nie paść w ogóle.Dlaczego kilka odrębnych gatunków istot rozumnych nie rozwinie się „na wspólnym gospodarstwie”?W najwcześniejszych stadiach rozwoju kultury materialnej społeczność inteligentniejsza weźmie górę nad pozostałymi; będzie je spychała, ograniczała, aż je pośrednio lub bezpośrednio wytępi.Jest to naturalne prawo lepiej przystosowanego.Np.wprowadzony ongiś przez pierwotne plemiona do Australii pies dingo, później zdziczały, na terenach, gdzie się rozgościł, wyrugował istniejące tam drapieżniki workowate, jako grupę ewolucyjnie niższą od ssaków łożyskowych.Tej sytuacji nie niweczy przekroczenie bariery między światem instynktu a światem rozumu.Musimy przyznać z rumieńcem wstydu (jako obywatele planety), że na szczeblu tak entuzjastycznie zachwalanej przez nas cywilizacji — brutalne ekscesy rasizmu w obrębie przecież tego samego gatunku nie są czymś odosobnionym.Za panowania moralnie okrzepłego ogólnoplanetarnego społeczeństwa, wytworzenie się odrębnego inteligentnego szczepu życia jest nadal nieosiągalne, choć z przyczyn zgoła odmiennych.Kardynalną cechę cywilizacji stanowi niszczenie dzikiej przyrody.Przekreśla to szansę powolnego przekształcenia się u jakichś zwierząt instynktownego reagowania na bodźce zewnętrzne w proces logicznego myślenia.Aby im to umożliwić, musielibyśmy działalności takiego obiecującego gatunku poświęcić ścisły rezerwat obejmujący przynajmniej kontynent (lub ocean) na przeciąg milionów lat.Jest to nierealne, zważywszy, że istotom rozumnym, progresywnie budującym coraz śmielszą cywilizację, w pewnym sensie nie starcza powierzchnia macierzystej planety.Wznoszą wieżowce wysokie jak góry, tworzą pływające miasta, zasiedlają głębiny mórz i kute w skałach supernowoczesne konstrukcje.Albo odwrotnie: ze swego przyrodzonego środowiska podwodnego, podziemnego lub napowietrznego wkraczają na ląd, w warunki dla siebie obce.Wreszcie wydostają się poza glob, montują w przestrzeni hermetyczne wielopoziomowe wyspy—miasta, a równocześnie podejmują dalekie wyprawy eksploracyjne w poszukiwaniu nowych terenów osiedleńczych na odkrywanych ciałach kosmicznych.Planety mogące zrodzić życie różnią się klimatem w szerokim zakresie, którego granic nie znamy.Dlatego każda biosfera, startując z odmiennych stanów wyjściowych, od samego początku realizuje swój własny, niepowtarzalny model.Chyba nie może być sztywną regułą powstawanie pierwocin życia w wodzie, przy obecności beztlenowej atmosfery, i wprowadzanie do niej tlenu — jak to się ongiś działo na Ziemi.Niektóre nasze zwierzęta wtórnie wybrały wodny żywioł: od lądowych przodków wywodzą się delfiny, wieloryby i w ogóle wszystkie ssaki obecnie zadomowione w morzach bądź wielkich rzekach.Równie dobrze mogą gdzieś powstać pierwsze organizmy na lądzie w atmosferze tlenowej i przekształcać ją w beztlenową dla ewolucyjnie wyższych form życia — np.oddychających azotem, a wydychających cyjan i amoniak (taki model mógłby urzeczywistnić się na Jowiszu).Życie wylęgłe z najrozmaitszych prawzorców musi odznaczać się pod każdym względem niesamowitą różnorodnością.Istoty rozumne nie są wyłączone z tego bogactwa kreacyjnych pomysłowości Natury.Dlatego mogą być wzajemnie do siebie niepodobne pod każdym względem — zarówno budowy, jak i fizjologii, czy psychiki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL