[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I co ja mam z tym wspólnego?- Skradziono dokumenty dotyczące przygotowywanego lotu do Achinora w Sol.Pan uczestniczył w ustalaniu programu.- I co z tego?- Potem pan zniknął, a dyrektorzy instytutu ukryli przede mną ten fakt.Jednocześnie OS prowadzi śledztwo.Zostałem za pomocą sprytnej intrygi wplątany w całą sprawę i muszę ją ciągnąć niejako wbrew swojej woli.- Niech pan radzi sobie beze mnie.- Pan mnie nie całkiem zrozumiał.Ja mam na pieńku z Tajną Radą i teraz, powierzając mi to śledztwo, chcą mnie wykończyć.Dlatego jednocześnie prowadzi je OS.Oni wiedzą o wiele więcej ode mnie, bo udostępniono im tajne’ dokumenty zawierające program lotu.W ten sposób postawiono mnie na z góry przegranej pozycji.Wiem jednak tak dużo, że będą musieli mnie usunąć, jeżeli to oni znajdą napastnika.Pozostaje mi tylko jedno wyjście.Muszę go znaleźć pierwszy.- Widzę jeszcze jedno wyjście, inspektorze.,- Nie rozumiem.- Może pan zrobić to, co ja.- O nie.To byłoby zbyt pasywne posunięcię.Zupełnie mi nie odpowiada.Jakie pan ma w tej chwili perspektywy?- No, cóż.Nie najlepsze, istotnie.Czekam na przerzut na Salvirę.- A widzi pan - powiedział Off.- Nie chcę reszty życia spędzić na Salvirze.Zresztą są ludzie, którzy nawet tam nie zdołają się ukryć.Pan właśnie do takich należy.Bajo może pana ukryć rok, dwa, może dać panu nowe nazwisko, papiery, nawet twarz, ale nie usunie ludzi, którzy brali w tym udział, a dopóki ich nie usunie, nie będzie pan miał chwili spokoju.- A jakie pan ma perspektywy?- Na razie zbyt mało orientuję się w zagadnieniu.Wiem, że mogę wygrać dochodząc do sedna na przełaj, a jeżeli przegram.- To co?- To przynajmniej nie przejdę przez etap oczekiwania na dzień, który musi nadejść, nie będę się trząsł po nocach słysząc skrzypienie schodów czy uderzenia framugi okna potrącanej wiatrem.Moja śmierć będzie nieporównanie lżejsza od pańskiej.Uprzedzę ich.Przez chwilę panowało milczenie.Pustka nabrała przytłaczającego ciężaru.Wreszcie Reva-par odezwał się.- Chętnie bym panu pomógł.Ale wydaje mi się, że to nic nie da.Poza tym całym sercem solidaryzuję się z człowiekiem, który napadł na instytut.Tamta sprawa to bagno.Pan również w pewien sposób chce z nimi walczyć, choć z zupełnie osobistych pobudek.Dlatego chciałbym panu pomóc.- Niech pan posłucha - przerwał mu inspektor.- Jeżeli wygram, zrobię taki szum wo kół tej sprawy, że całą Tajną Radę i OS diabli wezmą.Tylko to mnie uratuje.Mnie i pana.- Pan chyba się porywa z motyką na słońce.- Ten człowiek w moich rękach to klucz.Klucz, który pozwoli mi otworzyć dla świata walizeczkę Tajnej Rady.Tajną walizeczkę z tajnymi wiadomościami.Znów zapanowało milczenie.Revapar wyraźnie wahał się.- Dobrze - westchnął ciążko.- Powiem panu, co wiem, ale pod jednym warunkiem.- Tak?- Że nie poświęci pan tego człowieka, który dokonał napadu.- Mogę tylko przyrzec, że poświęcę go w ostateczności.- Niech i tak będzie - zgodził się niespodziewanie łatwo.- Niech pan słucha.Wie pan na pewno o zwiadzie, jaki przeprowadziły sondy automatyczne w układzie Achinora.Otóż opinię publiczną poinformowano o niektórych tylko faktach.Część danych została zatrzymana wyłącznie do dyspozycji Rady.Jej członkami, jak pan wie, są również dyrektorzy instytutu, Foy i Hargis.Przekład danych z automatów odbywał się w ścisłej tajemnicy.Brało w tym udział zaledwie kilka osób.Między innymi ja.Przez pewien czas byłem prawą ręką Hargisa, darzył mnie całkowitym zaufaniem - W pewnym sensie uważał mnie za kontynuatora swojej idei, za swego następcę.Faktem jest, że ulegałem wówczas jego wpływom, widziałem w nim niedościgły ideał naukowca.Podobało mi się w nim najbardziej to, że potrafił wszystko podporządkować nadrzędnemu celowi - wynikowi eksperymentu.Wkrótce jednak spostrzegłem, że ta zasada nie zawsze służy szlachetnym celom.Co prawda nie moją rzeczą było się nad tym zastanawiać, a może właśnie moją.W każdym razie w pewnym momencie, zwłaszcza od chwili, gdy nieco samodzielniej stanąłem na nogach i wyzwoliłem się dzięki wynikom w pracy spod kurateli Hargisa, zacząłem mu delikatnie dawać do zrozumienia, że z pewnymi jego metodami się nie zgadzam i że nie może na mnie liczyć jako na swego następcę.Myślałem przy tym coraz częściej i poważniej o przeniesieniu się do innej pracy.Niestety.Moje plany pokrzyżował lot sond do Achinora.Zostałem wciągnięty w wir analiz danych, systematyzowania, gorączkowego opracowania hipotez.Sam się nawet nie spostrzegłem, jak została nas nieliczna garstka.Nie wiedziałem jeszcze wtedy, do czego Foy z Hargisem zmierzają.Foy właściwie nie jest ortsenikiem.Ma częściowe wykształcenie ortseniczne z oycostyłyą demograficzną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL